Relacja z 6. kolejki ALF w Nowej Wsi (ZDJĘCIA)

___DSCN6423-001Zapraszamy do lektury relacji Pawła Kłaputa z 6. kolejki ALF na Orliku w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

30.04.201

Bajer – Andrychów FC  1:12

Czarne chmury nad Bajerem. Coraz czarniejsze..Na mecz z AFC  stawiło się ledwie czterech zawodników, a ex-solarz Rafał Fabia stawił się tylko dlatego, że inny ex solarz, Mariusz Żurek, obiecał mu, że tym razem b ę d ą  zmiany (oczywiście żadnych zmian nie było i Rafał „wypluwał sobie płuca” przez pełne 0 minut). Żeby zawody rozegrać, skład musiano uzupełnić i rzecz niesamowita – udało się! –  z ”łapanki” wcielono do Bajeru dwóch zupełnie przypadkowych i – delikatnie mówiąc  – średnio utalentowanych młodzieńców, którzy akurat kopali sobie rekreacyjnie piłkę na orliku.

Rodzi się zatem pytanie : skąd tak niski wynik? (wszak dotychczas AFC  obijał w podobnych rozmiarach znacznie mocniejsze formacje). Otóż, po pierwsze: lider zagrał na pół gwizdka, na sparingowym wręcz luzie. Po drugie: niektórzy jego gracze odczuwający fizycznie trudy wcześniejszych, boiskowych (i nie tylko boiskowych) zmagań, opuścili murawę po połowie. I po trzecie: ci bajeranci, którzy zdecydowali się zagrać dali z siebie naprawdę wszystko (chwała pokonanym!).

PS tak na marginesie: Darek Siwek, golkiper AFC, żeby zdążyć na ten mecz, targał na pełnych obrotach spod..Kalisza(!), a napastnik „Gandi”  z Katowic.

Skąd nie chciało się targać niektórym zawodnikom Bajeru?

Ultras Kęty – Chłopaki z Ośki  6:3

Nowowiejskie derby Kęt dwóch, wielce zasłużonych dla Orlikowem piłki,  firm.

Już w pierwszej minucie mogło być 1:0 dla ultrasów , ale nie było, bo Kuba Januszyk, po sprytnym uderzeniu Dominika Nycza, wybił piłkę z „pustej bramki”.  W 4 minucie już było. Dynamiczną akcję Mateusza Musiała sfinalizował z ”piątego” metra Wojtek Jura. W  tej samem minucie, Januszyk, z kontry, doprowadził do wyrównania. Końcówka pierwszej połowy należała do żólto-czerwonych, a konkretnie do Adama Hawry. „Fałszywy skrzydłowy” ultrasów najpierw wykorzystał wrzutkę ze skrzydła Łukasza „Sowy” Herzyka, a potem długie podanie od Michała Karkoszki i ultrasi prowadzili 3:1.

Druga odsłona – tak na dobry początek –  rozpoczęła się od ładnego trafienia Nycza, który w zamieszaniu podbramkowym pierwszy dopadł piłki i z zimną krwią, delikatnie, wewnętrzną częścią stopy, posłał ją do siatki, tuż obok bramkarza.  Po tym golu – na spory moment – do głosu doszli zawodnicy Ośki (Sebastian Blachura nie wykorzystał sytuacji „sam na sam”, dobre okazje –w geście solidarności? –  zmarnowali też Adam Wojnar i Szymon Gałuszka).  W 39 minucie meczu po raz kolejny ostro na bramkę  uderzył Gałuszka,  piłka trafiła w któregoś z rywali, zmieniła kierunek i wpadła do siatki obok kompletnie zaskoczonego bramkarza  awaryjnego ultrasów, Przemka Krzywdziakai.

W 49 minucie piłkę, po trójkowym rozegraniu, otrzymał Wojtek Wilk, zwodem” położył” golkipera chłopaków z Ośki i spokojnie wepchnął ją do bramki. Rozmiary porażki zmniejszył w ostatniej minucie spotkania Konrad Wrona ( gol po rzucie wolnym), a byłyby one jeszcze mniejsze, gdyby Januszyk, z kilku metrów, trafił do bramki.

Oldboys Beskid Andrychów – Desperado Team  10:1

W oldbojowej skali Beuforta  na 10 punktów .. daję 1 i to tak tylko dlatego, żeby starszym Panom spod Pańskiej Góry obciachu w „awanturniczej” legendzie nie robić.. choć już bardziej poważnie, dobrze, że tak  to wyglądało. Że nie było podniesionej ponad stan adrenaliny i około meczowego iskrzenia. Przewaga i boiskowe doświadczenie (spryt) prezesów było od początku do końca pojedynku po ich stronie i tak naprawdę, jedynych, sensowniejszych emocji,  mnie i ekipie towarzyszącej mi, dostarczył nowy nabytek andrychowian, chwalony przede meczem przez starszych kolegów, Artur Kuczaj. Debiutancka trema początkowo dość mocno skrepowała młodzianowi kończyny (ale znajdźcie mi takiego, którego debiut na New Village Stadium nie krępuje),  w związku z czym  nie wykorzystał kilku bardzo dobrych sytuacji. Później  było już  tylko lepiej – w efekcie Artur rozluźnił się i.. zaliczył cztery bramki.

Planowe punkty andrychowianie zgarnęli, debiutanci  z Desperado wciąż muszą ich szukać. Życzę im,  by znaleźli je jak najszybciej. 

1.0.2015

K3 – Niezniszczalni  2:1

Niezniszczalni zagrali bez kapitana Krzysztofa Szumowskiego I braci Gasidłów, ale i tak udało im się zebrać całkiem ciekawy skład (z dużym i małym Bułasiem,   Adrianem Bryzkiem, kiedyś sławetna Czarna Mamba oraz Mateuszem Nyczem z nieco mniej sławetnych Glutów). który  z księgarzami stoczył, wyrównany do ostatniej minuty, pojedynek (do przerwy na New Village Stadium było „po zero”). Niezniszczalni , w pierwszych 25 minutach, byli nawet optycznie ciut ciut lepsi,  za sprawą  „siejących wiatr”, Nycza, Harata i Łukasza Bułasia Mniejszego.

W drugiej połowie bramki padły, a pierwszym, któremu udała się ta sztuka, był Mariusz Bułaś Większy (w 32 minucie pomocnik Niezniszczalnych przebiegł z piłką kilkanaście metrów  i nieatakowany, płaskim, precyzyjnym strzałem, pokonał Michała Wysogląda). Czarne koszule odpowiedziały niemal natychmiast. Defensor Przemek Łata wyszedł z szybką kontrą, zagrał piłkę do weterana – sorrki! Powiem inaczej – wiecznie młodego Piotrka Mąsiora i znowu mieliśmy remis. W 41 minucie przed szansą stanął Jakub Hinz, ale  futbolówkę przeniósł nad bramką. Na 5 minut przed końcem spotkania z „kozła” uderzył Mąsior, wydawało się, że z tym uderzeniem Furmański sobie poradzi, ale niestety piłka  sprawiła mu przykrego psikusa –  wyślizgnęła się z rąk i wpadła do siatki.

I to było ostatnie trafienie w tym meczu. Na miarę trzech punktów.

PS Ha! Michał pewnie będzie kręcił nosem (bo w tym meczu uszkodzono mu dość poważnie trzech zawodników), ale ja się upieram – niebiosa wreszcie uśmiechnęły się do księgarzy..

Włatcy Stadionuf – Kojoty  3:4

Hit  kolejki niespodziewanie zaczął się w ..bajerowych klimatach. Umocowane na ligowym szczycie kojoty do arcyważnego pojedynku z władcami stadionuf przystąpili z  pięciominutowym opóźnieniem, bo..nie zebrali składu! Na ich szczęście tuż po pierwszym gwizdku sędziego na NVS dotarli Daniel Ferreri i kontuzjowany kapitan Adrian Pękala(zajął miejsce na ławce rezerwowych). Mimo tak nieciekawego wejścia w mecz, w pierwszym kwadransie lepsze wrażenie sprawiało stado i to ono zasłużenie prowadziło 2:0 po trafieniach Jana Królickiego (warto nadmienić, ze drugą bramkę kojoty zdobyły grając w osłabieniu po wykluczeniu na 2 minuty, Ferreriego). W  20 minucie zmianę kolegom zmuszony był dać kontuzjowany Pękala (adrenalinka sprawiła, że paskudne naciągnięcie mięśnia dwugłowego, nie dało znać o sobie – ba! –  raz nawet Adrian, niczym rasowy sprinter, urwał się obrońcom i gdyby trafił do bramki, a nie obok niej, byłby autentycznym bohaterem swego zespołu).

Dynamika i tempo meczu wyraźniej wzrosło w okolicach 16 minuty , czyli w momencie, kiedy „zamroczeni” fatalnym początkiem włatcy, odzyskali  równowagę, zarówno tą zewnętrzną jak i wewnętrzną. I o ile ich gra mogła się już podobać, o tyle ze zdobyciem gola dalej był problem, bo kojot Maciek Krzemień, bronił dosłownie wszystko!. W 21 minucie bramkę stada udało się jednak odczarować (po zagraniu z rzutu rożnego, gola zdobył defensor Kamil Kasperczyk). Kotły po tym trafieniu mocno przycisnęły i w polu „szesnastki” zrobiły im prawdziwy..kocioł – co z tego, skoro w ostatniej minucie, po rzucie wolnym i szczęśliwym  wepchnięciu uderzonej z niego piłki, korpusem z linii bramkowej do siatki (korpus należał do Mateusza Majdy) pomarańczowi znowu odskoczyli na dwa oczka.

Początek drugiej odsłony to dwie, lustrzane akcje kojota Jana Królickiego i władcy Rafała Makowskiego. Obie ładne. Obie nieskuteczne. Później pokazał się Marcin  „Gumiś” Gumulak, jednak pojedynek z Krzemieniem przegrał. W 33 minucie sprawy, po raz drugi, wziął w swoje ręce (nogi) Kasperczyk i pięknym wolejem zdobył bramkę kontaktową.

Końcówka meczu dostarczyła niesamowitych emocji. Do remisu, po solidarnym błędzie „pompy ssąco-tłoczącej (Ferreri-Orlicki), doprowadził Makowski i włatcy rozpoczęli walkę va banque o trzy punkty (po uderzeniu głową Mateusza Królickiego, piłka trafiła w słupek, poprzeczkę i  wyszła ”w pole”, nieco później strzał z bliskiej odległości Marcina Kopty broni Maciek Krzemień, podobnie jak „dobitkę” –  z jeszcze bliższego dystansu – Gumulaka).

Kotły przyciskały (sytuacja przypominała finisz z pierwszej połowy), ale skuteczną i decydująca  kontrę wyprowadziło stado – Majda zagrał precyzyjnie do „Ferriego”, ten umieścił piłkę w siatce i pierwszy w historii ALFowych zmagań z włatcami kojotów stał się faktem.

PS  Oba zespoły włożyły w mecz sporo sił i zdrowia, z tym, że władcy chyba więcej, bo odwodnieni do granic, zaraz po zawodach, zorganizowali sobie (już poza obiektem) małe uzupełnianie płynów połączone z ożywioną, panelową dyskusją na temat przyczyn porażki. Ożywienie wzrastało wprost proporcjonalnie do uzupełnień.

KCP Team – Mistrzowie Osiedla  7: 0

Oba zespoły zagrały bez rezerwowych i dlatego chyba  tempo tego meczu było co najwyżej średnie.

 Początek – za sprawa Kuby Migdałka – ułożył się idealnie pod mistrzów ALF i pozwolił im już  kontrolować sytuację do końca pojedynku (ex-snajper Orła w  2 minucie przechwycił zgubioną przez rywali piłkę i sprytnym uderzeniem między nogami, tak trochę na  „siateczkę”, pokonał bramkarza Rafała Kiszczaka. W chwilę później Kuba trafił  z dystansu w słupek, a w następnej zgrał  piłkę idealnie do Damiana Pałamarczuka i było 2:0.  Później mieliśmy okres gry, w którym beniaminek rozkręcił się (podobał się szczególnie Mariusz Młynarczyk, nie tylko twardo walczący w środku pola, ale jeszcze próbujący nękać rywali strzałami z dystansu). Niestety , tak jak i w poprzednich pojedynkach, niezła gra nie przełożyła się na rezultat. Co gorsze, w  25 minucie KCP znowu szarpnęło i zaaplikowało andrychowianom kolejne dwie bramki, bolesne, bo „do szatni” (Pałamarczuk i Rafał Janosz).

W drugiej odsłonie  niewiele się zmieniło. Muzycy przeważali . ale większość akcji zatrzymywała się na dobrze dysponowanym bramkarzu Rafale Kiszczaku ( przykra wpadka przydarzyła mu się dopiero w 34 minucie – po jednej z akcji wypiąstkował piłkę wprost na plecy Mateusza Piskorka i ta – odbiwszy się od nich jak od ściany – wpadła do bramki.

Szóstą, bodaj najładniejszą, bramkę zaliczył Marcin „Misiu” Matusiak  (minął zwodem ciała najpierw obrońcę, a potem bramkarza i wpakował piłkę do „pustej” bramki); oczywiście musiał  „opieczętować”  zdobycz tradycyjną „L-ką”. Ostatni, siódmy gol był autorstwa Kuby Migdałka.

Osiedlowcy najbliżej zdobycia bramki byli w 42 minucie meczu , kiedy to Mirosław Sołtysik z linii bramkowej trafił piłką  w Wojtka Wiktora. A będąc już w temacie Wojtka, trzeba wspomnieć, że  golkiper KCP Team  w tym meczu znakomicie  dyrygował zespołem. Tak trochę w stylu: na „dobrego policjanta”. Bo za złego  robił Rafał Janosz – on też mobilizował i podrywał do wysiłku kolegów, ale w bardziej radykalny sposób . Zabawnie było w końcówce meczu, kiedy to „Janek” urwał się obrońcom, przebiegł samotnie niemal całe boisko i w idealnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. Oczywiście  muzycy, pewnie żeby utrzymać dobre relacje ze  swoim „złym policjantem”, a przynajmniej mu się nie narazić, jak jeden mąż krzyknęli (ku pokrzepienia serca?): „nic się nie stało..” na co ten, jak na tego niedobrego przystało  z lekką irytacją, a nawet politowaniem, odpowiedział przeciagle: „no przecież wiem, że nic się nie stało..”

No bo rzeczywiście nic się nie stało. Przy 7:0 i minucie do końca nic złego stać się po prostu nie mogło.

Paweł Kłaput/ foto: Rafał Legień

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  .alf.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*