19. kolejka ALF – relacja

ALF po siódmej kolejceZapraszamy na kolejną relację autorstwa Pawła Kłaputa z ALF w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

3.10.2013

Śródmieście – Orzeł  3:16

Wydawało się, ze ostatnia efektowna wygrana Śródmieścia scementuje dość rozchwianą logistycznie ( i nie tylko) unię kęcko-bielsko-bialską. Nic z tych rzeczy. Wlokące się od kilku kolejek problemy kadrowe drużyny Wieśka Wrzeszcza (ten pojedynek też rozpoczął się z opóźnieniem, bo miastowi nie mogli zebrać podstawowej „szóstki”), walczaki wykorzystały okrutnie aplikując jej 15 bramek (a mogło być ich jeszcze więcej, gdyby w kilku stuprocentowych sytuacjach zachowali deczko chłodniejszej krwi!). W tym momencie powinienem wymienić strzelców, a nawet okoliczności w jakich gole przez nich strzelone padały, ale zapewne wszyscy czytający ten tekst – no..może poza zainteresowanymi – posnęliby. Powiem zatem tylko, że blisko..bardzo blisko alftricka (8 bramek)  był Kuba Migdałek, który zaliczył 7 trafień (po meczu, kiedy się o tym dowiedział, aż chwycił się za głowę i rzucił: „po co tyle razy podawałem?!?”). Ale nie ma co rozdzierać szat, bo ta sztuka nie udała się również innym zawodnikom, łącznie z bramkarzem-kapitanem Śródmieścia, Wieśkiem Wrzeszczem, debiutującym w drugiej połowie w linii  ataku miastowych (między słupkami stanął – z akcentem na: stanął! – kontuzjowany Radek Klebański). Wygrana Orła zrobiła wrażenie i pokazała, że team Zbigniewa Mitoraja ciągle liczy się w walce o kolejny brąz. Szkoda tylko, że  w tej walce – z dwóch, ważnych „ bitew” –wyeliminował się, po załapaniu czerwonego kartonika, jego czołowy napastnik Marcin Nowak. Teraz już, jak mało kto, Marcin będzie wiedział,  że milczenie jest naprawdę złotem…

Wyróżnili się –  w Orle Kuba Migdałek, Przemek Płonka, Marcin Nowak, Krzysztof Mitoraj.

Bianconerri – Włatcy Stadionuf  3:2

Opromienieni spektakularną victorią nad KCP Team w poprzedniej kolejce, władcy  porażki z zebrami pewnie nie brali pod uwagę, a tu masz!.. klops! zimny prysznic!

Oddany w 3 sekundzie (!) meczu strzał Mariusza Bułasia był pierwszym sygnałem tego, że bianconerri stawiają tym razem na ofensywne granie. Dalsze minuty potwierdziły ten trend (do towarzyszącego mi jak zwykle obserwatora Mariana powiedziałem: „oj! coś widzę, że zebry są dzisiaj w sztosie i mogą coś na poważnie ugrać..”) Zebry narzuciły swoje warunki, zebry atakowały, zebry prowadziły grę, ale jak to w futbolu często bywa, dwie, tak naprawdę groźne sytuacje stworzyli ich rywale (w pierwszej Krzysiek Babiuch   „pograł klepkę” z Marcinem Gumulakiem i tylko słupek po strzale tego ostatniego uratował biało-czarnych przed utratą bramki, w drugiej, po błędzie defensywy, „Gumiś” był już bardziej precyzyjny i nie dał szans Sebastianowi Niemcowi). 1:0 dla włatcuf i takim to „angielskim” wynikiem skończyła się pierwsza połowa.

W 32 minucie meczu na strzał z dystansu zdecydował się Mariusz Bułaś, a że kropnął nad wyraz soczyście piłka ugrzęzła w siatce rywali. Remis 1:1.W 34 minucie „setki” nie wykorzystał Artur Legień, ale dosłownie w kilkanaście sekund po tym „wyczynie”  kapitan włatcuf zrehabilitował się i bramkę zdobył. Czyżby zatem wszystko wróciło na „słuszne” tory? Nie do końca.. Zebry nie zamierzały absolutnie oddawać pastwiska (czytaj: pola-boiska-punktów).  W 41 minucie uderzenie Bułasia z wolnego w rewelacyjny sposób obronił Mateusz Gawęda, ale minutę później,  po strzale Mateusza Nycza (napastnik bianconerrich poszedł „na przebój” i uderzył sprzed linii „szesnastki”) musiał skapitulować. Bianconerri zwietrzyli szansę i poszli za ciosem. Na dwie minuty przed końcem spotkania Mateusz „Kicek” Królicki ładnym zwodem uwolnił się spod opieki obrońców i piekielnie mocno uderzył! 3:2  dla zebr. I to był był ostatni akord tego pojedynku. Ciekawego, dobrego. Z zasłużonym zwycięstwem zebr.

Wyróżnili się – w Bianconerri: Mateusz Królicki, Mateusz Nycz, Sebastian Niemiec;  w ekipie Włatcuf Stadionuf: Marcin Gumulak i Rafał Makowski.

4.10 2013-10-08

Ultras Kęty – K3  15:1

Ultrasi zdemolowali księgarzy w sposób nie podlegający dyskusji i było to spore rozczarowanie dla nielicznych obserwatorów tego meczu po cichu wietrzących niespodziankę (wszak, w niedalekiej całkiem przeszłości ci sami księgarze potrafili z innym potentatem, z muzykami z KCP Team, stoczyć pasjonujące i dramatyczne widowisko.. tu co? klapa..nuda.. i strzelający sobie bramki jak na treningu ultrasi). Nie będę „mantrował” z wymienianiem strzelców bramek, bo wiem, że każde nazwisko, każdy gol, byłby dla zawodników czarnych koszul, a ich kapitana Michała Wysogląda szczególnie – jako ten gwóźdź wbijany w żywe ciało – wspomnieniem nad wyraz bolesnym. Powiem tylko, że już po raz drugi z rzędu zaszalał strzelecko Wojtek Jura (6 bramek), a swoją dobrą dyspozycję w tym samym temacie potwierdził Maks Cepiga. Aha! Michał Wysogląd jak na Wielkiego Statystyka przystało, podpowiedział mi lojalnie, że była to największa klęska księgarzy w całej historii ich występów na orlikowych murawach. Zastanawiam się: gratulować czy współczuć?

Wyróżnili się – w Ultras Kęty: Wojtek Jura, Maks Cepiga, Michał Karkoszka i Mateusz Kraska, w K3 Maciek Szczepańczyk.

KCP Team – Beskid Andrychów  5:1

KCP po ostatniej wpadce z kotłami nie mogło sobie pozwolić na kolejną, stąd do meczu z andrychowianami  podeszło mocno skoncentrowane, ale też i nieco – chyba presją zrobienia wyniku – usztywnione. W 7 minucie po zagraniu z rogu Leszka Kajfasza Andrzej Góral umieścił piłkę w bramce muzyków i powiało niespodzianką. W 13 minucie muzycy mieli co prawda do zmiany wyniku –  świetną piłkę od Tomka Biesa otrzymał Mateusz Gębołyś, ale sytuacji „sam na sam” z..pustą bramką nie wykorzystał. Minimalna, optyczna przewaga KCP Team utrzymywała się do 22 minuty (czyste konto oldboje Beskidu zawdzięczali przede wszystkim indolencji strzeleckiej rywali, roztropnej grze w tyłach oraz bardzo dobrej postawie bramkarza Jacka Krzywoszyji). Wtedy to  andrychowianie doszli do głosu  i z kilku niebezpiecznych kontr mogli autentycznie wzbogacić swoje konto bramkowe (uderzenie Józka Ryłki w poprzeczkę, niebezpieczny strzał Tomasza Pikonia, świetnie obroniony przez Wojtka Wiktora).

Na początku drugiej połowy znakomite, krosowe podanie (przez całą długość boiska!) otrzymał Leszek Książek, ale piłka przy prostym przyjęciu podeszwą „uciekła” mu spod nogi, a wraz z nią uciekła znakomita okazja na zdobycie drugiego gola. Życie nie znosi próżni, sytuacje bramkowe też. A te niewykorzystane szczególnie. Nie strzelił Leszek, strzelił Mateusz „Ryba” Błasiak. Z karnego za faul na Biesie. Wyrównujący gol odblokował muzyków. W 35 minucie Rafał „Janek” Janosz  trafił w słupek, a dobitka Gębołysia trafiła do siatki. W chwilę później kolejne dwa słupki uratowały andrychowian od utraty kolejnej bramki ( Janosz po akcji, Błasiak po rzucie wolnym). W 37 minucie, w sporym zamieszaniu podbramkowym, piłkę dopadł Tomek Bies i umieścił ja w siatce. 3:1.  W 38 minucie zaiskrzyło po ostrym starciu między Mateuszem Gębołysiem, a Józkiem Ryłko. Ostry, a nawet brutalny pojedynek o piłkę (hmm..o piłkę?), ze względu na godne postury obu zawodników – nie powiem – wybrzmiał dość efektownie, ale zakończył się prozaicznie żółtymi kartkami dla obu iskrzących podmiotów. Niestety, Józkowi Ryłce, „limit na samodyscyplinę” najwyraźniej wyczerpał się w poprzedniej kolejce w starciu z księgarzem Pszczółką, bo defensor Beskidu tym razem nie strzymał – to znaczy  nikogo nie obił (co to, to nie!), ale mocno, werbalnie zaatakował arbitra, za co został odesłany „do szatni”(dobrze, że rozgrywki są już na ostatniej prostej, bo jeżeli andrychowianie zaczęliby wcześniej łapać czerwone kartoniki w takim tempie jak ostatnio, to zapewne nie dotrwaliby do szczęśliwego finału Ligi). W 45 minucie kontaktowego gola mógł zdobyć Janusz Cholewa, jednak puszczoną przez niego sprytnie między nogami Wiktora piłkę, wybił z linii bramkowej jeden z obrońców KCP Team. W 47 minucie wszelkich złudzeń ekipę czerwono-białych pozbawił  Rafał Janosz – bramkę, z rzutu wolnego, strzelił w iście  bilardowym stylu,  obijając piłką wewnętrzną stronę jednego i drugiego słupka. Ostatnim, strzeleckim akcentem tego spotkania był gol Mateusza Gębołysia przy którym asystę zaliczył.. beskidowiec Andrzej Góral ( jego podanie głową do bramkarza Krzywoszyji ubiegł Mateusz Gębołyś). Tak więc po zupełnie niezłym spotkaniu, KCP Team odniosło zasłużone (niektórzy powiedzą: ciut za wysokie) zwycięstwo 5:1.

Wyróżnili się – w KCP Team: Rafał Janosz i Mateusz Błasiak;  w Beskidzie: Sebastian Pilarski i Jacek Krzywoszyja.

PS spotkanie oglądał rzadko goszczący na New Village Stadium, Grzegorz Błasiak, kiedyś między innymi  zawodnik.. „Beskidu” Andrychów (a prywatnie ojciec kapitana muzyków, Mateusza). Niestety, chyba nieco zdegustowany postawą KCP Team  dotrwał do przerwy i zniknął, a szkoda, bo po przerwie mógłby mieć zdecydowanie cieplejsze odczucia…

Bajer – Czarna Mamba  9:2

W smętnym nastroju opuszczał boisko po ostatnim.. efektownie wygranym (!!!) meczu – z nie byle kim, bo z odwiecznie  „trzecią siłą” ALF, Orłem –  ojciec-założyciel nowowiejskich bajerantów , Edward Mas Senior. Paradoks? Niezupełnie.. W kontekście wcześniejszej, sensacyjnej wygranej Włatcuf Stadionuf z muzykami, która to wygrana zepchnęła zarówno Bajer jak i Orła w dół tabeli, trudno się temu dziwić. Nastrój Pana Edwarda i jego kolegów (tudzież orłów) zmienił się radykalnie w tej kolejce, kiedy to kotły dość nieoczekiwanie roztrwoniły cenną zaliczkę  – i oto..patrzcie..patrzcie..nowy duch wstąpił w bajerantów!

W 8 minucie, nieprawdopodobnie ( jak na swoje standardy) rozstrzelany w tej rundzie, Mateusz Gąsiorek zdobył pierwszą bramkę. W odpowiedzi, w minucie 10, Amadeusz Pasieka zmarnował „setkę”, ale co nie udało się Pasiece, udało się Wojtkowi Zacnemu. Po indywidualnej akcji, świeżo upieczony student,  płaskim, mocnym uderzeniem wyrównał stan meczu na 1:1.W 16 minucie przypomniał się Adrian Majkuciński – po jego akcji skrzydłem i dograniu w pole karne gola zdobył Paweł Gizicki. Ponowną asystę „Majki” zaliczył po „klepanej” kontrze z Marcinem Blokiem ( bramka Marcina). Zamek hokejowy czyli kompozycja na pięć, szybkich podań”, przyniosła bajerantom  w 19 minucie czwartą bramkę (autor: Gizicki).

Druga połowa zaczęła się od zrywu Czarnej Mamby – Amadeusz Pasieka zdobył gola i na moment dał kolegom cień nadziei na podjęcie skuteczniejszej walki.  Niestety, bardzo szybko tego cienia pozbawił ich Marcin  Blok (5:2), a w chwilę później niesamowicie skuteczny tego wieczoru..defensor Paweł Gizicki (6:2). Przy takim wyniku wyraźnie podenerwowany i sfrustrowany, jeden ostatnich oryginalnych mambiarzy, Kamil Góral z krótkim, ale dosadnym uzasadnieniem: „ja to pierniczę!*” zszedł  z boiska; myślałem, że już na dobre, ale nie..Kamil  za linią boczną odbudował się (to znaczy odbudował swoje nadwątlone morale) i po chwili znowu zaczął aktywnie hasać po murawie New Village Stadium. Podobna frustracja dopadła w chwilę później golkipera studentów, Szymona Korneckiego, który po złym wyrzucie piłki do jednego z partnerów, stwierdził  -może mniej dosadnie, a bardziej filozoficznie niż kolega z pola –  „jak nikomu nie idzie to mi też..” – a tak przy okazji: Szymon dwoił się..troił i w co najmniej kilku sytuacjach uratował swój zespół od utraty kolejnych  bramek. Nie uratował jednak zespołu w 47 minucie, kiedy to „Majki” Majkuciński, fantastycznym uderzeniem z dystansu, wrzucił mu piłkę za „kołnierz” (7:2) i w 48 minucie  po skutecznym „szpicu” Pawła Gizickiego (8:2). Przy tym wyniku wyborną sytuacje na zmniejszenie rozmiarów porażki mieli studenci. Kontrę (trzy na jeden!) wyprowadził z własnej połowy Mariusz” Maryśka” Naglik, jednak w decydującym momencie, daleki od wiosennej dyspozycji, Kamil Leśniak szansę zmarnował. Ostatnią, dziewiątą bramkę meczu  zdobył chyba Marcin Blok..piszę: chyba..bo mi w notatkach tego epizodu dziwnym trafem zabrakło (czyżby okołomeczowe rozprężenie?). I tym oto wynikiem(9;2)  Bajer wrócił do gry. Do gry o brąz.

Wyróżnili się – w Bajerze: Paweł Gizicki. Mateusz Gąsiorek, Adrian Majkuciński i Marcin Blok;  w Czarnej Mambie: Kamil Góral i Szymon Kornecki.

*ja to pierniczę – w rzeczywistości Kamil zastosował bardziej charakterystyczną dla piłkarskiej gwary, twardszą, hardcorową wersję tego czasownika, ale oznaczającą mniej więcej to samo..

Źródło:
Paweł Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*