Przedstawiamy relację z inauguracyjnej kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi, która miała miejsce na obiekcie Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium!
26.03.2015
Oldboys Beskid Andrychów – Niezniszczalni 6:3
Pierwsze kopnięcie piłki w sezonie 2015 przypadło zespołom andrychowskich oldbojów i niezniszczalnych. Fakt ten nieco usztywnił zawodników bo przez pierwsze minuty na New Village Stadium niewiele się działo. Na całe szczęście w dalszej odsłonie zawodów było już zdecydowanie lepiej. W obu drużynach. Pierwszą bramka sezonu, dla andrychowian, padła w 10 minucie – Krzysztof Kokoszka „pograł klasyczną klepę” ze Zbyszkiem Polakiem i ten ostatni umieścił piłkę w siatce. W chwilę później rosły napastnika, po raz drugi – i znowu z klepki” – rozprowadził akcję, wykończoną przez Bartosza Kozaka. Co prawda w 17 minucie kontaktowego gola dla niezniszczalnych zdobył Łukasz Bułaś, ale rywale od razu zareagowali – Kokoszka zabrał się z piłką sprzed linii „szesnastki” i tym razem, nie oglądając się na kolegów, sam sfinalizował akcję.
W drugą połowę lepiej weszli starsi panowie. Bramki Leszka Książka, Kozaka, Sebastiana Pilarskiego i Kamila Górala Juniora, ustawiły mecz, ale niezniszczalnych na całe szczęście nie złamały. Ekipa Krzysztofa Szumowskiego próbowała jeszcze zmienić nie tyle już losy pojedynku, co wynik meczu i to się jej udało. Bramki Bułasia i aktywnego w ataku Artura Harata sprawiły, że spotkanie zakończyło się nie przynoszącą im ujmy, honorową porażką 6:3.
Andrychów FC – Chłopaki z Ośki 10 : 0
Pierwszy z andrychowskich beniaminków stawił się na mecz z Chłopakami z Ośki „gołą” szóstką”, bez rezerwowych i to – przynajmniej teoretycznie – stawiało ich już na wejściu w konfrontacji z doświadczonym przeciwnikiem w sytuacji mało komfortowej. Pierwsze 15…18 minut wyrównane, oba zespoły stworzyły sobie kilka niezłych sytuacji, ale piłki w siatce umieścić nie zdołały. I właśnie w owej 18 minucie, znany z gry w oldbojach Beskidu, Michał Kubacka, zdecydował się na indywidualną akcję – z własnej połowy pognał z futbolówka w kierunku bramki rywali i płaskim strzałem pokonał bramkarza Ośki. W chwilę później zza linii „szesnastki” uderzył mocno Grzegorz Cholewka (ex-KCP Team) i choć tym razem golkiper zdołał piłkę przytomnie sparował, ta, na jego nieszczęście, odbiwszy się od jednego słupka do drugiego, wpadła do siatki. W 23 minucie znów pokazał się Kubacka i „do szatni” andrychowska „żelazna szóstka” schodziła z solidną, trzy bramkową zaliczką.
Mimo tak wysokiego prowadzenia obserwatorzy spotkania nie spisywali jeszcze Ośki na straty. Tym, co ich zdaniem mogło ewentualnie doprowadzić do skutecznego pościgu był fakt, że – i tu znowu teoretyczna dywagacja – AFC grając cały czas tym samym składem powinno w końcu zacząć zwyczajnie, tak po ludzku, siadać. Mięknąć w nogach. Dychać uszami. Teoria często jednak rozmija się z praktyką. AFC w drugiej połowie nie tylko nie siadło, nie zmiękło w nogach i nie dychło uszami, ale – co wręcz przeciwnie- włączyło dwa zabójcze dopalacze w osobach Michała Kubacki i Kamila Gondki i z kontr zaczęło regularną demolkę rywala (tak skutecznie wyprowadzanych, szybkich akcji na jeden lub dwa kontakty, dawno już na nowowiejskim orliku nie widziałem! nawet KCP Team, które z tego słynęło i słynie..nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w jednym meczu tą kombinacją, tak boleśnie skarciło któregoś z przeciwnika).
Zbyt dalece idących wniosków jednak bym nie wyciągał. Ośka to jednak Ośka. Dziś nienaoliwiona, przyrdzewiała i skrzypiąca, ale w następnej kolejce.. albo w jeszcze następnej – kto wie? – może wystąpić już w zupełnie odwrotnej roli.
W Alf takie rzeczy zdarzały się nieraz….
Ultras Kęty – Mistrzowie Osiedla 7:3
W debiucie, kolejnemu beniaminkowi z Andrychowa, przyszło stawić czoła jednej z najsilniejszych ekip Ligi i od razu trzeba powiedzieć, że trudny egzamin – mimo porażki i pierwszej w tej edycji Ligi czerwonej kartki – beniaminek zdał (przypominam: zespół zorganizował się i wskoczył do gry dosłownie na dzień przed premierą!).
Przez prawie kwadrans dotrzymywał kroku czerwono-żółtym, remisując 1:1, jednak w miarę upływu czasu kroku zaczęło brakoewać a przewaga aktualnych wicemistrzów ALF systematycznie rosła, wymiernie przenosząc się na wynik (5:1). W końcówce spotkania, ambitnie grającym osiedlowcom udało się ją nieco zmniejszyć, dzięki bramkom Sołtysiaka i Piotra Palucha.
W kęckim zespole „pierwsze skrzypce” zagrali: Adam Hawro i zdobywca trzech goli, Mateusz Musiał, u rywali z dobrej strony pokazał się Paweł Sołtysiak.
Przed beniaminkiem, by wejść we właściwy rytm, sporo jeszcze tzw. „pracy u podstaw”– musi nie tylko sprawnie uzupełnić, zewrzeć i „scementować” kadrę, ale przede wszystkim szybko dostosować się do twardej, męskiej walki jaka na New Village Stadium bezwarunkowo obowiązuje.
27.03.2015
KCP Team – Desperado Team 9:1
W pierwszej połowie beniaminek stawiał spory opór faworytowi – jego defensorzy wszelkimi sposobami starali się powstrzymać bardzo aktywnego Michała „Piczę” Pietrzykowskiego. W drugiej minucie co prawda jeszcze „przyspali” i pozwolili mu wepchnąć piłkę do siatki, ale później, ani jemu , ani żadnemu z jego kolegów ta sztuka się nie powiodła (cały czas mowa jest o pierwszej odsłonie).
W drugiej, „worek się rozwiązał”. I nie pomogła rewelacyjna postawa bramkarza desperados, Szymona Makowskiego, który bronił w najbardziej nieprawdopodobnych sytuacjach. Muzycy przycisnęli i zaczęli, raz za razem, trafiać do siatki (hat tricki zaliczyły nowe nabytki: Artur Grządziel i ex-snajper Orła, Kuba Migdałek, a po jednym, celnym uderzeniu dodatkowo dołożyli Rafał Janosz i Pietrzykowski. Honorowego gola dla beniaminka (po dwójkowej kontrze z głębi pola) zdobył Piotr Adamus, ale ta bramka, takie małe światełko w ciemnościach, nie zdołała złagodzić rosnącej z minuty na minutę frustracji zawodników Desperado Team. Głośnych dialogów i wymian zdań, we własnych szeregach, na murawie było sporo. Poza nią, po meczu, przypuszczam, że jeszcze więcej.
Kojoty – K3 8:2
Czarne koszule do meczu przystąpiły w sporym osłabieniu – bez Kowalczyka, Mąsiora, Kojdra i charyzmatycznego kapitana Michała Wysogląda (w bramce zastąpił go napastnik „Majki” Pawiński). Kojoty w zestawie prawie optymalnym.
I to znalazło odzwierciedlenie na murawie. W 13 minucie po raz pierwszy awaryjnego golkipera K3 pokonał defensor Mateusz „Kalosz” Kurec. Ten sam zawodnik, pięknym uderzeniem głową, zdobył dla stada drugiego gola. Trzeciego dołożył – też głową – Piotr Bogacz.
Czarne koszule w tej połowie odpowiedziały jednym „oczkiem” Jakuba Hinza.
Po przerwie rozluźnione kojoty narzuciły rywalom swój styl czyli szybkie, ruchliwe granie z klepki wzdłuż i wszerz boiska z dynamicznymi wejściami i uderzeniami z dystansu, głównie autorstwa rozgrywających: Daniela Ferreriego i Arka Orlickiego („Ferri” zdobył 4 bramki, wszystkie przepięknej urody!)
Czarne koszule w tej połowie odpowiedziały jednym „oczkiem” Jakuba Hinza
Bajer – Włatcy Stadionuf 3:13
Bajer bez chorego Edwarda „Seniora” Masa i Arka Brońki (ten zapewne biegał gdzieś po okolicy i nie zdążył albo się zgubił). Włatcy mocną dwunastką..z nowo pozyskanymi: Mateuszem Królickim, Wojtkiem Zacnymi i Pawłem Seratowiczem (jednak bez braci Gębołysiów). I oczywiście z czujnym sztabem szkoleniowo-informacyjnym.
Samo spotkanie zapowiadało się ciekawie choćby z tego względu, że miało ( przynajmniej dla włatcuf; bajerantom to strzykało) smakowity podtekst – nie dalej jak cztery miesiące temu, w dogrywanych w samej końcówce Ligi, sławetnych d w u d z i e s t u t r z e c h minutach, Bajer grając o przysłowiową „czapkę gruszek”, pozbawił dzisiejszego rywala miejsca na pudle. Trafiła się zatem idealna okazja do „wyrównania rachunków”.
Już do przerwy rachunek został wyrównany. Skromnie, bo skromnie – w typowo piłkarskim rozmiarze2:1 – ale jednak. To najwyraźniej nie usatysfakcjonowało ekipy Artura Legienia, bowiem w drugiej odsłonie kotły przypuściły generalny szturm na bramkę Andrzeja Sadlika i mecz zakończył się hokejowym rezultatem. Rachunek zatem wyrównano. I to ze sporą nawiązką. A chory Edward „Senior” Mas zapewne przewracał się w łóżku.
Paweł Kłaput /foto: Rafał Legień
pewnie tak.. 😉
odnośnie meczu Beskidu „W drugą połowę lepiej weszli starsi panowie. Bramki Leszka Książka, Kozaka, Sebastiana Pilarskiego i Kamila Górala Juniora” czyli wygląda, że w II połowie Beskid strzelił 4 gole, a z opisu I połowy wynika, że strzelili 3, zatem mamy 7 bramek, a nie 6. Ale to pewno jedno nazwisko zostało przypadkowo dodane do strzelców II połowy:)