ALF po 10 kolejce

ALF_NowaWiesRelacja po 10. kolejce ALF w Nowej Wsi. Zapraszamy!

13.06.2013

Beskid Andrychów – Bianconerri  3:4

Po pięciu minutach meczu mogło być już 2:0 dla starszych panów z Beskidu, ale piłka zamiast trzepotać w siatce rywala, odbijała się od słupków. W 15 minucie, niejako w odpowiedzi, słupek zaliczył Dawid Wąsik  i w pojedynku „na słupki”  mieliśmy  2:1 dla pasów. Prawdziwe bramki zaczęły padać  pod koniec pierwszej połowy. Najpierw, po potężnym uderzeniu z dystansu Sebastiana Pilarskiego, skuteczną dobitką popisał się Leszek Kajfasz. Andrychowianie nie cieszyli długo z prowadzenia. W 20 minucie dwójkowa kontra duetu Mariusz Bułaś-Mateusz Królicki zakończyła się wyrównującym golem. W 23 minucie zebra Mateusz Zaręba mógł wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, bo strzelał do „pustej bramki”, ale w ostatniej chwili, z linii, wybił ją Leszek Książek. Chwilę później niewykorzystana sytuacja zemściła się. Zbyszek Polak mocno uderzył, Sebastian Niemiec uderzenie sparował, ale przy dobitce (w samo okienko) był już bezradny. 2:1. Gol do szatni.

W drugiej odsłonie Bianconerri energiczniej zaatakowali i to przyniosło natychmiastowy efekt; futsalowym  kopnięciem „ze szpica” bramkarza andrychowian, Grzegorza Żydka zaskoczył Mateusz Zaręba (tym samym zrehabilitował się za niewykorzystaną „setkę” z pierwszej połowy). W 34 minucie, Zaręba ponownie uderzył z dystansu, a Królicki, który chytrze ustawił się przed golkiperem i zasłonił mu pole widzenia, lekko strącił piłkę czubkiem buta, zmienił kierunek i zaliczył kolejnego gola. Przed oldbojami Beskidem wyrosło w tym momencie trudne zadanie, bo nie dość , że napór zebr nie ustawał, to jeszcze upalna pogoda w której rozgrywano zawody zaczęła  wyraźnie ich „rozkładać”( korzystając z organizacyjnych uprawnień, na ich prośbę, pozwoliłem odpoczywającym graczom zająć stanowisko przy linii bocznej ze strony, z której – zwyczajowo – ekipy nie korzystają, ale na której akurat była odrobina zbawiennego cienia). Między 35, a 40 minutą piłkarze obu drużyn przeprowadzili kilka ciekawych, indywidualnych akcji – w wykonaniu bianconerrich był to słupek po indywidualnej akcji Zaręby i potężne uderzenie z wolnego Królickiego. Andrychowianie „odgryźli” się pięknym wolejem Kajfasza oraz kąśliwym strzałem z dalszej odległości Andrzeja Górala, znakomicie obronionym przez Niemca. W 40 minucie optyczna przewaga zebr przyniosła wreszcie bramkową zdobycz. Rozgrywający kolejne, bardzo dobre spotkanie Mateusz Królicki, zdecydował się na indywidualny „przebój”, po którym – w sytuacji  sam na sam z bramkarzem – technicznym, półgórnym strzałem po raz trzeci pokonał Żydka. 4:2 dla zebr, ale zmęczone pasy – jak to w ich zwyczaju – nie zamierzały składać broni. Jeszcze w tej samej minucie, w której straciły bramkę, dysponujący piorunującym kopnięciem Książek przymierzył piłką w krótki róg , przy którym co prawda stał Niemiec, ale uderzenie było tak silne i precyzyjne (piłka uderzyła w wewnętrzną część słupka), że golkiper zebr nie miał przy tej akcji nic do powiedzenia. Gol kontaktowy i..emocji – niekoniecznie tylko sportowych – coraz więcej. W ferworze walki taktyczny faul na szarżującym Mateuszu Nyczu popełnił Sebastian „Seba” Pilarski, za co „błyskawicznie” wyleciał z boiska na dwie minuty. Ten sam zawodnik, tuż przed końcem meczu „ściął” się z Mateuszem Królickim i było to „ścięcie” – nie powiem –  z najwyższej, „hardcorowej półki” (zawodnicy piłkarskimi trzewikami dynamicznie sprawdzili twardość swoich goleni, ale że piłka była w tym momencie akurat w  zupełnie innym sektorze boiska, ta „wymiana uprzejmości” umknęła uwadze arbitra i tym samym uszła obu krewkim piłkarzom płazem*). W ostatnich sekundach przed szansą na wyrównanie stanął Sławek Zawada, ale w sytuacji „sam na sam” strzelił obok słupka.

*po meczu w bezpośredniej rozmowie ze mną, Mateusz Królicki wyraził  w związku z „incydentem” ubolewanie, a na jednym z portali internetowych złożył samokrytykę i przeprosił  widzów za – jak to wyraził  – „..przejaw brutalności i niesportowego zachowania ze swojej strony..” Żeby jednak nie stworzyć fałszywego wrażenia , że tylko on jest winny zaistniałej sytuacji, logicznie spuentował: „..po prostu należało mu się J, co nie świadczy , że tak trzeba było postąpić”.

Co na to pan „Seba”? :- )

Wyróżnili się – w Bianconerri Mateusz Królicki,  Mateusz Zaręba, Mariusz Bułaś oraz Sebastian Niemiec; w Beskidzie Zbigniew Polak i Leszek Książek.

Włatcy Stadionuf – Orzeł  7:5

Wbiegającym na boisko zawodnikom Orła optymizm i zadowolenie aż biło z lic, a to dlatego, że ich największy rywal – andrychowski Beskid – chwilę wcześniej stracił punkty z zebrami; nadarzała się zatem, jak mało kiedy, okazja do „odjechania” konkurencji. Wystarczyło tylko jedno – wygrać z władcami (w dotychczasowych, czterech konfrontacjach  zawsze górą był Orzeł). Zaczęło się jednak wybitnie nie po myśli walczaków. W drugiej minucie Rafał Ramenda strzela pierwszą bramkę. W czwartej, na 2:0 wyprowadza kotły Kamil Kasperczak, a w kilka sekund później trzeciego gola zdobywa wszędobylski Marcin „Gumiś” Gumulak  (w tym momencie oczami wyobraźni widzę ogromny, stadionowy telebim z napisem: „Brzeszcze rządzą!!!”) – zdobywa, trzeba uczciwie dodać, przy sporym udziale golkipera Orła , który niespodziewanie wypuścił wcześniej złapaną piłkę wprost pod jego nogi. Wyraźnie zdeprymowanym takim prologiem walczakom nadzieję przywraca Rafał Stawowczyk – po prostopadłej wrzutce z głębi pola, uprzedza interweniującego bramkarza i tyłem głowy przerzuca nad nim piłkę. W odpowiedzi, wracający do ALFowej gry Szymon Makowski, wygrywa biegowy pojedynek (taki niemal na pół boiska) z jednym z obrońców Orła i piekielnie mocnym, uderzeniem nie do obrony, po raz czwarty pakuje piłkę do bramki rywali. Walczaki próbują zmniejszyć dystans, stwarzają sytuacje, zamykają nawet kotły w hokejowym zamku, ale cóż tego, skoro „setek” nie wykorzystują: Marcin Nowak i jeden z braci Mitorajów (sorki..nie wiem który..). I czego orły nie wykorzystują, wykorzystał ex-malecki kojot Mariusz Pyka strzelając piątą bramkę. Zaczyna pachnąć nokautem faworyta, ale – hola..hola..nie tak szybko, albo jak mówi stare porzekadło: nie chwal dnia o poranku!– walczaki zawsze grały do końca (a koniec w tym meczu był jeszcze daleko), włatcy zaś, w swojej historii  już kilka razy pokazali, że nawet taki kapitał potrafią skutecznie roztrwonić (w ubiegłym sezonie na przykład,  prowadząc z andrychowskimi oldbojami na kwadrans przed końcem meczu – właśnie! – 5:1, udało im się przegrać 6:5).

W końcówce pierwszej połowy następuje przebudzenie orłów;  w 21 minucie piękny rajd Marcina Nowaka finalizuje Zbigniew Mitoraj, a w 23 kapitan orłów, już samodzielnie, decyduje się na indywidualną akcję, zaskakujący strzał i.. do przerwy na New Village Stadium mamy już tylko skromne 5:3 dla ekipy Legienia.

W drugiej odsłonie Orzeł  nie zwalnia tempa i systematycznie odrabia stracony czas – w 28 minucie mniej dotąd widoczny Mateusz Gołębiowski dodaje swoje „trzy grosze” i zdobywa kontaktowego gola. Role odwracają się o 180 stopni –  tak jak wcześniej nokaut zaglądał w oczy orłom, tak teraz  kotłom coraz poważniej zaczyna zaglądać w oczy „andrychowski syndrom”. Zawodnicy w czerwonych koszulkach próbują uspokoić grę, przetrzymać piłkę, wybić przeciwnika z uderzenia i przez kilka minut im się to udaje (bramki dla walczaków nie padają), ale bronienie..tylko  bronienie tak  kruchego prowadzenia, na orlikowym boisku to rzecz wyjątkowo ryzykowna. Włatcy przekonują się o tym na kilka minut przed końcem pojedynku, kiedy to snajper wyborowy Orła, Kuba Migdałek doprowadza do wyrównania (w tym momencie wydaje się, że już nic nie będzie w stanie zatrzymać rozpędzonych walczaków). Dramat kotłów widać, a raczej słychać w jękach, pohukiwaniach i mało cenzuralnych okrzykach rezerwowych, którzy – jak jeden mąż – już wyłącznie na stojąco, a nawet w podskokach, obserwują i przeżywają to co się dzieje na murawie ( nie muszę zatem mówić co się tam dzieje, gdy Wacek Faron, minąwszy rywali jak tyczki, fatalnie pudłuje). Ale powtórki z oldbojów nie ma..

W 48 minucie Pyka „zakręca”  obrońcami, wykłada piłkę Ramendzie, a ten – będąc „oko w oko” z bramkarzem Zapolskim – nie daje mu najmniejszych szans. W szeregach włatcuf i ich fanów niesamowita radość i euforia. A staje się ona jeszcze większa, gdy w ostatniej minucie, „kropkę nad i” stawia defensor Kasperczyk, po którego atomowym uderzeniu z pierwszej piłki , futbolówka odbija się od wewnętrznej części poprzeczki i wpada do bramki.

PS po meczu nestor Orła, Sylwester Bączek pogratulował kotłom historycznego sukcesu tymi słowy: „cieszcie się..cieszcie..” –i pożegnał się staropolskim: „Z Bogiem!” Bo rzeczywiście, Pan Bóg tego dnia był wyraźnie z włatcami..

Wyróżnili się – w  ekipie Włatcuf Stadionuf  Rafał Ramenda, Kamil Kasperczyk, Szymon Makowski i Tomek Gębołyś; w Orle Zbigniew Mitoraj i Marcin Nowak.

Video:

[youtube_sc url=”http://www.youtube.com/watch?v=-wqH9wL9mHE&feature=youtu.be”]

K3 – FC Sąsiedzi  8:1

Krzysztofowi Szumowskiemu, kaptanowi FCS, udało się zebrać na mecz w miarę liczną ekipę, nie uchroniło to jednak sąsiadów od kolejnej, wysokiej porażki.

Do przerwy księgarze pewnie prowadzili 4:1 (pierwsza i druga bramka padły po świetnych  kontrach z udziałem Dawida Kasolika, trzecia..chyba po strzale Ireneusza Pszczółki, ale głowy bym nie dał, natomiast czwarta, po rewelacyjnym rogalu na długi słupek  z wolnego, autorstwa – a jakżeby inaczej? – Włodka Kowalczyka). Sąsiedzi odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Krzysztofa Szumowskiego.

W drugiej odsłonie obraz gry nie zmienił się. K3 konsekwentnie stawiało na grę z kontry  i z niej głównie punktowało rywali (bramki nr7 i 8). Przy stanie 7:1 dla K3, kierownik FCS (ten od słynnej onegdaj reklamówki) wkurzył się na swoich „podopiecznych”  nie na żarty, ale tym spontanicznym wybuchem – skądinąd – słusznego gniewu, nic z nich pozytywnego nie wykrzesać (za to księgarze, po kontrze duetu Kowalczyk-Kasolik, strzelili 8 bramkę i na tym poprzestali).

PS ponieważ przy relacji z tego meczu trochę się z tymi bramkami rozpędziłem, więc już pociągnę rzecz do końca – autorami pozostałych byli: Mateusz Pawiński, Przemysław Kopczyński i Ireneusz Pszczółka dwie ( jedna szczególnie ładna, po lobie nad bramkarzem).

Wyróżnili się –  w K3 Dawid Kasolik, Włodek Kowalczyk oraz Ireneusz Pszczółka; w FCS Krzysztof Szumowski i Mariusz Furmański.

14.06.2013

 

KCP Team – Ultras Kęty  2:3

 

Absolutny hit rundy. Organizator Ligi miał nosa i z pełną premedytacją „ustawił” ten mecz na samą końcówkę rundy (nie przewidział tylko jednego; że pogoda na początku rozgrywek splata figla i termin ostatni okaże się tak naprawdę..przedostatnim). Zwał jak zwał! W ostatniej czy przedostatniej kolejce spotkały się zespoły, które jako jedyne w tej edycji ALF nie zaznały goryczy porażki (KCP Team nie posmakowało nawet remisu!).

Pierwsza niespodzianka: do tego arcyważnego pojedynku muzycy przystąpili.. „gołą” szóstką”! ( z różnych przyczyn zabrakło Michała Pietrzykowskiego i Mateusza Smolarka; Tomek Bies pojawił się tuż przed przerwą , a Szymon Kurek po niej). Kęczanie byli w lepszym położeniu – zmobilizowali wszystkich, których mieli.

W 4 minucie były Ex-ultras Mateusz Gębołyś postraszył swoich byłych kolegów uderzając piłkę głową obok słupka. W odpowiedzi, Dominik Nycz zdecydował się na niesygnalizowany strzał z pierwszej piłki i mistrz ALF objął prowadzenie (w 16 minucie Dominik przeprowadził rajd przez niemal 2/3 boiska, ale bramki nie zdobył). W 17 minucie , w „korespondencyjnym” pojedynku napastników, Gębołyś otrzymał  prostopadłą piłkę z głębi pola (czyli  to co lubi najbardziej), minął bramkarza Pietrasa, niestety, fatalnie spudłował. W 20 minucie z kolei bliski zaskoczenia Kamila Pietrasa, golkipera kęczan, był..Przemek „Krzywy” Krzywdziak. Jego niefortunne „przednie nożyce” w środkowej strefie boiska, miast wyrzucić piłkę na połowę KCP Team wypchnęły ją w kierunku zupełnie przeciwnym czyli  w stronę bramki ultrasów. Na ich szczęście, futbolówka minąwszy łagodnym łukiem kompletnie zaskoczonego bramkarza, minęła także – pewnie podobnie zaskoczoną – poprzeczkę.

Do końca pierwszej połowy oba miały jeszcze kilka niezłych sytuacji do zmiany rezultatu, ale zmienić go udało się tylko jednemu. Na dwie minuty przed gwizdkiem sędziego na przerwę, obrońca Bartek Bujarek ruszył dynamicznie z piłką wzdłuż linii „16”-ki i mimo asysty rywali, ostrym, precyzyjnym strzałem pokonał Wiktora po raz drugi. Idąc za ciosem, w ostatniej akcji pierwszych 25 minut meczu, Wojtek Wilki też próbował  pokusić się o zdobycie bramki, ale piłka po jego uderzeniu  trafiła w poprzeczkę.

Po przerwie muzycy (wzmocnieni Biesem i Kurkiem) spróbowali przejąć inicjatywę, mieli jednak spory problem ze sforsowaniem dobrze zorganizowanych w defensywie ultrasów. I za dobre ustawienie w obronie należą się ultrasom brawa, ale za to co oni – gracze jak mało kto, doświadczeni, obyci i ograni – „wysmażyli”  w 31minucie wołało o pomstę do nieba! Ich kompletnie nie przystająca do wagi sporu (banalny rzut z autu), gwałtowna reakcja pod adresem sędziego, sprawiła, że ten cofnął akcję miejsce „protestu” (czyli na linię „szesnastki”) i zarządził rzut wolny pośredni dla KCP Team. Z niespodziewanego prezentu skorzystał Tomek Bies; strzelając kontaktowego gola wlał nadzieję w serca kolegów z zespołu. Niestety, ich radość nie trwała długo; Adam Hawro pięknym, technicznym strzałem po długim rogu ponownie wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Zaraz po jego akcji „setkę” do wykorzystania miał Mateusz Gębołyś, ale jej nie wykorzystał. W 37 minucie na szarżę lewym skrzydłem zdecydował się Marcin „Misiu” Matusiak. Dociągnąwszy piłkę do rogu zagrają ją mocno, dołem, na „piąty metr”, a tam Rafał „Janek” Janosz, który naraz wyrósł jak spod ziemi, wpakował ją z najbliższej odległości do siatki. Muzycy mieli jeszcze jedną, znakomitą okazję, by doprowadzić do remisu, jednak w sposób kuriozalny ją zmarnowali. Tomek Bies, w ładny sposób uwolnił się spod opieki obrońców, wyszedł na czystą pozycję strzelecką (taką „sam na sam” z bramkarzem) i..pech (?) chciał, że w tym momencie „ w paradę”  wpakował mu się Mateusz Gębołyś; w efekcie , ani jeden, ani drugi strzału nie oddał, a piłka bezpańsko potoczyła się za linię końcową boiska…

PS pojedynek obserwowałem wspólnie z Kamilem Żmudą, animatorem kęckiego orlika i szefem bliźniaczej KALPN. Obaj, zgodnie uznaliśmy, że pojedynek „na szczycie” nie zawiódł, a po dobrej, pierwszej połowie piłkarzom obu zespołów, udało się uraczyć nas jeszcze lepszą, jeszcze bardziej emocjonującą, drugą.

I na koniec moja osobista uwaga: mecz, mimo, że toczył się o wysoką stawkę i był „temperamentny” (bo taki musiał być! innego sobie nie wyobrażałem), przebiegał w naprawdę sportowej atmosferze. Zawodnicy obu ekip znają się jak łyse konie i chyba darzą się boiskowym szacunkiem, bo przez pełne 50 minut nie doszło do żadnego poważniejszego incydentu, faulu czy złośliwej prowokacji..powiem nawet więcej! w jednej z sytuacji, gdy w walce o piłkę na murawę padł Wojtek Wilk i wrzasnął donośnie, to od razu – tak tytułem wyjaśnienia, że nie o twarde wejście rywala chodzi – dodał: „to nie do ciebie..to do obrony, bo się ……. (tu padło mocno niecenzuralne określenie, charakterystyczne dla żargonu piłkarskiej braci w chwilach wyjątkowego wzburzenia..kto wie jakie? – przyp.pk) ustawiła!”

Wyróżnili się w Ultras Kęty Dominik Nycz, Bartek Bujarek, Adam Hawro i Wojtek Wilk; w KCP Team Rafał Janosz, Mateusz Błasiak i Wojtek Wiktor.

 

Śródmieście – Bajer  1:9

Bajeranci nie zwalniają i – jeśli nie liczyć wpadki z KCP Team i zaciętych pojedynków  z władcami i walczakami – regularnie, a przy tym  boleśnie „obijają zadki” reszcie rywali. Tym razem padło na miastowych. Zespół Wieśka Wrzeszcza po dobrej, pierwszej części sezonu znalazł się w wyraźnym dołku. Tym bardziej zrozumiałym wydawało się, że  będzie on w starciu z Bajerem, za wszelką cenę starał przełamać złą passę i jakieś punkty ugrać (w ramach mobilizacji udało się na New Village Stadium ściągnąć nawet dawno nie widzianego  Mateusza Wojtasa). W 3 minucie bajeranci  strzelili gola i objęli prowadzenie ale w minucie 8 po kontrze w wykonaniu Pawła Mołka, zakończonej strzałem Mateusza Wojtasa, Śródmieście wyrównało. I był to pierwszy i zarazem ostatni optymistyczny epizod w ich wykonaniu. W dalszej części meczu dominacja bajerantów nie podlegała dyskusji i była stemplowana kolejnymi bramkami „etatowych” strzelców tego zespołu: Jana Królickiego, Marcina Bloka, Adriana Majkucińskiego oraz – tak na deser  Andrzeja Sadlika – który w związku z pojawienia się pierwszego golkipera Bajeru, Krzyśka „Kuli” Handzlika mógł sobie wreszcie trochę pohasać  w polu.

Wysoka wygrana z solidnym Śródmieściem potwierdziła dobrą dyspozycję Bajeru i to, że jego niespodziewanie wysokie (po tym meczu: trzecie) miejsce w tabeli nie jest dziełem przypadku. Zaś solidnemu Śródmieściu..cóż.. by zachować nieco już nadwątlony wizerunek, nie pozostaje  nic innego jak czekać do następnej kolejki i w niej próbować skuteczniej zawalczyć o punkty. Z sąsiadami.

Wyróżnili się – w Bajerze Jan Królicki, Adrian Majkuciński, Marcin Blok i Mateusz Gąsiorek; w Śródmieściu, tradycyjnie, Paweł Mołek.

Czarna Mamba – Kojoty  2:11

Kiedy tydzień temu, po bieszczadzkiej  eskapadzie,  zaistniałem ponownie w ALF, kojoty, z lekkim wyrzutem poinformowały mnie: „Panie Pawle.. akurat Pana musiało nie być wtedy , kiedy my odnosiliśmy  t a k i e zwycięstwo (  Kojoty – FCS 11:3 – przyp.pk)..i nie miał kto opisać t a k i e j   wiktorii..”. Nie powiem, poczułem się troszkę skonsternowany i nawet winny, ale teraz mogę zrehabilitować się – i to z nawiązką – bo jest okazja.

 W 3 minucie wynik meczu otworzył najskuteczniejszy zawodnik Czarnej Mamby, Kamil Góral, lecz prawdziwe „wejście smoka” zaistniało dopiero w chwilę później. Smokowi było na imię Bartek. Na nazwisko Witkowski. Rosły defensor stada, najpierw, niemal z połowy boiska, uderzył potężnie i Szymon Połata wyciągał piłkę z bramki po raz pierwszy. W chwilę później powtórzył swój wyczyn, uderzając jeszcze mocniej i Szymon Połata zmuszony był wyciągać piłkę z siatki po raz wtóry. Nie był to koniec popisu „smoka-kojota” Bartka. Trzecie podejście. Siarczyste uderzenie, oczywiście znowu z dystansu, ale tym razem z pierwszej piłki i Szymonowi Połacie nie pozostało nic innego jak znowu pochylić się nad problemem i wyciągnąć piłkę z siatki. Napór bojowo nastawionego stada nie ustawał; na listę strzelców wpisywali się : Mateusz Majda, Adrian Pękala (najładniejsza bramka kolejki i kto wie czy nie całej rundy; kapitan kojotów otrzymał piłkę po krosowym podanie na lewą flankę, tuż za linią środkową boiska i z tamtego miejsca, bez przyjęcia, po pierwszym koźle, „ kropnął” z całej siły na bramkę studentów –piłka zatrzepotała w samym okienku!) oraz najlepszy snajper Kuba Gaweł, który w drugiej połowie zafundował sobie i przeciwnikom ostry festiwal bramkowy ( z sześcioma trafieniami otarł się o alftricka). Czarna Mamba – bez dwóch zdań pogrążona w kryzysie ( gdzie te czasy , gdy stanowiła czwartą siłę Ligi, gdy grała najbardziej „latynoski” futbol w Lidze i gdy  Iwan zdobywał tytuł króla strzelców?!?) – odpowiedziała tylko drugą   bramką Amadeusza Pasieki. W końcówce meczu kapitan, a zarazem bramkarz studentów , Szymon Połata zrzucił rękawice i zaczął udzielać się w polu, ale czegoś konkretniejszego nie zwojował.

PS I po meczu radości różowych koszul nie było końca; w wyimaginowanym wigwamie narad, z fajkami w zębach, tworzyli świetlane dla stada wizje. Takie na bliższą i dalszą przyszłość. Futbolową.

PS II  a Czarnej Mambie – niepocieszonej po kolejnej porażce – cóż.. życzę szybkiego wyjścia z kryzysu i   z dołu tabeli, bo kto jak kto, ale  tak zasłużona dla ALF firma jak najbardziej na to zasługuje!

Wyróżnienia –  Kojotach dla Bartka Witkowskiego, Grzegorza Witkowskiego, Adriana Pękali i Kuby Gawła; w Czarnej Mambie dla Kamila Górala.

Przypomina się, że w najbliższy czwartek i piątek rozegrana zostanie pierwsza, zaległa kolejka ALF w porządku wynikającym z kalendarza rozgrywek!

 

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Ciekawostki, Sportowe, Urzędowe i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*