Relacja z 16 kolejki ALF w Nowej Wsi

Liga piłkarska - podsumowanieZapraszamy do lektury relacji z 16 kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi. Autorem tekstu jest Paweł Kłaput.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

10.09.2015

Bajer – Ultras Kęty  2:13

Ultrasi urządzili sobie na początku meczu prawdziwy blitzkrieg i później mieli już tylko z „górki” czyli:lekko.. łatwo ..i przyjemnie (w 1 minucie Adam Hawro wykorzystał błąd obrońców Bajeru i strzelił bramkę, w 5 minucie Wojtek Wilk przyłożył w samo „okienko” i było  2:0, a w 6 minucie – ponownie – na listę wpisał się Hawro). W 7 minucie Paweł Gizicki na  moment przywrócił bajerantom nadzieje (ładne, płaskie uderzenie po „długim słupku”), ale za chwilę, niezwykle skuteczny tego wieczoru, Adam Hawro podwyższył na 4:1.

W tym momencie w szeregach ekipy Masów nastąpił pierwszy, werbalny zgrzyt,  w wyniku którego do bramki, za Andrzeja Sadlika wskoczył nieoczekiwanie..snajper Mariusz Żurek). Ta desperacka próba nie na wiele się zdała (Wilk z kontry zdobył 6 gola) i  Bajeranci i za Żurka między słupki wrzucili Sylwka Bączka  (popularny „Dziadek” początek miał dobry, obronił groźny strzał, ale później wszystko wróciło do normy – na 6:1  bramkę strzelił Mateusz Musiał, a na 7:1, po rozklepaniu w dziecinny sposób defensywy, Wojtek Wilk).

Druga połowa był niemal identyczna jak pierwsza  z tą tylko różnicą, że ultrasi strzelili o dwie bramki mniej ( a właściwie o trzy mniej , bo jedną z nich Bajer wbił sobie sam w bardzo finezyjny, wręcz „bilardowy” sposób – Paweł Gizicki chcąc w niebezpiecznej sytuacji wyekspediować piłkę w pole, nastrzelił nią Edwarda Masa i stało się..)

Nie będę się znęcał nad Bajerem , bo kiepsko to dziś wyglądało i już bez opisywania okoliczności podam pozostałych strzelców: Hawro.. Wilk..znowu Hawro.. wspomniany wcześniej samobój..Kamil Mas (oczko dla Bajeru).. i Wilk).

Na bezrybiu i rak ryba – w tym mało ciekawym meczu  dwa momenty dodały mu kolorytu: pierwszy, to ten utrzymany nieco w monty pythonowskim klimacie, gdy bramkarz kęczan, Marek Mika, pomaszerował  sobie beztrosko ku linii bocznej zrzucić z siebie krepującą bluzę, a któryś z rywali, korzystając z niecodziennej okazji,  przytomnie ”kropnął” ze swojej połowy  na bramkę, niestety trafiając w słupek oraz  – drugi – kiedy zaiskrzyło pomiędzy rosłym Mateuszem Musiałem zwanym z racji charakterystycznej postury „Żurawiem” i mniej rosłym – ale tylko trochę – Edwardem Masem (obaj przystawili się do siebie klatami jak bokserzy przy ważeniu..chociaż precyzyjniej mówiąc, jeden, ten mniejszy, przystawił się klatą, a ten drugi, większy, bo tak jakoś wyszło, brzuchem).

Oldboys Beskid Andrychów – Chłopaki z Ośki  1:12

Pełniący na czas leczenia kontuzji funkcję menedżerska , Sebastian Pilarski, patrząc na kadrę „odrodzonej” Ośki,  stwierdził przed meczem z rozbrajającą i chyba racjonalną szczerością, że ugranie jakiegoś punktu będzie graniczyło z cudem – andrychowianie przyjechali na New Village Stadium skromną siódemką (spóźniony kapitan Grzesiek „Kucyk” wypadł ze swojego „garbuska” w piłkarskim kostiumie), a że w trakcie meczu kontuzji uległ Leszek Książek, grali praktycznie gołą szóstką.

Chłopaki z Ośki, w nowych, bursztynowych koszulkach, opalone po wakacjach w żarze tropików, skorzystały z „prawa Pałamarczuka” (patrz podobne: prawo Bosmana) i wzmocniły się internacjonałem Mateuszem Śleziakiem, który wniósł w wianie trudną do przecenienia jakość i w pełni wypełnił lukę po Kubie Januszyku.

Mateusz rozpoczął też  festiwal strzelecki, a w pierwszej połowie kontynuowali go bezlitośnie: Sebastian Zając, ponownie Śleziak, Konrad Wrona, dwukrotnie Szymon Gałuszka, Przemek Śleziak i ponownie Wrona. Andrychowianie odpowiedzieli tylko wolejem Książka i głośną dyskusja z arbitrem w temacie rzekomo nieprawidłowych zmian, dokonywanych przez Ośkę, dodam dyskusją jałową i bezprzedmiotową, bo  nie mającą żadnego realnego  wpływu na przebieg i wynik meczu.

 W drugiej odsłonie prezesom pozostało już tyko walczyć o jak najmniejszy rozmiar klęski. Skończyło się na 12:1 (czyli mniej więcej jak rok temu, gdy polegli w stosunku 13:3), a bramki strzelali: Mazgaj dwie, Sebastian Zając i na koniec, ten, który zaczął czyli Mateusz Śleziak.

Honorowego gola dla Beskidu zdobył Łukasz „Fadromka” Lachendro.

Kęczanie na tle rywali, zaprezentowali się znakomicie i żałować należy, że na początku rundy jesiennej,  tak zupełnie beztrosko i bezsensownie oddali walkowerem dwa mecze, bo przy takiej dyspozycji mogliby się szybko zakręcić wokół ścisłego szczytu tabeli.

K3 – Mistrzowie Osiedla  0:2

Mistrzowie Osiedla zaliczyli „wejście smoka” – w 1 minucie Sołtysiak z szybkiej kontry przyłożył w samo „okienko” i Michałowi Wysoglądowi, skądinąd znakomitemu golkiperowi, pozostało tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Ta bramka na dobnych kilkanaście minut zdeterminowała sytuację na boisku – beniaminek cofnięty na swoją połowę szukał kolejnych szans w kontrach (Kamil Kiszczak, Tomek Lach), a K3, deczko pogubione i bez większego konceptu, próbowało zmienić ten stan rzeczy (groźne uderzenie Sebastiana Mysłajka, obronione przez Rafała Kiszczaka).

W 19 minucie Alan Matusiak podwyższył na 2:0 i takim wynikiem skończyła się pierwsza połowa.

W drugiej odsłonie księgarze próbowali odrobić straty, grali aktywnie, ale  w ich poczynaniach zbyt wiele było egoistycznego działania, stąd wynik nie uległ już do końca zmianie (osiedlowcom, cofniętym roztropnie na swoją połowę i grającym wybitnie z kontry też nie udało się powiększyć konta, choć okazji ku temu mieli kilka – Kamil Kiszczak najpierw posłał piłkę z metra nad poprzeczkę, a później  w słupek, z kolei Mariusz Młynarczyk, po minięciu obrońcy, uderzył  minimalnie obok bramki).

Rozmiary „angielskiej” porażki mógł zmniejszyć w 42 minucie Tomek  „Łidżet” Kojder, ale na posterunku był Kiszczak. Rafał Kiszczak. I strzał obronił.

Dobre, żywe spotkanie..:-)

PS Mistrzowie Osiedla wiosną zapłacili „ klimatyczne” (inni nazywają to: „frycowe”), a teraz, gdy już okrzepli,  z każdym meczem nabierają rozpędu i  ich ogląda się  z coraz większą przyjemnością.

11.05.2015

KCP Team – Andrychów FC

Szlagier przełożony.
Na kiedy? Nie wiem.

Niezniszczalni – Kojoty  0:12

Mecz bez specjalnej historii. Niezniszczalni zaczęli grę w piątkę. Stado, olawszy nagrodę fair play,  zaczęło regulaminową szóstką i już w pierwszej minucie zdobyło bramkę (z dystansu trafił Mateusz Majda).  W 3 minucie siły na boisku – przynajmniej kadrowo –  wyrównały się. Na New Village Stadium  dotarł bowiem Damian Dwornik, spóźniony, bo go..cytuję: ” dziecko nie chciało puścić”. W piątej minucie pojawił się kolejny niezniszczalny,  Amadeusz „Amadeo” Pasieka, ale tu w temacie spóźnienia brak danych. Te uzupełnienia nie wniosły jakiejś wymiernej zmiany w jakości gry i kojoty spokojnie punktowały rywali. W 10 minucie drugiego gola zaliczył Kuba Gaweł. Trzecia bramka była golem samobójczym ( po rzucie z rogu, bramkarz Mariusz Furmański niefortunnie wepchnął piłkę do swojej bramki).W 18 minucie ponownie piłkę w siatce umieścił Gaweł. W 22 minucie niezniszczalni mieli najlepszą okazję na zdobycie gola –  Pasieka sprytnie uderzył tyłem głowy, ale Piotrek Wróbel był na posterunku i nie dał się zaskoczyć. W samej końcówce  swojej szansy szukał Daniel Ferreri – najpierw trafił w słupek, a w chwilę później przedobrzył  z „piętką” i ostatecznie w pierwszej połowie na listę strzelców się nie wpisał.

Druga połowa zaczęła się od zielonych kartek* – ode mnie – dla Mateusza Kurca i  Daniela Ferreriego za przyznanie się, wbrew decyzji arbitra, do tego, że „rogu nie było”.  W 29 minucie wreszcie wstrzelił się „Ferri” i zaliczył bramkę na 5:0.

Kojoty zdominowały plac gry, ale ze zdobywaniem następnych bramek miały spory problem, bo niezniszczalni – w najprostszy – sposób, wykopując z pełną premedytacją piłkę za płot  wybijali rywali z uderzenia.  W 31 minucie szóstego gola dla stada zdobył Jan(ek) Królicki, a w 3 minuty później siódmego zapisał na swoim koncie Arek Orlicki

 W tym momencie zazwyczaj spokojnemu i dystyngowanemu kapitanowi niebiesko-czarnych, Krzysztofowi Szumowskiemu, puściły nerwy i  po raz pierwszy na murawie NVS  usłyszeliśmy  tak „soczystą wiązankę” w jego wykonaniu.

A stado nie odpuszczało. W 42 minucie Królicki zdobył ósmą bramkę –  troszkę przypadkowo, bo w zamierzeniu miała to być „wzrzutka na walkę” , a wyszedł z tego ładny, techniczny strzał.

W tym z kolei momencie  zazwyczaj.. stop!  W tym z kolei momencie Damianowi Dwornikowi puściły nerwy i najbardziej barwna postać niezniszczalnych po zademonstrowaniu  ataku a’la Karate Kid, a potem symulowanej kontuzji, wrzasnęła do arbitra: „sędzia! ślepy jesteś?!? okularów nie masz?!?” Sędzia może i okularów nie miał, ale kartki jak najbardziej i krewki futbolista po obejrzeniu żółtego kartonika wylądował na dwie minuty poza boiskiem.

Na 4 minuty przed końcem meczu bramkę, uderzeniem z dystansu, zdobył Kuba Gaweł, na 3 minuty przed końcem sztuki tej dokonał – po podaniu Kurca -Daniel Ferreri, a  na dwie minuty przed końcem meczu, po świetnie rozegranej „z klepki” akcji w trójkącie Gaweł- Ferreri Kurec, „Kalosz”.

Ostatnią bramkę,  zaklepującą klasyczny „tuzinek”, zdobył Ferreri.

* pomysł na zieloną kartkę pochodzi z z Włoch i tam będzie testowany w serie B – najkrócej mówiąc chodzi w nim o to by nią nagradzać zawodników za postawę fair play. 

Desperado Team – Włatcy Stadionuf  2:7

Niebiescy zaczęli całkiem..całkiem –  w 2 minucie Kamil Foryś posłał precyzyjnego crossa do Piotrka Adamusa, ten uderzył jak stał, ale piłka zatrzepotała.. na bocznej siatce. Później już nie było tak fajnie. Włatcy Stadionuf zepchnęli ekipę Desperado Team do..desperackiej obrony i przystąpili do regularnego, zmasowanego ostrzału, który zakończył się do przerwy tylko jednym, „wymęczonym” dopiero w 25 minucie, golem Kamila Kasperczyka (piękne, półgórne uderzenie z „pierwszej piłki, w sam „róg” bramki). To, że w pierwszych 25 minutach niebiescy nie stracili więcej bramek, było zasługą  bardzo dobrej postawy kapitana i zarazem bramkarza Tomka Harężlaka oraz defensora Rafała Limowskiego, którzy ofiarnie  i skutecznie zatrzymywali akcje kotłów.

Druga polowa zaczęła się od potężnego uderzenia Rafała Makowskiego w zewnętrzny „winkiel” bramki (motor napędowy włatcuf znowu miał pecha, piszę znowu, bo w pierwszej połowie trafił w słupek). Co nie udało się Rafałowi, udało się „Gumisiowi” Gumulakowi – filigranowy napastnik  w stylu starego mistrza Gerda Millera ( z racji braku „umlautów” tak piszę to nazwisko) zakręcił na „szesnastce i posłał płaskiego „szczura” w przeciwległy róg bramki. 2:0 uspokoiło i uśpiło nieco włatcuf, ale prezesa Andy’ego, ambitnie rejestrującego wydarzenie, wyraźnie wkurzyło, bo poirytowany nie na żarty, rzucił w stronę swoich zawodników gromkie i niecenzuralne.. nie!..nie sorrki.. nie  zacytuję..było zbyt niecenzuralne!

Niecenzuralne.. niecenzuralnym..ale chyba podziałało! W 37 minucie z kontry dwójki Kasperczyk-Paweł „Serek” Seratowicz na 3:0 podniósł ten pierwszy , a w chwilę później, z niemal identycznej kontry tego samego składu, ten drugi.

Po tych bramkach defensywa Desperado Team zaczęła  coraz mocniej „trzeszczeć w szwach” – po ewidentnym błędzie obrońców piątego gola dla włatcuf zdobył..ex-desperadowiec, Szymon Makowski.

Na 5:1,  gola z kontry, zdobył Adam Klęczar, ale zaraz po nim szóstą bramka padła łupem przyczajonego tygrysa..ukrytego smoka z Brzeszcz.. „Gumisia” Gumulaka.

Na dwie minuty przed końcem spotkania na list strzelców, zaskakującym strzałem  po przekątnej,  wpisał się kapitan Artur Legień.

Na te same dwie minuty przed końcem ładnie powalczył na środku boiska z bramkarzem Mateuszem Gawędą, Rafał  Limowski – wygraną piłkę zgrał do Rafała Klęczara i „długi” napastnik niebieskich  ustalił ostatecznie wynik meczu.

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*