Relacja z 18. kolejki ALF w Nowej Wsi

ALF_NowaWiesPrzedstawiamy relację Pawła Kłaputa z 18. kolejki w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

24.09.2015.

 

Desperado Team – Andrychów FC  1:11

Coraz bardziej irytują mnie mecze w których padają  hokejowe wyniki. Nie tylko, że z natury są nudne i bezpłciowe, ale dlatego, że później, przy pisaniu, muszę się nieźle gimnastykować – i to nie tyle nad treścią, co raczej nad formą relacji..(ileż razy bowiem można, tak w kółko,  pisać: strzelił bramkę?!?).

Dziś nic z tego: zero formy, maksimum treści.

Przewaga AFC od początku do końca nie podlegała dyskusji. Stop. Osiem bramek czyli alftricka zaliczył Kamil Kozłowski. Stop. Jeszcze jeden mecz i pewnie wyjdzie na lidera strzelców. Stop. Dwie bramki zdobył Seweryn Łysoń. Stop. Jedną Grzegorz. Stop. Kapitan Nalef. Stop. Honorowe „oczko” dla niebieskich zaliczył Rafał Klęczar. Stop. Po zagraniu Kamila Forysia. Stop. Kończę, bo się rozpisałem. Stop!

 

K3 – Bajer  6:3

Mecz, tak na dobre, rozpoczął się w okolicach 5 minuty, kiedy to po zagraniu  Mariusza Żurka, Rafał Fabia z metra, nie trafił głową do bramki. Niejako w rewanżu, w 8 minucie, po uderzeniu Jakuba Hinza, przy „dobitce” wypuszczonej z rąk bramkarza piłki, nie popisał się Wacek Faron – zamiast uderzyć lewą nogą, próbował zrobić to tą ponoć „lepszą”, prawą – z wiadomym skutkiem.

Pierwszy gol padł w 12 minucie –  Tomek Kojder, płaskim strzałem obok słupka, nie dał szans Andrzejowi Sadlikowi. Dosłownie kilka sekund później, po wznowieniu ze środka, do wyrównania doprowadził „solarz” Fabia (uderzył piłkę w „krótki róg” bramki).

W 14 minucie Faron przytomnie przechwycił złe wybicie golkipera ( bajeranci mieli większe pretensje do Edwarda ”Seniora”  Masa, który dość beztrosko i bardzo ryzykownie zagrał mu piłkę) i bez patyczkowania się przymierzył zza „szesnastki” (futbolówka z potężną siłą uderzyła w wewnętrzną część poprzeczki i wpadła do bramki).

W 15 minucie mieliśmy na New Village Stadium do czynienia z bezprecedensową sytuacją – arbiter przyznał czarnym koszulom rzut karny za rzekoma „rękę” Żurka – protestującemu napastnikowi Bajeru nieoczekiwanie w sukurs przyszedł księgarz Sebastian Mysłajek (był najbliżej całej akcji) i  arbiter pod wpływem jego sugestii.. zmienił decyzję. Brawo! Zielona kartka dla „Mysłaja”!

W 19 minucie groźną kontrę wyprowadzili bajeranci (Fabia-Żurek) i doprowadzili do wyrównania na 2:2 (bramka Mariusza).

Druga połowa zaczęła się od mocnego wejścia Marcina Złockiego, który niesygnalizowanym strzałem z dystansu kompletnie zaskoczył Sadlika. Przez następne kilkanaście minut mieliśmy okres chaotycznej gry, z kilkoma, dobrymi sytuacjami po obu stronach.

W 39 minucie Rafał Fabia  „urwał sie” wzdłuż linii „szesnastki”  i ładny uderzeniem po przekątnej doprowadził do remisu 3:3 (bramkarz K3 i zarazem kapitan, Michał Wysogląd, mając po tej akcji spore pretensje do kolegów z obrony krzyknął wściekle: ”panowie! k….  co strzał to bramka!”)

Na ich szczęście było to już ostatnie trafienie Bajeru. Do końca meczu bramki strzelały już tylko czarne koszule:  dwukrotnie Faron (raz, po uderzeniu z ”pierwszej piłki”, dwa, po zawiązaniu obrońcy „w supeł”) oraz Jakub Hinz („dobił” piłkę po strzale Przemysława Łaty).

W końcówce meczu bajeranci mieli wyborną szansę na zmniejszenie rozmiarów porażki, jednak szybką kontrę tria: Sadlik-Fabia-Brońka, ten ostatni zwieńczył efektownym kopnięciem w nieboskłon. Szkoda..

PS  Do bogatej galerii bajerowych golkiperów, w 43 minucie spotkania, dołączył Edward Senior Mas.

 

Chłopaki Z Ośki – Mistrzowie Osiedla  3:4

Mecz zapowiadał się ciekawie, bo oba zespoły potrafią zagrać „dynamiczną, zaangażowaną piłkę”.  I tego wieczoru taką zagrały.

Mariusz Młynarczyk, pomocnik andrychowian,  już na samym początku spotkania oddał kilka groźnych , ale minimalnie niecelnych strzałów z dystansu( po jednym z nich, piłka musnęła zewnętrzny słupek), z drugiej strony bramkarza andrychowian, Rafała Kiszczaka, „zatrudnił” równie niebezpiecznie Damian Wójcikiewicz. Na pierwszą bramkę czekaliśmy do 8 minuty. Wtedy to wbiegający w pole „szesnastki”  Sebastian Zając podał piłkę do Jacka Urbańskiego, a ten, w ciemno, zgrał mu ją idealnie „z deski w punkt”, tak, że napastnikowi Ośki nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do siatki. W chwilę później Zając mógł zdobyć druga bramkę, jednak tym razem pojedynek „sam na sam” z Kiszczakiem przegrał.

W 16 minucie na indywidualną akcję zdecydował się obrońca Andrzej „Hesus” Bieszko i miał dużą szansę na zdobycie wyrównującego gola, niestetypo jego strzale, lot zmierzającej do braki piłki, przerwał przebiegający przypadkowo przez „piątkę”, kolega z zespołu, Kamil Kiszczak (Kamil miał w ogóle spore problemy z adaptacja i wejściem w ten mecz, stąd podenerwowany, próbował odreagować i „zwalić” problem na arbitra, ale arbiter – nie w ciemię bity! – nie dał się i odesłał go wraz z problemem do narożnika, to znaczy  na dwie, pokutne minuty).

W 18 minucie Mateusz Śleziak uderzył mocno i precyzyjnie – jednak piłka po odbiciu się od jednego i drugiego słupka wyszła w pole.

Końcówka pierwszej połowy to prawdziwy zamek hokejowy w wykonaniu Chłopaków z Ośki. Przez osiedlowców szczęśliwie przetrzymany.

Druga odsłona zaczęła się znakomicie dla „żółtej ośki nawodnej” – w 28 minucie Damian Wójcikiewicz odegrał piłkę z „klepki” do Krzysztofa Mazgaja i na tablicy mieliśmy już wynik 2:0.Niezrażeni takim obrotem sprawy andrychowianie  próbowali od razu odrobić straty (aktywny Młynarczyk), ale udało się dopiero w 35 minucie, kiedy to tenże sam Młynarczyk, pięknym uderzeniem zza połowy boiska pokonał awaryjnego bramkarza rywali, Radka Oczkę. W 40m  minucie Młynarczyk, w sporym zamieszaniu podbramkowym, trzykrotnie, raz za razem, próbował zmusić do kapitulacji golkipera Ośki, ale dopiero to trzecie „podejście” zakończyło się sukcesem. Remis 2:2 zmusił kęczan do korekt w ustawieniu (grający dotąd  w tyłach Mateusz Śleziak  przeszedł na „szpicę”). Nie na wiele to się jednak zdało, bo odrodzony beniaminek poszedł za ciosem i zdobył kolejne bramki (konkretniej:  to pomocnik beniaminka, Mariusz, Mariusz Młynarczyk, zdobył dla beniaminka bramki).

W końcówce meczu, przy stanie 4:2 dla osiedlowców, Ośka przystąpiła do generalnego szturmu, ale Rafał Kiszczak (obok Młynarczyka, najlepszy zawodnik Mistrzów Osiedla) bronił jak w transie i zaskoczyć  dał się  tylko raz –  w ostatniej minucie meczu piłkę do siatki wepchnął Wójcikiewicz.

25.09.2015

KCP Team – Kojoty  5:2

Pojedynek czołowych zespołów stał na dobrym poziomie, choć jeżeli ma być szczery liczyłem  – biorąc pod uwagę ostatnie mecze -na ciut..ciut.. większą determinację kojotów.

Początek spotkania ostrożny w wykonaniu obu ekip. Dokładna, asekuracyjna gra w środku pola i bezpieczny” ostrzał z dystansu. W 4 minucie jako pierwszy status quo złamał napastnik stada, Kuba Gaweł (wygrał bezpośredni pojedynek biegowy „bark w bark” z Mateuszem Piskorkiem i sprytnym kopnięciem posłał piłkę obok interweniującego Wojtka Wiktora), ale jeszcze w tej samej minucie padło wyrównanie – Michał „Picza” Pietrzykowski wykorzystał błąd bramkarza Maćka Krzemienia. W 9 minucie było już 2:1 dla KCP Team- rzut karny za nieprawidłowe powstrzymywanie Pietrzykowskiego w „szesnastce”, wykorzystał Artur Grządziel. W 12 minucie bramkę dla kojotów zdobył szarpiący Arek Orlicki, „czujny” Pietrzykowski nie dał się jednak długo cieszyć stadu. W 17 minucie, po otrzymaniu piłki ze skrzydła, uderzył bez przyjęcia i Krzemień  musiał znów wyciągać z siatki. W końcówce pierwszej połowy dwie niezłe sytuacje stworzyli sobie: Kuba Migdałek i Michał Pietrzykowski, ale obaj, solidarnie przestrzelili. Podsumowując pierwszą połowę, mecz wyrównany, z lekką przewagą muzyków, ale bez „szału” jeżeli chodzi o tzw. idealne sytuacje.

W 28 minie spotkania świetną akcję zainicjował Rafał „Janek” Janosz –  przejął piłkę na swojej połowie i zagrał ją precyzyjnie, przez pół boiska, do Migdałka, ten jednak trafił prosto w bramkarza. Podobnym, a kto wie, czy nawet nie piękniejszym podaniem popisał  się w minutę później Artur Grządziel – on też z własnej połowy boiska zagrał prostopadłą, idealną piłkę w „uliczkę” między rywali do wychodzącego na pozycję Mateusza Piskorka. Kapitan KCP Team wyprzedził bramkarza i czubkiem buta skierował ja do bramki. W 31 minucie Janosz zanotował asystę przy bramce zdobytej przez Migdałka (5:2). I na tym zdobywanie bramek skończyło się. Stwarzanie sytuacji i strzelanie – nie. Z ciekawszych wspomnieć należy indywidualną kontrę „Piczy” zakończoną na bramkarzu, zmarnowaną, kapitalną okazję Damiana Pałamarczuka (niecelnie uderzył z 5 metrów), przebojową akcję Orlickiego („Aro” niesamowitym dryblingiem pokonał całe boiska, jednak w samej końcówce został „skasowany” zagraniem faul rywala), strzał Gawła z rzutu wolego po „zewnętrznym słupku” i na koniec „setkę”Adriana „Majkiego”  Majkucińskiego.

Jak z powyższej set-listy widać – emocji nie brakowało.

 

Ultras Kęty – Niezniszczalni  10:3

Zaczęło się zgoła sensacyjnie, ale w meczach „potentatów” z „maluczkimi”  tak to niekiedy bywa („maluczcy” mają swoje pięć, często pierwsze pięć minut). WI w tych pierwszych pięciu minutach, a konkretnie w 4 minucie,  Artur Gasidło zagrał piłkę „w uliczkę” Tomaszowi Sadlikowi  i niebiesko-czarni wyszli na prowadzenie. W chwilę później, pięknym uderzeniem z dystansu, wyrównał kapitan ultrasów Bogumił „Oleś” Olesiak. Powtórnie niezniszczalnych na prowadzenie mogli wyprowadzić : Amadeusz Pasieka i Artur Gasidło, ale ten pierwszy, po „prezencie” od obrońcy kęczan, trafił w słupek, a ten drugi, z kilku metrów przestrzelił.

W 19 minucie na indywidualną akcję z połowy boiska zdecydował się Wojtek Wilk – „pokręcił” kilku niezniszczalnymi i posłał piłkę do siatki, technicznym, lekko kręconym po „długim rogu”, strzałem.

W 20 minucie pokazał się Wojtek Jura (wygrał bezpośrednie starcie z Arturem Haratem i już przez nikogo nie niepokojony – po położeniu bramkarza „na glebę” – spokojnie posłał piłkę do siatki). W 23 Wojtek zaliczył asystę, bo to po jego podaniu kolejnego gola dla żółto-czerwonych zdobył Adam Hawro. Ostatnia bramka w pierwszej połowie była autorstwa Mateusza „Żurawia” Musiała.

W drugiej odsłonie ultrasi nie zamierzali zwalniać tempa i strzelili tyle bramek ile w pierwszej – Herzyk trafił po uderzeniu z dystansu. Stop. Jura, po uderzeniu technicznym. Stop. Hawro po kontrze z Jurą. Stop. Nycz z dystansu, ze sporym udziałem brzucha bramkarza Mariusza Furmańskiego, pod którym to brzuchem piłka chytrze prześlizgnęła sie. Stop. Nycz z dystansu, tym razem bez udziału brzucha Mariusza Furmańskiego. Stop. Honorowe „oczka” dla niezniszczalnych zdobyli Amadeusz Pasieka i Tomek Sadlik. Stop.

 

Włatcy Stadionuf – Oldboys Beskid Andrychów  6:1

Mecze oldbojów Beskidu z włatcami zawsze należały do ciekawych i zaciętych,  a że zazwyczaj towarzyszyła im duża dramaturgia  zyskały zasłużony status  -owego klasyka. Z racji kozackich inklinacji obu ekip także status meczu „o podwyższonym ryzyku”.

Zaczęło się nieźle.. po milczącym i spokojnym występie kojotów i  muzyków , New Village Stadium wypełniło się pohukiwaniami, okrzykami i wrzaskami, od których uszy mogły puchnąć, ale co tam!.. przynajmniej wiadomym  było, że coś się dziać będzie. I działo się – tyle, że bez żadnej brawury i harcowania. Za to zimnokrwiście (do czasu) i z wyrachowaniem szanowali piłkę, grali dokładnymi, bezpiecznymi podaniami, starając sie wciągnąć rywali na swoją połowę (ot. takie piłkarskie szachy, no może warcaby).

W 10 minucie zaiskrzyło w starym stylu po raz pierwszy – bramkarz  Marek Kudłacik bardzo, ale to bardzo ryzykownie interweniował  rękoma powyżej  linii „szesnastki”, sędzia tego nie dostrzegł i starszym panom się upiekło. Później odnotowaliśmy kilka ładnych uderzeń andrychowian (Józef Ryłko, Janusz „Balon” Cholewa, Łukasz Smaza), pewnie obronionych przez Mateusza „Bono” Gawędę. W 20 minucie padła pierwsza w tym meczu bramka – Mateusz „Kicek” Królicki uderzył z dystansu i piłka zatrzepotała w siatce oldbojów. Wyrównani nastąpiło w 23 minucie, kiedy to prawym   „skrzydłem” przedarł się Janusz Cholewa i .. deczko anemicznym strzałem zaskoczył golkipera kotłów.

Tuż po gwizdku arbitra, wznawiającym drugą odsłonę, kontrę na dwa podania  wyprowadzili bracia Makowscy (Szymon i Rafał) i w jej finale zgrali piłkę do Seratowicza, a „Serek”.. cóż.. „Serek” płaskim uderzeniem umieścił ją w bramce andrychowian.

Od tej chwili atmosfera meczu zaczęła gwałtownie szczytować , rozpoczęły się sławetne przepychanki czy nawet bitwy „o aut”, a potem nastąpiło pięć minut, które wstrząsnęło starszymi panami spod Pańskiej Góry .Otóż od utraty drugiej bramki oldboje zdecydowali się na bardzo ryzykowną i czytelną opcję gry – zaczęli wychodzić całym zespołem wysoko w pole, a jedynym obrońcą i zarazem głównym rozgrywającym,, do którego szły niemal wszystkie podania i od którego zaczynały się niemal wszystkie akcje, uczynili ..golkipera Marka Kudłacika (grał teraz na środku boiska). Jak mówią: saper myli się ponoć tylko raz – przy takim ustawieniu, pozostawiony kompletnie bez wsparcia i asekuracji bramkarz nie mógł się pomylić ani razu, ale pomylił się – po jego błędzie piłkę przechwycił Paweł Seratowicz i precyzyjnym lobem posłał ją do opuszczonej bramki. Nie minęła minuta, a Kudłacik znowu musiał wyciągać piłkę z siatki – Seratowicz tyłem głowy ponownie go przelobował. Andrychowianie odkryli się teraz zupełnie i stracili kolejną bramkę (po szybkiej kontrze duetu: Seratowicz-Makowski strzał na bramkę oddał Rafał Makowski, Kudłacik piłkę odbił, ale przy dobitce młodszego „Kreta” był bezradny (w 44 minucie Rafał mógł zdobyć kolejnego gola, ale z 1 metra, fatalnieprzestrzelił).

W końcówce spotkania oldboje „poszli na całość” i zaatakowali, ale „Bono” i spółka – pomni historii (tak..tak.. prowadzili już kiedyś z Beskidem 5:1 i mecz przegrali!), nie dali się tym razem zaskoczyć. Napór przetrzymali i co więcej skuecznie skontrowali (kropkę nad „i” postawił Paweł Seratowicz – kropnął mocno z dystansu, a piłka przełamawszy paluchy Kudłacikowi i wpadła do siatki).

I tak to uczeń – przynajmniej w tym pojedynku – przerósł mistrza.. a puentą tej relacji niech będzie wypowiedź kapitan włatcuf stadionuf, Artura Legienia: „tak jak kiedyś twierdziłem, że Beskid gra najlepszą „klepę” w lidze, tak po wczoraj, śmiem twierdzić, że takiej dezorganizacji w grze obronnej w dawno nie widziałem”.

Trudno się nie zgodzić..

PS klasyk klasyki, aleco to byłby klasyk bez kartoników.. więc kartonik musiał być i był! Łukasz „Smazik” Smaza miał spore kłopoty z pogodzeniem się z wysoką porażką i w końcówce meczu wszedł w ostry, bardzo emocjonalny spór z arbitrem, za co otrzymał „czerwień” i „zwolnienie dyscyplinarne” – szczęście w nieszczęściu  – z jednego meczu. Tylko jednego.

ORLIK_ALF

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*