Nie udało się LKS Niwie pokonać Przeciszovii…

Niestety Niwa Nowa Wieś po raz trzeci poległa w finale pucharu Polski na szczeblu podokręgu Oświęcim. W spotkaniu z Przeciszovią Przeciszów piłkarze Niwy przegrali 1:2, mimo tego, że do przerwy prowadzili jedną bramką. W spotkaniu pełnym emocji po raz kolejny potwierdziły się słowa, że „oświęcimscy” sędziowie do najlepszych nie należą…

 

Niwa Nowa Wieś – Przeciszów 1:2 (1:0)
1:0 – Przemysław Dudzic 9′ (k)
1:1 – Wojciech Góral 65′ (sam.)
1:2 – Mariusz Gałgan 80′
Sędziował: Przemysław Greń (Oświęcim).
Niwa: Jacek Felsch  – Szymon Nowicki , Andrzej Tomala , Wojciech Góral , Tomasz Chwierut – Sebastian Kajor , Mariusz Piskorek (61′ Bogdan Swarzyński), Piotr Merta (75′ Lucjan Stawowczyk), Łukasz Ryłko – Przemysław Dudzic, Adam Żmuda.
Przeciszovia: Krzysztof Flejtuch  – Michał Wanat (80′ Damian Bartula), Konrad Waś, Krzysztof Majcherczyk, Tomasz Orzechowski – Damian Romanek , Łukasz Matla, Rafał Mikołajczyk  (90′), Adrian Kasperek (62′ Tomasz Całus) – Mariusz Gałgan , Konrad Całus.
Sobotni finał w Nowej Wsi zaczął się bardzo dobrze dla naszych piłkarzy, którzy wraz z pierwszym gwizdkiem osiągnęli sporą przewagę. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 9 minucie Niwa wyszła na prowadzenie. W polu karnym „podcięty” został Sebastian Kajor, a jedenastkę na gola zamienił Przemysław Dudzic. Piłka po jego strzale obiła jeszcze słupek bramki i ugrzęzła w siatce.
W taki sposób Przemysław Dudzic (nr 14) wyprowadził Niwę na prowadzenie.
Później piłkarze Niwy egzekwowali sporo rzutów rożnych, jednak niewiele z nich wynikało. Kilkakrotnie strzałów z dystansu próbował również Adam Żmuda, jednak było one albo niecelne albo zbyt słabe, więc nadal brzmiał 1:0. szukała akcji zaczepnych, ale brakowało dokładności. Dopiero po kilkunastu minutach strzałem z dystansu Jacka Felscha próbował postraszyć Rafał Mikołajczyk, ale uderzył niecelnie i w zasadzie to byłoby na tyle, jeśli chodzi o sytuacje gości w pierwszej części gry. Do przerwy miejscowi piłkarze – wydawałoby się – kontrolowali spotkanie i zasłużenie prowadzili.
Emocje zaczęły się po przerwie, nie bez udziału sędziów, którzy najwyraźniej nie mieli najlepszego dnia. Kolejny raz potwierdziło się, że jest uzależniona od dyspozycji swojego lidera – Mariusza Gałgana. Tym bardziej teraz, kiedy zespół z Podlesia osłabił się w przewie pomiędzy rundami, forma doświadczonego snajpera będzie na wagę złota. Zanim jednak do akcji wkroczył wspomniany Gałgan, gra na boisku bardzo się zaostrzyła i mecz przerodził się w istną wojnę. Arbiter spotkania niezliczone razy musiał użyć gwizdka, bo piłkarze obu ekip często faulowali. Jeśli chodzi o aspekty sportowe, to dogodną sytuację dla Niwy miał Łukasz Ryłko. Najpierw piłkę za obrońców posłał Mariusz Piskorek, a skrzydłowy Niwy mocno naciskany przez jednego z obrońców uderzył nieczysto i piłka padła łupem bramkarza. Po raz pierwszy Mariusz Gałgan dał się we znaki defensywie gospodarzy w 65 minucie. Wówczas napastnik gościu urwał się prawym skrzydłem po czym posłał płaską piłkę w pole karne, a próbujący interweniować Wojciech Góral wślizgiem wepchnął ją do siatki. Niwa mogła wyrównać kilkanaście minut później, kiedy to Przemysław Dudzic obsłużył idealnym podaniem Sebastiana Kajora, a ten w sytuacji sam na sam, zamiast strzelać zdecydował się na podanie do Adama Żmudy. Pomocnik Niwy zagrał jednak niedokładnie i najlepsza okazja dla Niwy w drugiej części gry przepadła. O tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą wiadomo nie od dziś, dlatego zdobyła swojego drugiego gola. W rolach głównych ponownie nie kto inny, jak Mariusz Gałgan. Tym razem napastnik Przeciszovii wypalił niczym z armaty z okolicy 20 metra, a piłka po odbiciu od poprzeczki zmieściła się w okienku bramki strzeżonej przez Jacka Felscha.
W końcówce meczu ciśnienie na murawie się podniosło, bo Niwa za wszelką cenę chciała wyrównać, a goście często w nieprzepisowy sposób próbowali interweniować. Jedną taką interwencją „popisał się” Krzysztof Flejtuch. Bramkarz Przeciszovii zaatakował wślizgiem Sebastiana Kajora z boku pola karnego i trafił go ewidentnie w nogi. Sędzia jednak bał się podyktować drugiego rzutu karnego dla gospodarzy i odgwizdał…rzut wolny z linii pola karnego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale Pana Przemysława Grenia nawet nie przekonał około 1 metrowy ślad w polu karnym po wślizgu golkipera gości…
Niestety na wyrównanie Niwie zabrakło już czasu i po raz trzeci z rzędu piłkarze Andrzeja Tomali musieli obejść się smakiem…
Tekst i zdjęcia:
___
My dalej kibicujemy Niwie Nowa Wieś  i trzymamy mocno kciuki za każdy następny wygrany mecz. Czasem jest wstępem do odnoszenia wielu dalszych sukcesów.
Tego się trzymajmy 🙂
___
Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*