Przedstawiamy relację V kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi.
9.05.2013
Orzeł – Kojoty 4:3
Na pewno najdramatyczniejszy mecz tego sezonu. Na pewno jeden z dramatyczniejszych w całej historii ALF. Kapitan stada, Adrian Pękala, przed spotkaniem powiedział mi z dużą determinacją w głosie: „..będziemy walczyć o zwycięstwo!” I rzeczywiście, kojoty (z racji nowych, różowych trykotów bardziej pasowałaby im chyba teraz nazwa pantery..różowe pantery..) grały od początku do końca meczu z niesamowitym poświęceniem i zaangażowaniem. Stąd do przerwy zasłużenie prowadziły 2:1.
Ale w i e l k i e emocje miały dopiero nadejść. W drugiej odsłonie. 29 minuta meczu – Adrian Pękala po efektownym uderzeniu z woleja zdobywa dla stada bramkę nr3 (w chwile później mógł rywali pogrążyć ostatecznie i – jak to mówią -„na cacy”, ale nie pogrążył; lob nad wychodzącym bramkarzem o centymetry minął słupek bramki). Odpowiedź Orła jest natychmiastowa: walczaki strzelają gola na 3:2, łapią kontakt i zarazem..oddech, a w nim przypomina się Kuba Migdałek i mamy remis 3:3. Od tego momentu na boisku coraz bardziej iskrzy, a w powietrzu niemal słychać trzask kości. W 42 minucie, najlepszy snajper kojotów, Kuba Gaweł, decyduje się na samotną akcję z połowy boiska. Jak tyczki slalomowe mija – korzystając z poczciwego zwodu pojedynczego ciałem – najpierw obrońcę, potem rozpaczliwie szarżującego golkipera orłów i gdy już przed sobą ma tylko i wyłącznie obszerną przestrzeń bramki trafia..w słupek! Dramat Kuby..dramat kojotów. W szeregach walczaków też dramat, bo dwóm z nich, niemal równocześnie, puszczają nerwy i arbiter odsyła ich na karne minuty za linię boczną. Tak dla ostudzenia rozgrzanych głów. Trójka w polu i bramkarz (w bramce) szczęśliwie przetrzymują grę w osłabieniu, a w o s t a t n i e j (!) sekundzie meczu, już w pełnym składzie, orły zadają decydujący cios. W podbramkowym zamieszaniu górne podanie trafia do Edmunda Mieszczaka, a ten w ekwilibrystycznym wyskoku, z woleja, pakuje piłkę do bramki rywali!
I tak po raz „enty” kończy się opowieść o niewykorzystanych sytuacjach co to mszczą się okrutnie..
Wyróżnili się – w Orle (w drugiej połowie!) Marcin Nowaki, Edmund Mieszczak i Kuba Migdałek; w kojotach Adrian Pękala i Arek Orlicki.
K3 – Bianconerri 2:6
Dla jednych i dla drugich mecz na przełamanie. W pierwszej fazie wyrównany, z niewielkim wskazaniem na zebry – w 16 minucie udokumentowanym bramką Mariusza Bułasia, ale też z szybką ripostą księgarzy (a to za sprawą bardzo aktywnego tym spotkaniu weterana Włodka Kowalczyka, który najpierw z wolnego uderza w poprzeczkę, a potem, po „zawiązaniu obrońców w supeł” na linii orlikowej „szesnastki”, płaskim, precyzyjnym strzałem lokuje piłkę w bramce Sebastiana Niemca). W drugiej połowie stan względnej równowagi sił kończy się. Sygnał do strzeleckiej kanonady daje „największa zebra” (grubo ponad 190 cm wzrostu) czyli Mariusz Bułaś, zdobywając w 27 minucie – po przepięknie kręconym rogalu w samo okienko – bramkę na 2:1 (nieco później, jeszcze raz, w identycznym stylu, umieszcza piłkę w bramce K3). Rosnącą przewagę bianconerri dyskontują kolejnymi bramkami. Księgarze, w końcówce meczu stanowią już tylko tło dla rozpędzonego rywala (na nic zdają się ostre i mało parlamentarne pohukiwanie kapitana Michała Wysogląda; nikt z nich – no może poza Osamotnionym-W-Swoich-Poczynaniach-I-Bardzo-Aktywnym Włodkiem Kowalczykiem – nie jest w stanie wykrzesać z siebie coś sensownego).
Wyróżnili się w Bianconerri: Mariusz Bułaś (życiówka?), Mateusz Zaręba oraz Mateusz Nycz (druga połowa!) w K3 Włodek Kowalczyk.
10.05.2013
Bajer – KCP Team 0:10
Kiedyś napisałem: „..Bajerantów, tradycyjnie, wizja osiągnięcia jakiegoś eksponowanego miejsca w tabeli nie podnieca w ogóle. Bajeranci kopią gałę dla przyjemności. Tym samym są chyba jedynym w pełni amatorskim zespołem w ALF”. Owszem. Bajeranci może i kopią gałę dla przyjemności, może i uprawiają radosny futbol dla zdrowia, satysfakcji czy idei, ale podrażnieni – słusznie czy niesłusznie – potrafią nieźle „zamieszać” (przypominacie sobie, ot choćby sławetną „bitwa pod Grunwaldem” z wojownikami z D-Formacji dwa sezony temu?). Tym razem gorąco zrobiło się gdzieś około siódmej minuty, przy stanie 1:0 dla KCP Team. Po potężnej bombie jednego z bajerantów piłka uderzyła w wewnętrzną część poprzeczki i spadła..właśnie..gdzie spadła? Na linię? przed nią? czy za nią? Arbiter musiał samotnie, w ułamku sekundy, bez fotokomórek, bez sędziów asystentów, podjąć decyzję i podjął ją; wybrał opcje nr2. Nie muszę dodawać, że była to opcja, która w bajerantach entuzjazmu nie wzbudziła. Wręcz przeciwnie, była ona jak włożenie kija w mrowisko. Pod adresem „pierwszego sprawiedliwego” posypały się gromy, pretensje, żale..Jakby tego było mało, muzycy, korzystając z zamieszania z „nieuznaną bramką”, wyszli szybką kontrą i strzelili drugiego gola, co już było kompletnym dolaniem oliwy do ognia. Ba! Dolaniem całej cysterny oliwy. W werbalnej walce o uznanie swoich racji poruszono chyba wszystko i wszystkich: i zasady fair play (to do kolegów z KCP Team) i sędziowskie gwiazdorzenie (to do sędziego)..w kulminacyjnym momencie odwołano się nawet do twórczości Lady Pank i Kazika..Dostało się nawet delikatnie – Bogu ducha winnemu (hłe..hłe..) – organizatorowi za to, że ponoć widział (bo jak mógł nie widzieć?!?), a nie grzmiał* (co prawdą nie jest, bo akurat konwersując z kapitanem ultrasów Bogumiłem Olesiakiem w przeciwległym kącie boiska, miał wybitnie ograniczoną percepcję i nie widział, a grzmieć nie miał prawa, bo decyzja sędziego w t a k i e j sytuacji jest..autonomiczną decyzją sędziego i kropka). W pewnej chwili zanosiło się nawet na zerwanie widowiska; na szczęście emocje jak szybko narosły tak szybko opadły i mecz potoczył się dalej, już w sportowej, średniokolizyjnej, atmosferze. Pod zdecydowane – jak widać z końcowego rezultatu – dyktando b ar d z o mocnego w tym sezonie KCP Team.
* Ten „zarzut” po meczu rada naczelna Bajeru ostatecznie wycofała. Dobre i to..:- )
Wyróżnienia – w KCP Team: przy takim wyniku (i to z mającym rewelacyjny początek sezonu Bajerem) dla całego zespołu, wyróżnienia w rewelacyjnym (do tego meczu) Bajerze?..na pewno w następnym spotkaniu!
Ultras Kęty – Beskid Andrychów 4:4
Dotychczasowe (dwa) pojedynki tych drużyn stały na wysokim poziomie i niosły z sobą sporą dawkę piłkarskiej dramaturgii. Nie inaczej było i w trzeciej konfrontacji. Już w 7 minucie Wojtek Wątroba wyprowadza swój zespół na prowadzenie, ale ultras Mateusz Surma szybko gasi radosny nastrój w szeregach pasów doprowadzając do wyrównania. W 20 minucie kęczanie, w charakterystycznym dla swego rywala stylu, „rozklepują” defensywę andrychowian, w rewanżu – w ostatniej minucie pierwszej odsłony – andrychowianie „rozklepują” defensywę kęczan i do przerwy, na New Village Stadium, mamy sprawiedliwy remis 2:2. Niestety wcześniej, gdzieś w okolicy 23 minuty, na Orlikowem murawie znowu objawiły się niedobre fluidy, których doświadczyliśmy w poprzednim meczu; w sytuacji identycznej jak w pojedynku Bajeru z KCP Team, zawodnik Beskidu Andrychów potężnie uderza na bramkę ultrasów..piłka odbija się od wewnętrznej części poprzeczki i spada..właśnie, gdzie spada ? Zdaniem arbitra (mocno tego wieczoru doświadczanego) gola nie ma, a jak nie ma to – wiadomo – musi być awantura. Zresztą, jak by gola uznał, też by pewnie by była. Z przeciwnej strony.
A propos awantur: w drugiej połowie słowne utarczki pomiędzy obu ekipami radykalnie nabrały tempa i zdynamizowały się (od siebie dodam: andrychowianie w tych „parapsychologicznych działaniach” byli bardziej przekonujący, bo zastosowali skuteczniejszą strategię: każdy atak na któregokolwiek z nich wywoływał z b i o r o w y kontratak c a ł e j drużyny! (zasada: jeden za wszystkich! wszyscy za jednego!). To naprawdę robiło wrażenie! Ale wróćmy do gry. W 35 minucie znów „pokazuje się” pas Wojtek Wątroba i po indywidualnej akcji strzela trzecią bramkę. Odpowiedź rywali jest błyskawiczna, rozgrywający Adam Hawro precyzyjnym uderzeniem z wolnego wyrównuje. Mamy remis 3:3, a emocje, te prawdziwe emocje – jak się okazuje – dopiero przed nami! 45 minuta meczu – Mateusz Surma zdobywa czwartą bramkę i zaraz po tej akcji bramkarz pasów, kapitalną interwencją ratuje swój zespół przed utratą kolejnej. W końcówce spotkania andrychowianie stawiają wszystko na jedną kartę; golkiper Rusinek na dobre opuszcza bramkę i zaczyna grać jako szósty zawodnik w polu. I ten desperacki akt opłaca się. Na trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego, w ogromnym tłoku w polu karnym ultrasów, odbija ją (dość zresztą przypadkowo) pod nogi Leszka Kajfasza.. Kajfasz bez namysłu uderza z pierwszej piłki i..cenny remis 4:4 staje się faktem.
PS remis z oldbojami Beskidu Andrychów zakończył – trwającą w ALF ponad rok! – serię znakomitych występów ultrasów bez straty punktu!
Wyróżnienia – w Ultras Kęty dla Adama Hawry, Mateusza Surmy, Przemka Krzywdziaka i Wojtka Wilka, w Beskidzie Andrychów dla Zygmunta Mizery, Wieśka Rusinka, Wojtka Wątroby i Sebastiana Pilarskiego.
Czarna Mamba – Śródmieście 2:3
Wszyscy obserwatorzy ligowych zmagań, którzy dotrwali do tego meczu, liczyli, że po tej nadzwyczajnej dawce nerwowych fluidów i adrenaliny w tym meczu będzie wreszcie spokojniej. Przeliczyli się. Prawem serii w tej potyczce też iskrzyło. I to nieźle. Już bodaj w drugiej minucie zostaje podyktowany rzut karny dla studentów, który Kamil Góral pewnie zamienia na bramkę. Potem mamy już tylko wyrównana, twardą walkę. Taką, do jakiej kiedyś przyzwyczaili nas ulicznicy i draże, a jaką teraz kontynuują ich sukcesorzy: miastowi. W tym meczu może ciut, ciut brutalniejszą. O latynoskich fascynacjach Czarnej Mamby powoli musimy zapomnieć. Na przekór pewnej „ALFowej prawidłowości”, objawiającej się tym, że drugie odsłony meczów na New Village Stadium są zazwyczaj lepsze od pierwszych, a przynajmniej ciekawsze, w tym było akurat odwrotnie. Bo o ile w pierwszych 25 minutach była walka, były akcje, strzały, było iskrzenie i sporo bojowych okrzyków okraszanych ozdobnikami uznawanymi powszechnie za niecenzuralne (bądź co bądź, świadczyły one jednak o sporym, emocjonalnym zaangażowaniu) , o tyle w drugiej, wszystko to o czym wyżej, siadło. Jedynym elementem który utrzymał poziom i to – dosłownie – w y s o k i poziom, było ekspediowanie piłek w sąsiednie zagrody. Solidarnie, przez obie ekipy.
Wyróżnienia: w Śródmieściu dla Mateusza Wojtasa i Radka Klebańskiego, w Czarnej Mambie dla Kamila Górala i Adriana Bryzka
Paweł Kłaput
Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl