20. kolejka ALF – relacja Pawła Kłaputa

ALF po siódmej kolejcePrezentujemy relację Pawła Kłaputa z 20 kolejki ALF w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

10.10.2013

K3 – Włatcy Stadionuf  5:3

Po ostatniej przegranej włatcy – by liczyć się w walce o pudło – musieli w meczu z księgarzami zgarnąć pełną pulę punktów. Zadanie to nie wydawało się specjalnie ponad ich siły ( mając na uwadze ostatni, fatalny występ zespołu Michała Wysogląda). Ale futbol jest nieprzewidywalny, a obecność na boisku Włodka Kowalczyka czyni różnicę (popularny „Włodziu” już w 3 minucie oddał groźny strzał, jednak piłka uderzyła w zewnętrzną część słupka).W 4 minucie kocioł Wacek Faron nie trafił do pustej bramki, a w 10, Mateusz „Majek” Pawiński,  wymanewrowawszy niemal całą obronę włatcuf, do bramki trafił i było 1:0 dla czarnych koszul. W chwilę później Kowalczyk po akcji skrzydłem, kąśliwie uderzył w słupek, a jeden defensorów „nastrzelony” piłką wpakował ją do siatki ( bramkę jednak trzeba zaliczyć Włodkowi).2:0. Tego się nikt nie spodziewał. W 15 minucie Wacek Faron przywrócił nadzieje – na linii „szesnastki”, zastawił się, wykonał piłkarski pivot i i zdobył gola na 2:1.W końcówce pierwszej połowy ożywił się Marcin „Gumiś” Gumulak. Co prawda, w pierwszej swojej akcji fatalnie spudłował, ale potem było już tylko lepiej – przy otrzymanym od Farona z głębi pola podaniu „Gumiś” nie zastanawiając się  huknął po pierwszym koźle z woleja i był to strzał nie do obrony. Przepiękna bramka! I nie był to koniec emocji w tej odsłonie meczu. W 22 minucie, księgarze przeprowadzili kapitalną kontrę. Maciek „Kudłaty” Szczepańczyk wyprowadził piłkę na połowę włatcuf, zgrał do boku, do Włodka, a ten, „na deskę”, z pierwszej piłki odegrał mu ją. „Kudłatemu” pozostało tylko umieścić futbolówkę w siatce i „Kudłaty” ją umieścił. Księgarze znowu wyszli na prowadzenie.

Druga połowa zaczęła się od mocnego wejścia kotłów. Artur Legień „zawinął” na bramkę K3, bramkarz strzał obronił, ale przy dobitce Gumulaka nie miał szans. W 34 minucie zobaczyliśmy gol z rzędu: stadiony świata! Z prawie połowy boiska, z rzutu wolnego, Włodek Kowalczyk kropnął z prostego podbicia, bez żadnej rotacji w same „widły” bramki włatcuf ( nie bez winy byli tu  rywale, którzy zlekceważyli całą sytuację i nie ustawili choćby jednoosobowego muru). 4:3  i jakby nieco zazdroszcząc swemu koledze wyczynu, inny weteran czarnych koszul, Piotrek Mąsior, także z rzutu wolnego, ale z bliższej odległości, technicznym uderzeniem zdobył piątą bramkę.

W końcówce meczu władcy przejęli inicjatywę (uderzenie Kasperczyka, zmarnowana główka Makowskiego), losów pojedynku już jednak nie zmienili… i szansa na brąz praktycznie (bo teoretycznie są dalej w grze) chyba im odjechała…

Wyróżnili się – w K3 Maciek Szczepańczyk, Włodek Kowalczyk i Piotr Mąsior;  w ekipie Włatcuf Stadionuf Wacek Faron i Marcin Gumulak.

Bianconerri – Orzeł  3:9

Miłe złego początki. Po dziesięciu minutach gry było 2:0 dla bianconerrich po bramkach kapitana, Mariusza Bułasia i wydawało się, że zebry są na najlepszej drodze do sprawienia kolejnej niespodzianki. Tak się jednak nie stało. Grające bez Marcina Nowaka(pauzuje za czerwoną kartkę) orły odpowiedziały  – najpierw „zwiastunem” czyli słupkiem Kuby Migdałka, a później  golami Marcina Juraszka  ( z dystansu, po słupku), Zbigniewa Mitoraja po ciekawej zagrywce z rzutu wolnego, Migdałka po wrzutce Mitoraja, Juraszka z karnego, znowu Migdałka z woleja i Kamila Matuśniaka… ze „szpica”. Zebrom w tym okresie udało się tylko raz umieścić piłkę w siatce rywali ( Mateusz Nycz).

W drugiej połowie obraz meczu nie zmienił się. Walczaki nadal kontrolowały grę i konsekwentnie powiększały przewagę( kolejne bramki Matuśniaka i Płonki), ale trzeba też obiektywnie dodać, że  bianconerri do końca starali się walczyć o zmniejszenie rozmiarów porażki ( Matusz Królicki , Patryk Korczyk).. A że kończyło się to tylko kąśliwymi uderzeniami?.. to już inna historia.

Wyróżnili się – w Orle Kamil Matuśniak, Zbigniew Mitoraj i Kuba Migdałek; w Bianconerri Mariusz Bułaś i Mateusz Królicki.

Kojoty – Beskid Andrychów  6:1

Stado zaatakowało od pierwszego gwizdka sędziego i tylko świetnej postawie bramkarza Jacka Krzywoszyi czerwono-biali mogli zawdzięczać czyste konto bramkowe. Ale i na niego w końcu znalazł się sposób. W 15 minucie meczu po dwójkowej kontrze Kuby Gawła z Danielem Ferrerim ten drugi umieścił piłkę w bramce andrychowian  i takim to skromnym rezultatem zakończyła się pierwsza połowa. Druga zaczęła się od indywidualnej, dynamicznej akcji Ferreriego i bramki na 2:0. W chwilę później w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem Beskidu stanął Gaweł, ale jej nie wykorzystał (świetna interwencja Krzywoszyi). W 31 minucie Janek Królicki dostał dokładne, półgórne podanie z autu i technicznym lobem „z powietrza” umieścił po raz trzeci  piłkę w siatce andrychowian. W tej samej minucie udało się też zdobyć bramkę Beskidowi – jej autorem był Łukasz Lachendro. Ten gol sprawił, że oldboje obudzili się z letargu i zaczęli grać – może jeszcze nie to co w najlepszym momencie poprzedniego sezonu, ale już coś w podobnym klimacie  (wolny i wolej Sebastiana Pilarskiego). Ten niezły okres niestety nie został podparty jakąkolwiek zdobyczą bramkową. Czego nie udało się andrychowianom, udało się kojotom. W 37 minucie, w zamieszaniu podbramkowym  piłkę wyłuskał Kuba Gaweł i umieścił ją w siatce. W 45minucie Daniel Ferreri potężnie „kropnął” na bramkę , golkiper piłkę sparował, ale przy dobitce Daniela był bezradny. W 50 minucie ostatnie „oczko” dołożył Mateusz Majda i przekleństwo  przegrywanych w drugich odsłonach meczów zostało zdjęte (jak to trafnie, z uczuciem ulgi,  na kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem, spuentował obserwujący zawody kontuzjowany zawodnik stada  Mateusz „Kalosz” Kurec: „..no teraz mogę powiedzieć, że ten mecz  n a  p e w n o wygramy..”

Kojoty wreszcie wygrały, a andrychowianie odnotowali kolejną porażkę – ale trudno się dziwić. Pozbawieni przez kartki i kontuzje kilku podstawowych zawodników (Mizera, Ryłko, Skupień, Wątroba, Cholewa), od dłuższego czasu muszą pogodzić się z tym, że granie na swoje słynne dwie „piątki” to już przeszłość…

Wyróżnili się – w stadzie Daniel Ferreri i Kuba Gaweł; w Beskidzie Jacek Krzywoszyja.

11.10.2013

Śródmieście – KCP Team  0:8 (vo)

To podobno frakcja kęcka miastowych podjęła „taktyczną” decyzję o oddaniu punktów bez walki..

Ultras Kęty – Czarna Mamba  6:3

Na New Village Stadium po długiej, bardzo długiej nieobecności powrócił Iwan Polakow (kiedyś czołowy snajper Ligi) i  ten powrót od razu przełożył się na lepszą grę studentów. Już w 2 minucie Amadeusz Pasieka miał wyborną sytuację do zdobycia bramki, ale ją zmarnował (zresztą „Amadi” tego meczu nie będzie chyba wspominał zbyt mile, bo nie wykorzystał jeszcze co najmniej kilku znakomitych okazji do zdobycia bramek). Czego nie udało się „Amadiemu” i jego kolegom z Mamby, udało się w 9 minucie ultrasowi  Cepidze (Maks urwał się skrzydłem, uderzył płasko po trawie, piłka przeszła pod brzuchem bramkarza i wpadła do siatki). Potem mieliśmy drugą niewykorzystana setkę Pasieki (wdał się w zupełnie niepotrzebną zabawę z golkiperem kęczan). W 15 minucie na efektowny rajd zdecydował się Krzysztof Szumowski, jednak strzał, który oddał był niecelny. Kolejna sytuacja Amadeusza; tym razem próbował zaskoczyć bramkarza uderzeniem pietą, też bez powodzenia. Dwie minuty później groźnie strzelał Iwan Polakow. W 21 minucie ..chyba 300-procentową sytuację miał..nie!..nie Amadeusz, a Węgrzyn (odebrał piłkę bramkarzowi i mając go już położonego na murawie z metra przestrzelił!). Już z tej pobieżnej statystki widać, że gdyby studenci mieli lepiej nastawione celowniki  to mogliby prowadzić po pierwszej połowie i i to prowadzić wysoko (kontuzjowany ultras Wojtek Wilk bez ogródek skomentował sytuację: „powinno być 6:2 dla Mamby”)

Druga połowa zaczęła się od mocnego wejścia Czarnej Mamby – szybką akcję Polakowa i Pasieki sfinalizował bramką Szumowski.  Remis 1:1. W tym momencie wydawało się, że „odblokowani” studenci zaczną zdobywać kolejne gole, a tu masz..nic z tego! Na 2:1 dla ultrasów podwyższył Dominik Nycz po akcji Cepigi, a w chwile później bramkarz Kornecki podał piłkę wprost pod nogi Cepigi i napastnik żółto-czerwonych nie mógł nie wykorzystać takiego prezentu. 3:1.Na plus czarnej Mambie trzeba zapisać, że jej zawodnicy ani na chwilę nie załamali się i dalej zasypywali bramkę rywali gradem strzałów (między innymi uderzenie po rogu Kamila Górala, wolej z obrotem – po przyjęciu piłki na klatę – Polakowa). W 40 minucie dopięli swego – Pasieka zgrał „z klepki” piłkę do Iwana, a ten bez problemów umieścił ją w bramce. Mamba znowu złapała kontakt – na krótko. W 41 minucie piłkę na środku boiska przechwycił Bartek Bujarek, zabrał się nią i  uderzył mocno z linii „szesnastki”. 4:2. Znowu pewne prowadzenie ultrasów.Po raz drugi i ostatni szansę na dogonienie aktualnego mistrza ALF sprolongował Iwan Polakow; po rzucie wolnym któryś  z obrońców kęczan wybił niefortunnie piłkę z bramki wprost na „piąty metr” pod nogi Iwana  i zrobiło się 4:3. W końcówce oba zespoły miały jeszcze kilka ciekawych sytuacji do zdobycia bramki (Bujarek, Polakow, Pasieka), ale wykorzystywali je już wyłącznie zawodnicy kęckich ultrasów: Maks Cepiga i Wojtek Jura.  Liderzy Alf dopisali sobie zatem kolejne punkty, a Czarna Mamba?.. o ile z wyniku nie może być zadowolona, o tyle z gry – po okresie długiego marazmu – już tak!

Wyróżnili się w Ultras Kęty Maks Cepiga i Bartek Bujarek; w Czarnej Mambie Krzysztof Szumowski i Iwan Polakow.

Bajer – pauzował

Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl
Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*