Relacja z 15. kolejki ALF w Nowej Wsi

ORLIK_ALFZapraszamy do lektury relacji autorstwa Pawła Kłaputa z 15 kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

3.09.2015

Andrychów FC – K3  2:0

Porażka z władcami podziałała na lidera wyjątkowo ożywczo, bo do składu na z nieobliczalnym Bajerem powrócili Marcin Kaliński i Witold Młocek.

Oba zrezygnowały z „gry wstępnej” i od pierwszej minuty dynamicznie zaatakowały (dogodne sytuacje do strzelenia bramek mieli Młocek i Kaliński z AFC oraz Wacek Faron z Bajeru), ale bramka padła dopiero w 14 minucie – jej autorem był grający ostatnio w polu, ex-bramkarz AFC, Dariusz Siwek). W okolicach 19 minuty na moment musiałem przejąć gwizdek, bo sędzia ogłosił chwilowa niedyspozycję, ale w tym okresie – poz tym, ze przejąłem gwizdek –  nie wydarzyło się nic godnego uwagi.

W 21 minucie itek Młocek znalazł się w sytuacji „sam na sam: z Michałem Wysoglądem i uderzył mocno, bramkarz czarnych koszul nie dał się jednak zaskoczyć i po efektownej robinsonadzie przeniósł piłkę przeniósł nad poprzeczką.

W chwilę później, po drugiej stronie boiska, świetne okazje zmarnowali Wacek Faron i Jarek Pszczółka (ten drugi nie trafił do siatki z metra!) Wacek mógł zrehabilitować się w ostatniej minucie pierwszej połowy, ale piłka po jego uderzeniu, odbiła się od wewnętrznej części poprzeczki, spadła naślinię bramkową i wyszła w pole.

Drugą połowa zaczęła się od ataków księgarzy, bez  wymierny rezultat. Andrychowianie dali się rywalom wyhasać, po czym w32 minucie, po rzucie rożnym egzekwowanym przez Siwka, na piłkę „wszedł” dynamicznie Młocek i technicznym uderzeniem z linii „szesnastki” wpakował ją do siatki. W identycznych okolicznościach o krok od zdobycia bramki był Kaliński – jego strzał przeszedł minimalnie obok słupka.

 Dwubramkowa przewaga sprawiła, że AFC  mogło  grać spokojnie, szanując piłkę i kontrolując grę  do ostatniego gwizdka sędziego.  Księgarze próbowali coś zmienić, ale brakowało im rasowego napastnika (Faron jest raczej atakującym pomocnikiem) oraz..Piotrka Mąsiora i jego słynnych „rogali”.

 

Desperado Team – Niezniszczalni 6:4

o tzw. podwójne punkty zespołów z dołu tabeli lepiej zaczął się dla niezniszczalnych.  W 2 minucie Kamila Leśniak pokręcił defensorami przeciwnika  przed „szesnastym metrem” i oddał groźny strzał, ale Tomasz Harężlak był na posterunku. W chwilę później mieliśmy powtórkę tej sytuacji z udziałem tychże samych zawodników. W 5 minucie – po „urwaniu się” obrońcom –  sytuację sam na sam z bramkarzem, zmarnował Artur Harat. W tym okresie gry niebiescy odpowiedzieli jednym, posłanym nad poprzeczkę, strzałem Dariusza Ruska. W 10 minucie kontrę przeprowadził duet najaktywniejszych zawodników na boisku,Leśniak-Harat, zakończoną celnym trafieniem tego ostatniego. Harat był też autorem drugiego gola – pierwszy dopadł do podania po przekątnej i z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki. I gdy wydawało się że niebiesko-czarni pójdą za ciosem, a kolejne bramki to tylko kwestia czasu, kontaktowa bramkę zdobył Rafał Klęczar. Do końca pierwszej połowy oba stworzyły sobie jeszcze kilka ciekawych sytuacji strzeleckich, z tym że: niezniszczalni więcej (uderzenie Artur Gasidło z dystansu i niecelna „dobitka” Krzysztofa Szumowskiego z metra, potężne uderzenie Włodzimierza Gasidły z dalszej odległości i na koniec poprzeczka Leśniaka), a desperado mniej (w kontrze 2:1, zupełnie bez asysty rywali Rafał  Klęczar zamiast „lobować” piłkę nad Mariuszem Furmańskim, uciekł bezsensownie do boku i zagrał ją –  nieporadnie i niecelnie! – do Piotra Adamusa, czym wywołał eksplozję niepohamowanej złości wśród kolegów).

Druga połowa zaczęła się idealnie dla Desperado Team. W 28 minucie Piotr Adamus namieszał ostro w polu karnym i zdołał oddać strzał obroniony Furmańskiego. Dobitka czujnego  Ruska była jednak skuteczna i niebiescy doprowadzili do remisu 2:2.W 30 minucie z pięciu metrów fatalnie spudłował Harat, ale kilkadziesiąt sekund później bramkę dla niezniszczalnych, po stałym fragmencie gry (za faul Kamila Forysia na Leśniaku), zaliczył kapitan Szumowski. W 33 minucie do kolejnego remisu doprowadził Rafał Klęczar , a gol, który zdobył był szczególnej urody („długi” napastnik Desperado Team, po otrzymaniu crossowego podania uderzył z pierwszej piłki w sam róg bramki). Nie minęło kilka minut i niebiescy byli już na prowadzeniu – fatalną zabawę Amadeusza Pasieki w obrębie „szesnastki” wykorzystał Artur Klęczar (wyłuskał mu piłkę i uderzył z niesygnalizowanego „dzioba”). W końcówce dwukrotnie pokazał się jeszcze Dariusz Rusek – najpierw trafił w „okienko z krótkiego rogu”, a nieco później, po kontrze, zaliczył asystę zagrywając piłkę do Adama Chwieruta. Niezniszczalni odpowiedzieli golem Kamila Leśniaka, ale to było absolutnie za mało na ugranie choćby punktu.

Tym samym pierwsze, historyczne zwycięstwo Desperado Team stało się faktem!

Gratulacje Panowie

PS podobno jedną z bramek dla Desperado Team zdobył Piotrek Adamus. Podobno. Mimo szeroko zakrojonych konsultacji i weryfikacji nie udało się ustalić  w którym to by mogło być momencie. Zatem jest jak jest i kropka. Trudno. Za ewentualną pomyłkę przepraszam. A sytuację spuentuję słowami kapitana niebieskich, Tomka Harężlaka: „…panie Pawle to nieważne, ważne że wygrany i morale drużyny poszły w górę”

Oldboys Beskid Andrychów – Ultras Kęty  8:0 (vo)

Beskidowcy na hit kolejki stawili się mocną i szeroka kadrą. Co z tego, skoro nie stawili się ultrasi. Podobno pomylili termin..

Dziwne..wszyscy pomylili?

 

4.09.2015

Kojoty – Mistrzowie Osiedla  5:5

Stado chcąc zachować szansę na dogonienie AFC nie mogło sobie pozwolić na zgubienie punktów w pojedynku z osiedlowcami. I wydawało się, że – mimo braku kapitana Adriana Pękali, Pawła Puchały i Jana Królickiego – nie będzie to zadanie ponad siły (beniaminek przyjechał zdecydowanie bardziej osłabiony, bez Rafała Kiszczaka, Pawła Matejki, Pawła Sołtysiaka i Mariusza Młynarczyka), a jednak..

W 2 minucie mistrzowie osiedla przeprowadzili „klepaną” kontrę, którą od razu zwieńczył bramką Kamil Kiszczak. W chwilę później mogło być już 2:0, ale w sytuacji „trzy na jeden” osiedlowcy zgubili rytm  i okazję zmarnowali. Do remisu w 8 minucie doprowadził uderzeniem z dystansu Mateusz Kurec. W chwilę później, znakomitą sytuację zmarnował Daniel Ferreri – po zagraniu Mateusza Majdy spóźnił się z dojściem do piłki i – odchylony – posłał ją z najbliższej odległości „Panu Bogu w okno”. W 12 minucie z rzutu wolnego gola dla andrychowian zdobył Andrzej Mikołajek, ale – nic nie ujmując strzelcowi- trzeba dodać, że spory udział przy tej bramce mieli zawodnicy stada, fatalnie ustawieni w „murze”.  W 14 minucie przed szansą na drugie trafienie stanął Kurec, jednak zagraną przez „Ferriego” ze skrzydła piłkę, z metra posłał obok słupka.„Kaloszowi” się upiekło – utyskiwań kolegów nie usłyszał, bo jeszcze w tej samej 14 minucie na dynamiczny rajd zdecydował się Arek Orlicki (mijał rywali jak tyczki), w ostatniej fazie slalomu zgrał piłkę do Majdy, a ten, przytomnie, na „deskę”, mu ją odegrał i „jednej drugiej pompy ssąco-tłoczącej” kojotów pozostało tylko precyzyjnie przymierzyć w światło bramki. Wet za wet. Po akcji Mikołajka (ładnie „zakręcił” jednym z kojotów) bramkę zdobył Kamil Kiszczak. W 16 minucie za ciągnięcie koszulki rywala z boiska wyleciał na dwie minuty Daniel Ferreri, osiedl owcom przewagi liczebnej nie udało się skonsumować. W 20 minucie mógł być remis (Orlicki dograł piłkę „Ferriemu”, ale ten, z metra, trafił  w poprzeczkę), a w 21 mogło być dwubramkowe prowadzeni mistrzów osiedla (gdyby strzał „z pazura”, Andrzeja „Hesusa” Bieszki, zamiast w zewnętrzny słupek trafiła do siatki).

W 23 minucie gol jednak padł –  Arek Orlicki ze „skakanej” piłki  przymierzył i awaryjny bramkarz andrychowian, Mirosław Sołtysiak był bez szans.

Druga połowa zaczęła się od „prezentu” obrońców beniaminka, niewykorzystanego przez Mateusza Majdę. W chwilę później Podlesianin w pełni się zrehabilitował – pognał z piłką wzdłuż „szesnastki” i huknął z ćwierć obrotu nie do obrony. Z prowadzenia kojoty cieszyły się raptem trzy minuty – w 34, po  akcji filigranowego Mikołajka Piotrek Gwoźdź  zagrał  w polu karnymreką i arbiter wskazał na „wapno”. Rzut karny na bramkę zamienił niezawodny Kiszczak.

 I zostając przez chwilę w temacie Kiszczaka – był to, bez dwóch zdań,  jego wieczór;  w 38 minucie  napastnik andrychowian, stojąc na dwudziestym metrze od bramki rywali, tyłem do niej, fantastycznie „skleił” udem spadającą z nieba piłkę i z obrotu, z woleja, kuknął w sam róg bramki! Doświadczony Piotrek Wróbel ani drgnął.

Stado doprowadziło do kolejnego remisu po dość kuriozalnej akcji. Daniel Ferreri zdecydował się uderzyć z połowy boiska i nie był to jakiś szczególnie trudny do obrony strzał, ale stojący w polu karnym Orlicki delikatnie musnął piłkę i zmienił kierunek jej lotu, czym kompletnie zaskoczył Sołtysiaka (”Orlik” zaraz po tej akcji mógł zdobyć kolejnego gola, niestety po soczystym kopnięciu „Ferriego”, obronionym..klatką piersiową przez golkipera osiedlowców, z metra posłał futbolówkę nad poprzeczkę).

W końcówce trochę zaiskrzyło między zawodnikami obu drużyn, a między Mikołajkiem i Ferrerim nawet dość mocno. Na szczęście futboliści obu drużyn nie mieli czasu na pozasportowe rozstrzyganie sporów, bo cały czas , do ostatniej minuty, pod jedna i pod drugą bramką „momenty były”  (zmarnowana „setka” Kiszczaka, heroiczna obrona „Hesusa”, całym korpusem, strzału Kurca, wybicie piłki z linii bramkowej przez Tomka Lacha po uderzeniu Nie-Wiem-Kogo). Tylko goli już nie było..

Oj działo się w tym meczu..działo…

Bajer – KCP Team  3:11

 Zagrać szóstką ..i to wiekową szóstką przeciwko KCP Team  to prawdziwy heroizm.  I za to o szacunek dla Was, panowie z Bajeru!

Muzycy, zdecydowany faworyt tej potyczki, w 4 minucie – za sprawą Kuby Migdałka – objęli prowadzenie, by je stracić po raz pierwszy i ostatni w minucie ósmej (wtedy to bramkę z rzutu wolnego zdobył Arek Brońka).Bajeranci krótko, bo tylko minutę,  cieszyli się z remisu – kapitalną akcję w starym, „klepanym”  stylu, przeprowadziło trio: Janosz-Pietrzykowski- Grządziel (gol tego ostatniego). Bajer długo i dzielnie się bronił, choć zupełnie bezsensownie resztki sił tracił na wzajemne połajanki i pretensje (spiralę takich zachowań tradycyjnie zaczął nakręcać  powracający na New Village Stadium po długim okresie niebytu, Sylwek „Dziadek” Bączek) KCP Team nie dyskutowali (o ile nie liczyć polemicznej wymiany zdań Michała Pietrzykowskiego ze swoją ławką rezerwowych w kwestii grania kontrowersyjnym i wedle „Piczy”, zbyt prostym, systemem: obrona-atak-obrona-atak) i strzelali bramki. Do przerwy mieliśmy’” przyzwoity piłkarsko” wynik 4:2 dla muzyków, wynikający nie tylko z zaangażowanej i ambitnej postawy zawodników Bajeru, ale też i szczęścia, którego mieli w tym meczu sporo (piłka, kilka razy,po strzałach rywali lądowała na poprzeczce i słupkach)

Niestety w drugiej odsłonie stało się to, co się stać musiało. Bajer zaczął w oczach opadać  z sił. Osamotniony Mariusz Żurek próbował jeszcze przez jakiś czas toczyć indywidualne pojedynki z obrońcami, ale bez wsparcia kolegów nie miał szans. Ponadto wkurzył się  na arbitra, który – wedle niego – pozwalał rywalom, bezkarnie, go „naruszać”, i zamiast nękać Wiktora, napastnik Bajeru zaczął nękać arbitra.

W  końcówce meczu „worek z bramkami” rozwiązał się na dobre i zatrzymał na jedenastu oczkach (najwięcej, bo  4 zdobył Artur Grządziel, Michał Pietrzykowski zaliczył „zwykłego” hat tricka, ale na fotel lidera snajperów ALF – wedle doniesień statystyka, Artura włatcy Legienia –  wysunął  się ten trzeci. Ten z Bajeru. Żurek. Mariusz Żurek.

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl

ORLIK_ALF

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*