ALFowe remanenty

Orlikowy Turniej dla NajmłodszychO tym co i jak na stadionie New Village Stadium w Nowej Wsi w kolejnej relacji Pawła Kłaputa.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

20.06.2014

Bajer – Drink Team 3:4

Bajer tradycyjnie rozpoczął w niepełnym składzie, na szczęście posiłki (posiłek) w osobie Mariusza Żurka nadciągnęły w miarę szybko i problem – od biedy – rozwiązał się. Pierwszy kwadrans meczu upłynął na wzajemnym badaniu się oraz kilku groźnych, ale niecelnych uderzeniach z obu stron. Mocno i celnie (a przede wszystkim skutecznie) w 16 minucie uderzył z dystansu Wojtek Zacny i drinkersi wyszli na prowadzenie. Niemrawy do tego momentu pojedynek nabrał tempa i zaostrzył się (w kulminacyjnym momencie defensorowi Pawłowi Gizickiemu, „co to nogi raczej nie odstawia” i grać twardo jak mało kto potrafi, skończyła się cierpliwość; poirytowany agresywną postawą młodszych rywali rzucił w kierunku „najostrzejszego” z nich ostrzeżenie: „synuś uważaj, bo ja też umiem grać ostro..” i – niewiarygodna rzecz! – ten lapidarny komunikat poskutkował, a nerwowe fluidy znikły jak ręką odjął).

Druga połowa zaczęła się od wyrównującej bramki Żurka, ale ten stan rzeczy trwał raptem kilkanaście sekund. Szybko, na 2:1, bramkę strzelił Zacny, a potem swoje trafienia dołożyli: samobójcze, któryś z bajerantów i ponownie Zacny (hat trick!) . Bajer do końca próbował coś zmienić, szarpał, stwarzał sytuacje (Żurek, Palma, Bogacz) i ambitnie gonił wynik, ale dogonić go nie zdołał. Dwa gole Jana Bogacza i Kamila Masa) pozwoliły „czerwonej latarni” Ligi ponieść honorowa porażkę i nic więcej.

 

Ultras Kęty – K3 5:4

W pewnej bardzo popularnej przed laty piosence leciało tak: „..bo nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go..ale by gonić go..”

Oj! Coś mi się wydaje, że gra księgarzy ostatnimi czasy do złudzenia przypomina ową zabawę w gonienie króliczka (czytaj: wyniku) bez ostatecznego złapania go (czytaj: punktów na koncie!). W pierwszej połowie meczu zawodnicy K3 – owszem – sporo strzelali (dość powiedzieć, że w jednej tylko w 17 minucie piłka trzy razy pod rząd w świetnych sytuacjach Jury, Kruka i Przemka Gałuszki, trafiała w słupek lub jego najbliższą okolicę), efekt był jednak zerowy. Za to rywalom wpadało do siatki prawie wszystko (trzy bramki: Mateusza Musiała, Adriana Ostrowskiego i Grzegorza Kudra). Gdy w pierwszej minucie drugiej odsłony czwarte trafienie zaliczył Wojtek Jura, wydawać się mogło, że będzie to cios ostateczny, ale nie.. 60 sekund później szczęście wreszcie uśmiechnęło się do czarnych koszul – po uderzeniu z dystansu (..i błędzie golkipera Przemka Krzywdziaka) Damian Flisek trafił do siatki i od tego momentu zaczęła się ostra pogoń za króliczkiem! Najlepszy snajper księgarzy, Łukasz Kruk, w krótkim odstępie czasu, trzykrotnie pokonał golkipera żółto-czerwonych ( szczególnie efektowna była bramka ostatnia, strzelona tyłem głowy) i już można było sądzić, że  króliczek został złapany. Niestety, w ostatniej akcji meczu, po potężnym uderzeniu Bogumiła Olesiaka i rykoszecie piłka wpadła do siatki obok kompletnie zdezorientowanego Michała Wysogląda..

Kolejnej szansy na dogonienie króliczka księgarze już nie otrzymali..

Bianconerri – Włatcy Stadionuf 3:10

W tym meczu faworyt był jeden i choć pierwszą bramkę, w 2 minucie meczu, zdobył nowy i zapewne jak w kilku innych przypadkach, epizodyczny nabytek zebr, Piotrek Bolek to sensacyjny wynik utrzymał się tylko minutę czyli do momentu w którym Mateusz Gębołyś, z karnego, wyrównał. W tej połowie władcy zdobyli jeszcze dwa gole (autorstwa Arka Bąka, ostatniego, filigranowego objawienia włatcuf) i na New Village Stadium, po 25 minutach mieliśmy typowo piłkarski wynik 3:1. Po przerwie piłkarski wynik zaczął systematycznie nabierać cech hokejowego – włatcy urządzili sobie ostre strzelanie (Rafał Ramenda 3 bramki, Mateusz Gębołyś też 3 i Wacek Faron – skromnie – 1). Bianconerri odpowiedzieli dwoma, honorowymi trafieniami (kolejnego epizodycznego transferu?) ex-ultrasa Mateusza Surmy.

Wygrana z zebrami ugruntowała wysoką pozycję włatcuf po „wiośnie”.

 

26.06.2014

 

Niezniszczalni – Kojoty 4:5

Końcówka rundy dla kojotów to istna droga przez mękę..i nie chodzi tu o grę (choć pewnie też), ale o to , że skład, a szczególnie kluczowa formacja „pomocy” ( Królicki, Ferreri i Orlicki tudzież snajper Gaweł) posypał im się zupełnie. Na ich szczęście bez punktowych konsekwencji, bo punkty po zaciętych bojach udawało się stadu boiskową krwawicą wydzierać i inkasować. Nie inaczej było i w tym spotkaniu. Występujący w optymalnym składzie Niezniszczalni postawili kojotom mocne warunki i chociaż pierwszą bramkę w meczu zdobył defensor stada Mateusz Kurec (i czapkę z głowy ściągnąłem, bo „Kalosz” przed meczem obiecał mi, że tej sztuki dziś wreszcie dokona i dokonał) to rywale szybko doprowadzili do wyrównania za sprawą Damiana Szpili.

W 10 minucie mogło być jeszcze lepiej – Wojtek Binkowski po rozegraniu piłki z Krzysztofem Szumowskim trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Co nie udało się Wojtkowi, udało się Amadeuszowi Pasiece, którego strzał z dystansu przepuścił -„trzydziesty drugi” chyba już nabytek stada, a piąty Podlesianin w składzie – Hubert Zeman. Pod koniec pierwszej połowy Paweł Puchała, człowiek, który w wielu momentach, pod nieobecność kolegów z linii pomocy – musi brać ciężar przetrzymywania i rozgrywania piłki na swoje barki, zdecydował się na indywidualną akcję i doprowadził do kolejnego remisu.

W drugiej odsłonie oba zespoły zrezygnowały zupełnie z grania „przez środek” i poszły na spontaniczną wymianę ciosów. Stąd sytuacji bramkowych i samych bramek było sporo. Najpierw po kontrze Puchały piłkę do siatki niezniszczalnych skierował Mateusz Majda. Potem, po kolejnej indywidualnej akcji Pawła Puchały gola strzelił.. Paweł Puchała. Kontaktową bramkę dla rywali, w 35 minucie uzyskał Pasieka, a minutę później do wyrównania (na 4:4) doprowadził Artur Harat. Ostatnią bramkę meczu, która dała trzy punkty kojotom zdobył ten, który zaczął czyli Mateusz „Kalosz” Kurec (znów czapka z głowy od organizatora) . Rosły defensor mocno powalczył o piłkę na „piątce” , zakręcił jednym z przeciwników i wpakował futbolówkę do siatki.

W ostatnich minutach meczu , niezniszczalni, którzy jak mało kiedy „czuli” w tym spotkaniu punkty, dwukrotnie groźnie zaatakowali , ale losów wyjątkowo wyrównanej potyczki już nie odkręcili.

Bianconerri – Chłopaki z Ośki 3:8

W ostatnim akcie rundy wiosennej Mariuszowi Bułasiowi udało się spędzić na murawę New Village Stadium wszystkie „marnotrawne zebry” (Mariusz Zwierzchowski, Szymon Karpiński) i do przerwy „zrekonstruowani” Bianconerri prezentowali się zupełnie przyzwoicie remisując 2:2 ( wynik mógł być dla nich jeszcze bardziej korzystny, gdyby Szymon Karpiński miał więcej piłkarskiego fartu –w ciągu tylko jednej, 22 minuty, najpierw uderzył z woleja w poprzeczkę, potem trafił w słupek i jeszcze raz w słupek!

W drugiej połowie Chłopaki z Ośki zaczęły powoli, ale systematycznie odjeżdżać rywalom (w rolę bezwzględnych egzekutorów wcielili się Jacek i Artur Urbańscy oraz – tradycyjnie już – Jakub Januszyk i Szymon Gałuszka).

Paweł Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*