Relacja z 3. i 4. kolejki ALFa

ORLIK_ALFZapraszamy do zapoznania się z relacją z trzeciej i czwartej kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej autorstwa Pawła Kłaputa.

3 kolejka ALF

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

14.04.2016                 

Desperado Team – KCP Team  0:7

Desperado Team, znając klasę rywala,  wyznaczyło sobie  na ten mecz pozornie mało ambitny plan  – uniknięcia dwucyfrówki. I ten plan został zrealizowany (nawet z pewna nadwyżką) , bo niebiescy polegli z KCP Team w stosunku 0:7.

A mogło być jeszcze lepiej, bo – przy odrobinie szczęścia i zimnej krwi –  w pierwszym po fragmencie spotkania, ekipa Harężlaka i Forysia (ojców- założycieli) powinna prowadzić ..2:0 –  najpierw po idealnym zgraniu piłki przez Adriana Majkucińskiego z prezentu nie skorzystał Przemysław Jekiełek, a w chwilę później ten sam zawodnik trafił w sytuacji „sam na sam” w bramkarza.

W miarę upływu czasu dominacja muzyków zaczęła systematycznie wzrastać, choć autsajder kilka razy jeszcze próbował się odgryźć (strzały z dystansu Łukasz Dudziaka i Kamila Forysia oraz – z bliższej odległości – Andrzeja Żebry).

Dobrze.. „co niebieskie..niebu (czy raczej deperado)” było, czas na „co muzyczne.. muzykom”.

 Strzelanie dla KCP Team rozpoczął w 6 minucie Artur Grzadziel, na 2:0 podwyższył Krzysztof Chmielniak Trzeci gol był autorstwa Kamila Boraka, a ostatnie trafienie w pierwszej odsłonie zaliczył Kuba Migdałek.

W drugiej połowie swoje „trzy grosze” dołożyli: Rafał Janosz,  Migdałek i Borak.

Ciekawostka dużego formatu! Po raz pierwszy  w historii ALF ktoś nie tylko wygrał (i to wysoko) w trzech kolejnych meczach ale też nie stracił bramki.

Tym „ktosiem” jest KCP Team!  Gratulacje!

Oldboys Beskid Andrychów – Oldboys Niwa  6:2

Oldbojowe derby. Pierwsze takie na New Village Stadium.

Kadrowo, przed pierwszym gwizdkiem sędziego była wyraźnie po stronie zespołu Niwy (w protokole odnotowano 11 nazwisk) andrychowianie, którzy uczestniczą jeszcze w rozgrywkach na pełnowymiarowych boiskach, nękani kontuzjami i poobijani, stawili się –  tymi poobijanymi – jak zwykle w skromnym zestawie.

W pierwszym kwadransie przewagę optyczną  – ale tylko o p t y c z n ą ! –  mieli nowowsianie (dużo zamieszania wprowadzał filigranowy Tomasz Majdak, który, raz za razem, inicjował i indywidualne kontry albo sprytnie zgrywał do kolegów piłkę „z klepki”). Gęsi miały kilka dobrych sytuacji na otworzenie wyniku (Andrzej Tomala, Ireneusz Jakubiec, Rafał Fabia) , ale ich nie wykorzystały.

Andrychowianie zaczęli defensywnie i przede wszystkim mądrze. „Biegała” piłka, nie oni (ekonomiczne gospodarowanie siłami) , dobrze kryli i asekurowali, kąsali zaś ruchliwymi: Łukaszem Smazą i Krzysztofem Kopytką (Kamil Góral to osobna historia  – młody oldboj dysponując „żelaznymi płucami” i atomowym przyśpieszeniem, ma w zespole wolną rękę – kiedy chce może zdecydować się na rajd czy inna indywidualną akcję, bez narażania się na krytyczne uwagi kolegów).

 Okrasą tej części spotkania były pojedynki pełnokrwistego oldboja, Sylwestra Bączka, z jego  byłym podopiecznym  z LKS Czaniec, Łukaszem Smazą (czyli taka, rzekłbym, konfrontacja „mistrza z uczniem”), które w pierwszych starciach wygrywał popularny „Dziadek” (być może dlatego, że  „Smazik”, z szacunku dla nestora nie szarżował tak dynamicznie jak zwykle, ale też być może dlatego, że  po prostu naciął się na Sylwestrowe doświadczenie).

W 19 minucie, po mocnym zagraniu z autu Górala, lot piłki niefortunnie zmienił Bączek, czym kompletnie zaskoczył bramkarza gęsi, Tomasza Wadonia i Beskid objął prowadzenie. W 22 minucie było już 2:0. Na rajd z połowy boiska zdecydował się Kamil Góral, przed „szesnastką” włączył  „turbodoładowanie”, które trudno byłoby  zneutralizować jego rówieśnikom, a co dopiero któremuś ze starszych panów) i nie dał szans Wadoniowi.  Trzecią i ostatnią w tej odsłonie bramkę zdobył Kopytko (napastnik andrychowian po zagraniu z kornera ostro wystartował do piłki  i z dwóch metrów wpakował ją do siatki). W 25 minucie zmniejszyć dystans mógł Ireneusz Jakubiec, ale jego mocy strzał, w znakomitym stylu, obronił Marek Kudłacik.

Perwszą bramkę dla nowowiejskiego zespołu w 27 minucie meczu zdobył Sylwester Bączek („Dziadek” kropnął z pierwszej piłki , z dystansu, jak za najlepszych czasów!). Po tej bramce Niwa wyraźnie  ożywiła się, zaatakowała, a  golkiper Beskidu  miał sporo roboty. W 33 minucie znów pokazał się Góral w swym popisowym numerze (przykręcił obrońcami na „szesnastce”, przyśpieszył i posłał piłkę w przeciwny róg bramki). W 36 minucie andrychowianie wyprowadzili kontrę „trzy na dwa”  – uderzenie Kopytki Wadoń sparował, przy dobitce „Smazika” był bezradny. (5:1).

I przy tym wyniku po raz pierwszy i przedostatni  w tym meczu zaiskrzyło między zawodnikami,  a konkretniej zaiskrzyło między Mariuszem Naglikiem, a Sebastianem Pilarskim (na szczęście , poza rutynowym szturchnięciem bark w bark mieliśmy tylko werbalną przepychankę) oraz  – tu pojęcie „iskrzenia” można przyjąć z mieszanymi odczuciami, bo jak ktoś staje w takim temacie  w szranki z Sylwestrem Bączkiem jest bez szans  – nie inaczej było i tym razem ; ”Dziadek”  zbeształ Krzysztofa Kopytkę, a Krzysztof Kopytko przyjął to z pokorą). W 39 minucie koronkową akcje przeprowadzili Tomala z Fabią, bramki jednak nie zdobyli. Niejako w rewanżu Kopytko trafił w słupek. W 40 minucie,  ex solarz, Rafał Fabia mógł się łapać za głowę i wyrywać z niej resztkę włosów, bo jego uderzenie z najbliższej odległości intuicyjnie wybronił kolanem, złapany wcześniej na wykroku i niemal już położony, Marek Kudłacik.

Dwukrotnie, uderzeniami z dystansu, próbował zaskoczyć z kolei Tomasza Wadonia, Smaza  – też bez powodzenia. W 40 minucie sprawę w swoje ręce (nogi) wziął Grzegorz Pawiński i  strzałem z bliskiej odległości zdobył drugiego gola dla Niwy.

Pisałem wcześniej o „iskrzeniu”, że po raz pierwszy  i p r z e d o s t a t  n i?

No tak.. w  o s t a t n i m iskrzeniu , znowu pojawił się  – któżby  inny jak nie Sylwester Bączek ! – najpierw  obalił na murawę Pilarskiego , a w chwilę później  ostro potraktował Kopytkę  (ale bez przesady.. to były tylko twarde, dynamiczne wejścia, bo tak się kiedyś panowie młodzi grywało!).

W końcówce kropkę nad „i” postawił Góral i było to jego trzecie trafienie w tym meczu (rozmiary porażki mógł jeszcze – w ostatniej akcji meczu – zmniejszyć Andrzej Tomala, ale jego strzał z metra obronił znakomicie usposobiony Kudłacik.

PS w pierwszej połowie groźnej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa uległ zawodnik Niwy, Mateusz Naglik. Mateuszowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!

Ultras Kęty – Mistrzowie Osiedla  6:1

Cytrynki spokojnie wypunktowały osiedlowców. Pierwsza bramka padła w 5 minucie meczu –  po nieprzyjemnym strzale Adama Hawry, bramkarz Mateusz Targosz piłkę odbił, najszybciej dopadł jej Michał Karkoszka i umieścił w siatce.

W 6 minucie z dystansu przymierzył Sołtysiak, ale futbolówka poszybowała minimalnie nad poprzeczką .Później mieliśmy dobrą interwencję golkipera Mistrzów Osiedla po strzale  Dominika Nycza i.. przez kolejne 20 minut walkę na średnich obrotach z zerowym efektem bramkowym (w ostatniej minucie pierwszej połowy blisko zdobycia gola był Hawro, jednak piłka, po jego piekielnie mocnym uderzeniu z najbliższej odległości, odbiła się od wewnętrznej części poprzeczki i wyszła w pole

Druga połowa zaczęła się od sytuacji Krzysztofa Michalaka, który „główką” próbował przelobować wychodzącego bramkarza (piłka minęła słupek o centymetry) oraz od wybornej sytuacji Rafała Kiszczaka ( z bliska uderzył nad poprzeczką)

W 29 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Mateusz Musiał  piłka – uderzona z nieprzyjemną rotacja  wypadła bramkarzowi z rąk i ugrzęzła w siatce .Rozochocony  „Żuraw” poszedł za ciosem i jeszcze kilka razy próbował zatrudnić Targosza kopnięciami z dalszej odległości – bez rezultatu.  Osiedlowcy w tym okresie gry mieli właściwie tylko jedną, klarowną sytuację –   indywidualną kontrę wyprowadził Alan Matusiak, oddał strzał, krzywdy Kamilowi Pietrasowi jednak nie zrobił.

Kontra ultrasów z 34 minuty była skuteczniejsza, bramkę na 3:0, zdobył Krzysztof Michalak. W 37 minucie zatańczył na linii „szesnastki” Dominik Nycz i z półobrotu podwyższył na 4:0. Szanse na dalsze bramki mieli : Bogumił Olesiak ( z dystansu posłał piłkę tuż obok spojenia poprzeczki ze słupkiem) oraz Nycz (przegrał pojedynek „sam na sam” z bramkarzem)

W 46 minucie  Hawro zagrał piłkę do Nycza i było 5:0.

W 47 minucie ambitna postawa andrychowian została nagrodzona – honorowego gola zdobył, płaskim uderzeniem z dystansu, Rafał Kiszczak.

W 48 minucie, po pięknej, rozegranej na „trzy klepki, kontrze Nycza, Hawry I Karkoszki padła szósta i zarazem ostatnia bramka dla kęczan.

Cytrynki pną się w górę  tabeli, osiedlowcy muszą szukać swojej szansy w następnej kolejce.

15.04.2016

Kojoty – K3 6:2

Spotkanie dwóch niepokonanych do tego momentu zespołów. Lepiej w nie weszło stado , bo już w 3 minucie Michała Wysogląda pokonał Jan Królicki, a w chwilę później Daniel Ferreri, posłał groźnie piłkę obok słupka.  W odpowiedzi, bramkarza kojotów, Piotrka Wróbla , w 9 minucie omal nie zaskoczył niekonwencjonalnym uderzeniem z „piętki”, Adam Jura.

W 13 minucie padło wyrównanie – Mariusz Bułaś  strzelił gola, który śmiało może kandydować do bramki sezonu (pomocnik K3 uderzył potężnie z dystansu w samo okienko bramki, piłka jeszcze odbiła się o wewnętrznej części spojenia  i wpadła do siatki). Minutę później trafić mógł  kolejny księgarz, Szymon Juras (po walce „w parterze” pchnął piłkę końcem buta tuż koło słupka).

W 16 minucie duet Ferreri-Gaweł wyprowadził z własnej połowy kontrę zakończoną bramką najlepszego strzelca kojotów  Mimo niekorzystnego rezultatu ekipa K3 nie zamierzała w pierwszej połowie odpuszczać rywalowi (świetnie radził sobie w środku pola Marcin Sporysz, czujnie w tyłach operowali rośli „stoperzy”: Przemek Łata i Przemek Gałuszka). W 21 minucie Mateusz  „ Kalosz” Kurec zagrał niedokładnie piłkę do tyłu,  przechwycił ją Juras, uderzył i.. trafił w słupek!

W 24 minucie z rzutu wolnego, niemal z połowy boiska, przymierzył Ferreri, a że Bułaś niefortunnie zasłonił Wysoglądowi pole widzenia, piłka w dość kuriozalnych okolicznościach wpadła do bramki.

Druga odsłona zaczęła się idealnie dla stada. Po szybkiej kontrze z Gawłem czwartą bramkę zdobył Mateusz Majda (w następnej akcji Gaweł trafił w słupek, a w kilku innych katastrofie zapobiegł Michał Wysogląd).

Jeden z nielicznych kontrataków czarnych koszul mógł się skończyć bramką.. mógł , gdyby Bułaś , przy ostatnim zgraniu od Jury, lepiej opanował łatwa piłkę. W 38 minucie Marcin Sporysz pokręcił kojotami na linii ”szesnastki” i podał idealnie do wchodzącego Łaty (rosły defensor K3 nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce)

W 42 minucie w świetnej sytuacji znalazł się Kurec, ale fatalnie przestrzelił. 43 minuty nie będzie dobrze wspominał kapitan księgarzy, Michał Wysogląd, do tego momentu bezbłędny, tym razem przepuścił  łatwy strzał „Ferriego”. ( tak na marginesie: bramkarz to ma totalnie „przekichane”, bo.. napastnik..może się pomylić.. pomocnik może się pomylić.. nawet obrońca może się pomylić.. golkiper..nie!!! niedana interwencja ciągnie się za nim jak.. wiadomo co!)

Na trzy minuty przed końcem spotkania wynik meczu ustalili, w niezamierzonej kooperacji, Jan Królicki (egzekwował rzut rożny) i Przemek Łata,  pechowo  trafiony futbolówką,  wpakował ją do własnej siatki.

Andrychów FC – Niezniszczalni  16:1

Mistrz ALF urządził sobie trening strzelecki. Na średnich obrotach. Niezniszczalni pokazali, że są naprawdę niezniszczalni i mają charakter; po tak bolesnej klęsce  zamiast topić rozpacz..w czymkolwiek, przycupnęli za ogrodzeniem orlika i snuli plany. Już na następne spotkanie. W bardzo optymistycznej tonacji.

Tyle o meczu.

Aha! bramki strzelali: dla AFC   Jakub Strzeżoń 5, Michał Kubacka 4, Grzegorz Cholewka 2, Marcin Kaliński 2, Krzysztof Wiktorczyk 2 i Adam Zawiła 1, dla Niezniszczalnych honorowe oczko zaliczył Artur Harat.

Football Academy Andrychów – Włatcy Stadionuf 0:6

Ciekawa konfrontacja.  Akademicy po klęsce w inauguracyjnym meczu  z gęsiami, złapali przyzwoity oddech, a włatcy ,mający od kilku lat (uzasadnione) aspiracje do czołowego miejsca w ALF, zaczęli kiepsko, by nie powiedzieć ..fatalnie (ponoć na wiosce mówiło sie, że bez jakiejś rewolucji się nie obejdzie, a pozycja prezesa Andy’ego, który – też ponoć – nie wywiązał się z jakichś zobowiązań kontraktowych jest zagrożona..ale to pewnie, tak jak zwykle „na wiosce” , jakieś mity.. bajki..takie tam zawistne gadanie).

Zespól Football Academy  rozpoczął ostrożnie i bez brawury (miał tylko jednego rezerwowego), włatcy dysonując kilku zmiennikami takich dylematów nie miał.

Pierwszą groźną sytuację stworzył pomocnik FAA, Daniel Wieczorek, ale został sprytnie powstrzymany „taktycznym” faulem. W 10 minucie Michał Wróblewski, zawodnik kotłów, urwał się rywalom i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. W 11 minucie powinno być 2:0 – Mateusz „Kicek” Królicki w sytuacji „sam na sam” założył  Andrzejowi Sadlikowi klasyczną , golkiperską „siatkę”, piłka zamiast wpaść do bramki wylądowała na słupku. W 13 minucie Seweryn  Łysoń zaryzykował i uderzył z ostrego kąta (groźnie, tuż obok „dłuższego słupka”), ale – kto wie? – czy nie lepiej było zgrać piłkę na wbiegającego kolegę. W 15 minucie akademicy rozegrali ciekawie rzut wolny na dwa tempa”,  Mateusz „Bono” Gawęda nie dał się zaskoczyć. Dwie bramki  w następnych minutach mógł zdobyć Królicki –  niestety najpierw zmarnował „setkę” po prezencie od obrońcy, a później, z metra uderzył nie dość, że lekko, to jeszcze prosto w Sadlika.

Z drugiej strony potężnie kropnął Łysoń, ale któryś z włatcuf ofiarnie wziął to uderzenie na czaszkę i piłkę  przeniósł, nie tylko nad poprzeczkę bramki, ale nawet ponad wysokie ogrodzenie orlika.

W 25 minucie piłkę wyprowadził z własnej połowy Mateusz Królicki, zagrał ją do Wróblewskiego i ex-zawodnik Hejnału  oraz Soły Łęki, pewnie umieścił ją w siatce.

 Druga połowa zaczęła się od mocnego, aczkolwiek  mało skutecznego wejścia włatcuf (Kulma trafił w słupek, a Rafał Makowski – głową –  w poprzeczkę).

W 32 minucie  Paweł Seratowicz próbował lobem pokonać Sadlika, ale piłka zrobił psikusa  – jemu  i bramkarzowi – mocno podkręcona, zawróciła do tylu i  uciekła im obu.

W 30 minucie , po zagraniu z rzutu rożnego, piłka „Serkowi” już nie uciekła  i  na tablicy było 3:0 dla Włatcuf. Minutę później   Seratowicz  po raz kolejny pokonał Sadlika i było już 4:0.  W 43 minucie sytuacji „sam na sam” nie zmarnował Wróblewski i  – na raty , ba na raty –  pokonał bramkarza. Akademicy zaczęli coraz wyraźnej opadać z sił (panowie..już o tym wspominałem.. nie da sie grać jednym rezerwowym, chyba, że ma się w składzie siódemkę Etiopczyków z pojęciem o piłce albo chłopaków z AFC,  podobnie jak nie da się grać  zawodnikowi, który miast brać na siebie ciężar gry w ataku, jak to czynił poprzednio, zajeżdża się przed meczem na siłowni, a potem zalicza zgon od zakwasów)  i w ostatnim fragmencie ten mecz praktycznie stał się pojedynkiem  bramkarza  Football Academy Andrychów, z włatcami. Kto nie wierzy, niech zerknie w stenogram: 43 minuta – Sadlik broni „setkę”. 44 minutą –Sadlik broni kolejną „setkę”. 44 minuta – ok. tu nie bron Sadlik,  bo wyszedł  wysoko w pole (wyręczają go dwukrotnie obrońcy).   45 minuta  – Sadlik, posłaną na „siatkę” piłkę,  przysiada na linii bramkowej.                                                  46-47 minuta – trzy udane interwencje Sadlika po mocnych  strzałach z dystansu. 47  minuta  – Sadlik jest bez szans. Piłka uderzona przez Kulmę odbija się od jednego i drugiego słupka,  poczym wpada do siatki.

49 minuta  – kolejna wygrana Sadlika w sytuacji „sam na sam”.

Włatcy Stadionuf wreszcie odetchnęli, nieobecny prezes pewnie też (wydaję się, że głowę uratował)..a akademicy ? cóż..do pewnego momentu grali całkiem dobrze, ale  znowu wrócił koszmar pierwszego meczu.. zabrakło pary..a mecz trwa nie „do pewnego momentu”, a równe 50 minut.

Bez uzupełnień składu będzie naprawdę ciężko.

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl oraz na stronie ALF na Facebooku.

4 kolejka ALF

 Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

 21.04.2016

 

KCP Team – Football Academy  Andrychów  11 -2

Miłe złego początki. W 2 minucie groźny strzał oddał kapitan akademików, Seweryn Łysoń , ale Wojtek Wiktor nie dał się zaskoczyć.  Muzycy odpowiedzieli w 6 minucie – po akcji Kuby Migdałka piłkę do bramki FAA skierował Artur Grządziel.   W 12 minucie, przy kolejnej kontrze KCP Team, bramkarza Andrzeja Sadlika, dwukrotnie – raz za razem –  wyręczył Łysoń.  W chwilę później kapitan andrychowian był już  bohaterem akcji ofensywnej (po podaniu od Jakuba Sokołowskiego  – uderzeniem z dystansu – wpakował piłkę do bramki rywali). Do końca pierwszej połowy  trwała w miarę wyrównana walka, choć w 21 minucie, po błędzie bramkarza FAA, Artur Grządziel zdobył drugą bramkę dla muzyków.

Po przerwie KCP Team włączyło „drugi bieg” i  akademikom nie starczyło już zupełnie kroku.  Mam obszerny zapis , tego co się wtedy działo na murawie, ale  czy warto dołować poobijanego beniaminka? (o dowartościowanie wicemistrza ALF się nie martwię, na nich jeszcze przyjdzie czas).

Bramki dla KCP Team strzelali – w pięknych i piękniejszych okolicznościach –  Kuba Mgdałek 3, Adrian Majkuciński 2, Artur Grządziel 2,  Damian Pałamarczuk  1 i Mateusz Błasiak 1..

Dla Football Academy „oczko” zaliczył Dawid Gibas.

Ultras Kęty – Andrychów FC  6:5

Mecz czołowych zespołów Ligi  był znakomitym widowiskiem. Od pierwszej do ostatniej minuty.

Szybkim, dynamicznym z akcjami wedle sentencji: oko za oko..ząb za ząb.. bramka za bramkę. I z obowiązkowym iskrzeniem (w tym temacie nie do przebicia był duet – ze względu na fizyczny kontrast – dość egzotyczny: Mateusz Musiał- Michał Kubacka).

Ale póki co, pierwszy kwadrans spotkania upłynął pod znakiem w miarę spokojnego, wzajemnego badania się  – w obu przypadkach zza tak zwanej „czujnej, ale nie podwójnej, gardy”. W 16 minucie  padła pierwsza bramka (jej autorem był Dominik Nycz,który efektownym dryblingiem przedarł się przez obronę AFC) i czas szachów skończył się. W 17 minucie Ultrasi  po uderzeniu Marcina Jekiełka prowadzili już 2:0. Andrychowianie zareagowali błyskawicznie i jeszcze w tej samej minucie, za sprawą technicznego loba Jakuba Strzeżonia , zdobyli gola kontaktowego.  Kolejna kontra zainicjowana tym razem przez kapitana AFC, Grzegorza Cholewkę, zakończyła się wyrównującym trafieniem Michała Kubacki. Ostatnią bramkę w pierwszej odsłonie zdobył Mateusz  „Żuraw” Musiał, który wykończył indywidualną akcje Jekiełka.

Jeszcze nie wybrzmiał gwizdek arbitra oznajmiający rozpoczęcie drugiej połowy, a na tablicy mieliśmy już wynik 4:2 dla kęczan – Rafał Michalak posłał piłkę z lewej flanki, precyzyjnie, z lekką rotacją, tuż przy „długim słupku”.  W 29 minucie zespół Andrychów FC kapitalnie rozegrał na „jedną klepkę” rzut wolny i Witold Młocek nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce kompletnie zaskoczonych rywali. Minutę później cytrynki ponownie odskoczyły na dwie bramki – kontrę Nycza , sytuacyjnym kopnięciem ze „szpica”, sfinalizował Adam Hawro. Oko za oko..ząb za ząb.. Z rzutu wolnego sprzed „szesnastki” , technicznym „rogalem” popisał się Kubacka (piłka po odbiciu się od wewnętrznej części poprzeczki przekroczyła całym obwodem linię bramkową i wyszła w pole, arbiter oczywiście  gola odgwizdał)

Mecz zaczął powoli wchodzić w decydująca fazę i przy tak stykowym wyniku było niemal pewne, że pojawi się iskrzenie. I pojawiło się- filigranowy Kubacka prowokacyjnie wchodził w klincze z rosłym Musiałem i ugrywał , raz  za razem, rzuty wolne (ku wyraźnej irytacji „Żurawia”), a po wyczerpaniu formuły wszedł w podobne, zadziorne relacje z innym ultrasem, Wojtkiem Wilkiem.

W 42 minucie Krzysztof Sołtysiak przytrzymał nieprawidłowo jednego z rywali, a że stało się to  w obrębie pola karnego, sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Wybornej szansy na zmianę wyniku nie wykorzystał Dominik Nycz (jego strzał, intuicyjnie, nogą, wybronił bramkarz Grzegorz Bryzek) .

AFC , któremu widmo drugiej porażki zaczęła realnie zaglądać w oczy, zaczęło wyraźnie  śpieszyć się i.. przyśpieszać – Kubacka z wolnego trafił w słupek (a Żuraw – za Kubackę – wyleciał z boiska na 2 minuty), Młocek uderzył z „główki” w Pietrasa, Kubacka, z dystansu, też („wyplutą” przez golkipera ultrasów piłkę, przechwycił  Cholewka  i podobnie jak koledzy trafił w nią w Pietrasa). Na 3 minuty przed końcem spotkania udało się wreszcie pokonać bramkarza keczan – potężne uderzenie Adama Zwieńczaka sparował Pietras, przy dobitce Strzeżonia był już bezradny.

Zdaniem obserwatorów, remis w tym emocjonującym meczu byłby najsprawiedliwszy, ale w futbolu rzadko mamy do czynienia ze sprawiedliwością – w ostatniej akcji, w ostatniej sekundzie – po kontrze Rafała Michalaka, bramkę na wagę trzech punktów, zdobył Michał Karkoszka.

Oldboys Beskid Andrychów – K3  2:1

Wydawać się mogło, że po wcześniej konfrontacji  AFC z Ultras Kęty, gdzie poprzeczka wykonawcza została wysoko postawiona , nic równie ciekawego się raczej nie zdarzy, a jednak..

Mecz księgarzy  z andrychowskimi oldbojami był bardzo dobrym widowiskiem, a pod względem iskrzenia przewyższył nawet to wcześniejsze.

W 2 minucie po długim, crossowym zagraniu uderzył głową Krzysztof Kopytko, minimalnie niecelnie.  W 4, świetnym, prostopadłym podaniem obsłużył Łukasza Smazę , Sebastian Pilarski, ale napastnik Beskidu posłał piłkę nad poprzeczką. W  rewanżu ciekawą, „klepaną” kontrą postraszyli: Przemysław Gałuszka z Wackiem Faronem, a nieco później , dwukrotnie, już sam Faron. W 15 minucie Beskid , za sprawą Kamila Górala, objął prowadzenie (pomocnik oldbojów przyjął piłkę na „szesnastce”  i huknął mocno w sam  róg, nie do obrony). W 19 minucie andrychowianie zdobyli drugiego gola – po wrzutce na „piąty metr” Kopytko zgrał piłkę głową do Smazy, a ten- również głową – wpakował ją z najbliższej odległości do siatki. Kilkanaście sekund później aktywny „Smazik” oszukał Przemysław Łatę, ale w sytuacji „sam na sam” z Michałem Wysoglądem uderzył obok bramki.

W 22 minucie  bramkarz kięgarzy sfaulował Łukasza  Smazę tuż przed linią pola karnego, z rzutu wolnego przymierzył etatowy egzekutor, Leszek Książek, ale piłka tylko „musnęła” słupek. W tej samej minucie ciekawą akcję zainicjował bramkarz andrychowian , Marek Kudłacik (przy braku klasycznego rozgrywającego, starsi panowie często korzystają z opcji „na skróty” – olewając  strefę środkową, przez niemal całe boisko posłał piłkę ręką do wysuniętego na szpicy Smazy, a ten odważnie, bez zastanawiania się, próbował uderzeniem z woleja, zaskoczyć Wysogląda.

Już z pobieżnego opisu wiać, że w pierwszej odsłonie inicjatywa była wyraźnie po stronie andrychowian, co nie oznacza, że czarne koszule tylko broniły dostępu do bramki. Nie! jak tylko nadarzała się okazja próbowały atakować szybkimi: Wackiem Faronem, Tomkiem ”Łidżetem” Kojdrem czy poruszającym się na ich zapleczu,  Szymonem Jurasem. Szkoda tylko, że w ich szeregach zabrakło  tym razem Marcina Sporysza bo ten zawodnik  bardzo dobrze potrafił  „trzymać w ryzach” środek boiska oraz rozdawać i dzielić piłki.

Druga polowa zaczęła się od kilku składnych akcji andrychowian –  uderzoną  przez Pilarskiego piłkę, po rykoszecie, Wysogląd,  z największym wysiłkiem sparował na rzut rożny, „Smazik” , w pojedynku „sam na sam” trafił w bramkarza, a w28 minucie zakotłowało się niemiłosiernie na przedpolu księgarzy (niemiłosiernie, ale bez konsekwencji bramkowych).

W miarę upływu czasu Beskid, mając już sensowną zaliczkę, zaczął grać  – jak to określił  swojej relacji, na swojej „stronce”, kapitan K3, Michał Wysogląd – „włoską piłkę” (myślę, ze chodziło mu o to słynne catenaccio czyli konsekwentną, doskonale zorganizowaną grę w obronie, w razie konieczności z wykorzystaniem fauli taktycznych czy innych, drobnych „prowokacji”).

Księgarze , nie mając już nic do stracenia odkryli się i ruszyli do przodu zdecydowanie odważniej (z dystansu, w swoim stylu huknął Mariusz Bułaś, a Juras, w idealnej sytuacji, posłał piłkę w słupek).

W 37 minucie  „pasy”, wykorzystując rozluźnienie w defensywie K3, wyszły z dynamiczną kontrą, jednak Kopytko, zamiast zagrać piłkę  do Smazy, zdecydował się na strzał i trafił prosto w bramkarza. Ta i poprzednie, niewykorzystane sytuacje zemściły się. W 38 minucie  pięknym strzałem z woleja, kontaktowego gola zdobył Faron.

Od tego momentu atmosfera na New Willage Stadium skoczyła o kilkanaście stopni – Przemysław Gałuszka za obalenie  Grzegorza „Kucyka” Mizery na trawę zobaczył żółty kartonik, także za faul boisko opuścił Łukasz Smaza, a za zbyt entuzjastyczno-sarkastyczny, szyty „grubymi nićmi”, aplauz pod adresem arbitra( cytuję: brawo sędzio!”), Tomek Kojder.

W emocjonującej końcówce szanse na zmianę wyniku miały oba zespoly, ale ich nie wykorzystały  (Książek trafił w słupek, Kopytko też , tyle, że głową i bardziej anemicznie, a Faron mocno, już nie w słupek, tylko obok niego). Tym samym kolejne trzy punkty przypadły starszym panom spod Pańskiej Góry.

Po meczu zwycięzcy prosili mnie bym podkreślił bardzo dobre sędziowanie, przegrani , nie byli już w tej ocenie tak entuzjastyczni. Cóż.. stara prawda: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 9tu: od wyniku)

Ps  dla zawodnika K3, Adama Jury, mecz z oldbojami Beskidu był 300-nym spotkaniem, rozegranym w barwach księgarzy. Adamowi gratulujemy przywiązania do barw!

22.04.2016                        

Desperado Team – Niezniszczalni  5:2

Mecz żartobliwie określany  jako o utrzymanie w Lidze.

W pierwszej minucie Paweł Niedziela  z Desperado Team trafił w słupek i w pierwszym kwadransie była to najklarowniejsza sytuacja na zdobycie bramki.

W 15 minucie Kamil Foryś zagrał prostopadłą piłkę do Niedzieli, a ten , po wymanewrowaniu golkipera Mariusza Furmańskiego, ”wjechał” z piłką do bramki.  W 18 minucie,  po kontrze Adriana Bryzka, dwukrotnie przed szansą na pokonania Tomka Harężlaka, stanął z kolei napastnik Niezniszczalnych, Kamil Leśniak, ale jego strzały były zbyt anemiczne, by zaskoczyć bramkarza przeciwnika. Mając jednobramkowe prowadzenie, niebiescy  szanowali piłkę, rozgrywali ją na własnej połowie, wciągali przeciwnika i , gdy tylko nadarzała się okazja kontrowali. I właśnie po jednej takich kontr, wyprowadzonej przez Andrzeja Żebrę, uderzeniem z „pierwszej piłki” drugiego gola dla Desperado Team, zdobył Łukasz Jurecki.  Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy „setkę” zmarnował niezniszczalny  Kamil Witek, a Kamil Leśniak  (też niezniszczalny) wdał się w polemikę z arbitrem w  temacie rzutu wolnego na gwizdek.

Po wznowieniu gry z dystansu, potężnym uderzeniem chciał zaskoczyć Harężlaka, obrońca  Włodzimierz Gasidło ( golkiper Desperdo Team w ostatniej chwili przeniósł piłkę nad poprzeczkę). W odpowiedzi Jurecki wdarł się w pole karne niezniszczalnych , położył bramkarza, ale odrzucony za mocno na bok, posłał piłkę obok słupka.  W 32 minucie było już 3:0 dla Desperado Team – Furmańskiego, techniczną podcinką , pokonał ponownie Niedziela.

Przy  tak wysokim prowadzeniu niebiescy nieco zwolnili i zaczęli pilnować wyniku (w tyłach „rządzili”: Kamil Foryś i  Karol Wójcik). Pasywny okres w grze rywali  skwapliwie  wykorzystali niezniszczalni – kapitan Krzysztof Szumowski ruszył z piłką z własnej połowy  Kamil Leśniak – na raty, bo na raty  – zdobył pierwszą bramkę dla swojej ekipy i dał jej cień (przynajmniej na chwilę)  nadziei na odwrócenie fatalnej sytuacji. Tak jak Leśniak ją dał, tak – w  43 minucie – Jurecki ją ostatecznie odebrał (napastnik Desperado przedarł się przez obronę i w  sytuacji „jeden na jeden” nie dał szans Furmańskiemu.

W 46 minucie ostatecznie niezniszczalnych pogrążył Andrzej Żebro, a niezniszczalni, tak  na” otarcie łez” zdobyli drugiego gola  (po rzucie rożnym pięknym uderzeniem z woleja popisał się Damian Dwornik, który, w swoim stylu, skwitował swój wyczyn: „co..cieszynkę mam zrobić?” Miał zrobić. I zrobił.

Kojoty – Mistrzowie Osiedla  12:2

Pierwszą bramkę zdobyli Mistrzowie Osiedla. Paweł Sołtysiak uderzył technicznie z dystansu i Piotrkowi Wróblowi nie pozostało nic innego jak wyciągać piłkę z siatki. Do szybkiego wyrównania mógł doprowadzić Daniel Ferreri , ale posłana przez niego z rzutu rożnego futbolówka uderzyła w wewnętrzną część „długiego” słupka i wyszła w pole. Nie poszczęściło się „Ferriemu”. Poszczęściło się Pawłowi Puchale i po 6 minutach stado remisowało z osiedlowcami 1:1.. W 12 minucie, za sprawa Alana Matusiaka, andrychowianie wyprowadzili   kontrę i zakończyli ją celnym trafieniem Tomasza Pękali.

 W następnym okresie gry, mimo niekorzystnego rezultatu, przewaga (przynajmniej optyczna) kojotów zaczęła wyraźnie wzrastać (groźne uderzenie Arka Orlickiego, Ferreriego i Gawła, niewykorzystana „setka” Puchały, słupek Pękali, strzały głową Kurca),tak, że w  końcowym fragmencie pierwszej odsłony andrychowianie zostali zepchnięci do prawdziwej obronę Częstochowy.

Ten ofensywny trend stada został nagrodzony: w 20 minucie (po rzucie rożnym do piłki przystartował Gaweł i z najbliższej odległości wpakował ją do siatki)oraz w 24, kiedy to ten sam Gaweł , po indywidualnej szarży, trafił po raz drugi.

Druga połowa to już prawdziwa „rzeź niewiniątek”. Bramki strzelali: najpierw dwa razy Gaweł, dalej Orlicki, Ferreri, Majda, Puchała, Ferreri (z dystansu, prawą nogą!), Gaweł (głową, po :szczupaku”) i na koniec, ponownie Majda.

Mistrzowie Osiedla odpowiedzieli dwoma niecelnymi strzałami.

Włatcy Stadionuf – Oldboys Niwa  11:2

Niwiarze do meczu z władcami przystąpili skromną, siedmioosobową kadrą. I to był poważny błąd logistyczny. Rozeźleni dwiema porażkami na wstępie Lig ii podbudowani efektowną wygraną w trzeciej kolejce, włatcy stadionuf od początku meczu ruszyli ostro do przodu. Co prawda pierwszą, wyborną i niewykorzystaną  sytuację, mieli oldboje Niwy  (Ireneusz Jakubiec),ale później już supremacja ekipy Legienia nie podlegała dyskusji.

W 7 minucie,po dwójkowej kombinacji Mateusza Królickiego z Michałem Wróblewskim padła pierwsza bramka. Trzy minuty później głową, piłkę w siatce umieścił Wojtek Zacny. W 10 minucie rywalom urwał się Królicki i było 3:0. W pierwszym kwadransie do bramki Tomasza Wadonia  trafiali jeszcze Wróblewski i dwa razy Zacny (6:0) .

 I przy tym wyniku zziajany Sylwester „Dziadek” Bączek  zgłosił  chytrą propozycję, by grać.. od nowa. Propozycja upadła w pierwszym czytaniu.

W 17 minucie zaskoczyć bramkarza włatcuf, Mateusza Gawędę próbował Rafał Naglik, ale jego nieprzyjemny strzał „po koźle” przeszedł obok słupka. W 20 minucie urwał się obrońcom Rafał Fabia i strzelił mocno, jednak też niecelnie.  Niewykorzystane okazje podsumował krótko i dosadnie, jak zwykle niezawodny  w puentowaniu, „Dziadek” Bączek : „panowie..powinien być remis..”

Włatcy Stadionuf nie mieli takich problemów – tego wieczoru siedzieli na wyjątkowym „kopycie”, a Wojtek Zacny to już na zupełnie odlotowym kopycie, bo co  strzelił to mu wpadało do siatki (w 20  minucie przymierzył z dystansu w sam „róg”).

Gwizdek na przerwę oldboje niwy przyjęli z wyraźną ulgą i westchnieniem: „no nareszcie..”

W drugiej odsłonie obraz gry specjalnie nie zmieni ł się, choć gęsi stworzyły sobie kilka sytuacji strzeleckich, a dwie z nich, nawet wykorzystały. Ale po kolei.

W 27 minucie przed kapitalną szansą na zdobycie bramki Niwa stanęła po raz pierwszy. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni  z odległości dwóch metrów od bramki włatcuf (wszyscy oldboje chcieli go egzekwować, w końcu stanęło na tym, że rywali rozmontują Jakubiec z Bączkiem – ten pierwszy zagrał piłkę do  „Dziadka” „Dziadek „ przepuścił ją miedzy nogami (czyżby liczył , że któryś  z kolegów będzie tak dalece antycypował?) i piłka.. spokojnie poturlała się , na aut boczny. Nie trudno zgadnąć jaka w chwilę później rozpętała się awantura w szeregach)..

W 29 minucie strzał Królickiegoz trzech metrów kapitalnie obronił Tomasz Wadoń, przy uderzeniu Kulmy  już nie dał rady. W 36 minucie  Królicki zrehabilitował się za wcześniejszą, niewykorzystaną  „setkę”.

Przy stanie 9:0 Niwie udało się wreszcie pokonać Gawędę (bramkę z bliskiej odległości zdobył Rafał Fabia po podaniu Andrzeja Tomali)

W końcówce spotkania pokazał ł się w ofensywnej akcji Rafał Makowski – po szybkim rajdzie zagrał piłkę do Klęczara (10:1). Z drugiej strony ładną kontrę wyprowadził Rafał Naglik  w kooperacji z Ireneuszem Jakubcem (ten drugi w chwilę później z ostrego kąta pokonał  golkipera  włatcuf).  Wynik meczu na 11:2  ustalił Mateusz Królicki.

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl oraz na stronie ALF na Facebooku.

ORLIK_ALF

(zdjęcie: www.fly-video.pl)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*