Relacja z 13. kolejki ALF (ZDJĘCIA)

_DSC03745Zapraszamy na fotorelację z 13. kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej ALF autorstwa Pawła Kłaputa. Zdjęcia wykonał Rafał Legień.

22 sierpnia 2013 r., Orlik Nowa Wieś,

Ultras Kęty – Śródmieście 7:1

Więcej obiecywałem się po tym meczu. Wszak z mistrzem ALF potykać się miała ekipą, która nieraz pokazała, że walki się nie boi. A tu lipton! spodziewanej walki było jak na lekarstwo. Dominacja ultrasów zarysowała się już od pierwszej minuty, a ściślej od 20 sekundy, kiedy to groźny, aczkolwiek niecelny strzał na bramkę Śródmieścia oddał Wojtek Wilk. Potem już było celniej, skuteczniej i.. z górki. Gole Maksymiliana Cepigi, Adama Hawry, Dominika Nycza sprawiły, że na przerwę kęczanie schodzili z pewnym i wysokim prowadzeniem 4:0 (a mogło być jeszcze wyżej gdyby np. po dwójkowej, „klepanej” kontrze duetu Cepiga-Nycz ten ostatni wykorzystał prawdziwą „dwusetkę”). Druga odsłona znowu zaczęła się od niebezpiecznych akcji ultrasów (najpierw, po długim podaniu z głębi pola Nycz próbował przelobować golkipera, ale piłka minęła bramkę o centymetry, a później, w sytuacji sam na sam z bramkarzem, nie trafił do siatki Cepiga). W 31 minucie mało widoczny w tym meczu Łukasz Kruk wykorzystał moment dekoncentracji przeciwnika; z rzutu rożnego zagrał szybką, płaską piłkę do wbiegającego w pole karne Radka Klebańskiego, a ten bez przyjęcia posłał ją w sam róg bramki Przemka Krzywdziaka (tak! tak! w sytuacjach awaryjnych, a to była sytuacja awaryjna, rozgrywający czerwono-żółtych zawsze staje między słupkami ). Strzelony gol wybudził nieco miastowych z letargu, ale nie uchronił ich przed utratą dalszych bramek. I tak piątą zdobył Adam Hawro, a szóstą – moim zdaniem najładniejszą – po indywidualnej akcji zaliczył Maksymilian Cepiga (z prawego skrzydła „kropnął” potężnie w samo okienko przy krótszym słupku! i było to uderzenie nie do obrony). Ostatnie słowo (na 7:1) należało ponownie do Adama Hawry i na tym strzelecki festiwal się zakończył ( w 25 minucie próbował jeszcze coś dołożyć bramkarz Przemek Krzywdziak – zapuściwszy się w na przedpole miastowych oddał celny strzał, ale Wieśka Wrzeszcza nie pokonał). Ultrasi pewnie i bez specjalnego wysiłku zdobyli trzy punkty. Śródmieście rozczarowało. Gdyby nie para-boiskowe awantury w drugiej połowie, które – zrazu niewinnie – zaczęły się od „kontrowersyjnego” przyznania rzutu z autu rywalom, rzekłbym: nie ten zespół…

W Ultras Kety wyróżnili się Adam Hawro, Maksymilian Cepiga i Dominik Nycz; w Śródmieściu? ..następny mecz proszę!

Włatcy Stadionuf – Beskid Andrychów 5:3

Na swoim portalu internetowym władcy, ręka swego kapitana Artura Legienia, napisali: „Już jutro niezwykle ważne spotkanie ligowe w ramach 13 kolejki ALF z drużyną Beskidu Andrychów. Ewentualna wygrana pozwoli nam realnie myśleć o podium, porażka spowoduje że zostaniemy wyprzedzeni przez Beskid. Remisując utrzymamy przewagę nad Andrychowianami. Zatem jest o co walczyć.”

Dla włatcuf pojedynek zaczął się idealnie. W 12 sekundzie Mariusz Pyka z połowy boska wrzuca piłkę w pole karne andrychowian na tzw. „walkę” (niektórzy mówią: na „aferę”), a tam, zupełnie niespodziewanie, ich bramkarz popełnia brzemienny w skutkach błąd (nie interweniuje i przepuszcza ją do siatki). Niezrażeni fatalnym początkiem beskidowcy od razu próbują odrobić stratę. W 4 minucie duet Zygmunt Mizera-Paweł Śmiłek wyprowadza kontrę i rozklepuje defensywę kotłów ” – niestety Paweł, mając już piłkę wyłożoną „ jak na patelni” trafia w słupek. Co się nie udaje z gry, udaje się z rzutu karnego; po faulu na linii „szesnastki” Legienia na Śmiłku, wyrównującą bramkę strzela Leszek Książek. Radość czerwono-białych nie trwa długo. Jeszcze w tej samej minucie, Pyka, po indywidualnej akcji, ponownie wyprowadza włatcuf na prowadzenie, a w chwilę później omal nie dobija rywali – na ich szczęście piłka po jego uderzeniu trafia w słupek. Rozpoczyna się okres dobrej gry kotłów. Marcin „Gumiś” Gumulak wypracowuje sobie sytuację sam na sam z bramkarzem i jej nie wykorzystuje, potem, po świetnym podaniu Rafała Makowskiego, Mariusz Pyka staje przed kolejną szansą wzbogacenia swego konto bramkowego, jednak też przegrywa pojedynek z Grześkiem Żydkiem. W 22 minucie meczu piłka po potężnym uderzeniu Mariusza trafia w poprzeczkę. Niewykorzystane sytuacje mszczą się.. a na mszczą się szczególnie… Najgroźniejszy zawodnik Beskidu, Zyga Mizera, w ostatniej minucie pierwszej polowy, wiąże rywali na lewym skrzydle „w supeł” i precyzyjnym strzałem w długi róg nie daje szans Mateuszowi Gawędzie. 2:2. Gol do szatni.

Druga odsłona zaczyna się od akcji niesamowicie aktywnego w tym dniu Mariusza Pyki (koledzy powiedzą po meczu, że miał „dzień konia”). Uderzona przez niego głową piłka, mija po koźle spojenie bramki dosłownie o centymetry. W chwilę później kiks Sebastiana Pilarskiego omal nie kończy się golem, Marcin Gumulak prezentu jednak nie wykorzystuje. Teraz na boisku, przez kilka dobrych minut, mamy okres chaotycznej gry (andrychowianie mają problem z zawiązaniem charakterystycznych dla nich, koronkowych akcji „z klepki”, władcy z kolei zaczynają wracać do złej maniery „indywidualnych rozwiązań bezpośrednich”). W 32 pada kuriozalny gol dla ekipy Legienia. Krzysiek „Babik” Babiuch z autu kopie piłkę w kierunku bramki Beskidu, próbujący interweniować Andrzej Góral „dotyka” jej , ale niedobrego kierunku nie zmienia i w takich to dziwacznych okolicznościach pada bramka nr 3. W następnej minucie – po najładniejszej akcji meczu (klasyczne rozklepanie z połowy boiska na kilka, granych „w ciemno”, podań) – Beskid wyrównuje (strzelec: Łukasz Lachendro). W 32 minucie klątwy rzutów z autu ciąg dalszy – jeden z kotłów, właśnie z autu, egzekwuje piłkę w kierunku bramki Żydka (na co w tym momencie liczył trudno powiedzieć, ale pewnie nie na to co za chwilę nastąpiło). Andrychowianie, jak jeden mąż, krzyczą do swego bramkarza: „puść ją!” ( skądinąd słusznie, bo rzut z autu jest rzutem pośrednim), ale co się dzieje? Bramkarz wedle rad kolegów piłkę puszcza, tymczasem ona, niesforna jedna, zamiast wpaść do bramki i rozwiązać problem, uderza po koźle w wewnętrzną część poprzeczki i wychodzi w pole! Tu dopada jej jeden z włatcuf, na całe szczęście Żydek przytomnie interweniuje i ratuje swoją drużynę przed utratą kolejnego, dziwacznego gola. Końcówka meczu, jak to w przypadku oldbojów często bywało i bywa, jest „dynamiczna” i „dynamicznie dramatyczna”. Pyka trafia (który to już raz?!?) w słupek, Zyga Mizera obok słupka, a Krzysiek Babiuch godzi obu – uderzeniu z pierwszej piłki zza linii „szesnastki” i zdobywa czwartą bramkę dla kotłów. W 47 minucie następuje kulminacyjny moment spotkania; po kolizji bramkarza Żydka z napastnikiem Gumulakiem arbiter przyznaje władcom rzut karny, co wywołuje wyraźne niezadowolenie w szeregach andrychowian. Protestują, a najbardziej protestuje ich kierownik, Wojtek Wątroba (jego wkroczenie na boisko jako żywo przypomina „akcję” szejka z Kuwejtu, niejakiego Fahida-Al-Ahmada Al-Sabaha, który na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku, wtargnąwszy na murawę, zmusił sędziego do..zmiany decyzji i anulowania bramki). Jednak New Village Stadium to nie Hiszpania. Spektakularny protest kierownika Wątroby kończy się fiaskiem, a kopnięcie z „wapna” na piątą – już ewidentnie rozstrzygającą o losach meczu – bramkę zamienia Rafał Ramenda. I tak to „uczeń wygrywa z mistrzem” (władcy nigdy nie ukrywali, że właśnie andrychowian pod względem piłkarski cenią najwyżej w Lidze).

Zazwyczaj muszę zastanawiać się nad przyznaniem wyróżnień. W tym przypadku nie muszę. Najlepszymi zawodnikami w meczu ( iw swoich zespołach) byli: Mariusz Pyka (Władcy Stadionuf) i Zygmunt „Zyga” Mizera (Beskid Andrychów). Ponadto wyróżnić należy Krzyśka Babika, Rafała Makowskiego i Artura Legienia w zespole włatcuf oraz Leszka Książka i Łukasza Lachendrę w Beskidzie.

23 sierpnia 2013 r.

KCP Team – Kojoty 9:2

KCP Team do meczu ze stadem przystąpiło bez Wojtka Wiktora i Michała Pietrzykowskiego, za to z pozyskanym spektakularnie na krótki okres, byłym, czołowym zawodnikiem Niwy Nowa Wieś Tomkiem „ Bajcarem” Dubielem (ex-snajper Niwy od dłuższego czasu przebywa na Zielonej Wyspie – nie mylić z n a s z ą Zieloną Wyspą! – i teraz będąc na urlopie w ziemi ojczystej, dał się namówić na występy w ich barwach). Kojoty nie pozostały dłużne. One z kolei wzmocniły się Danielem Ferreri, do niedawna zawodnikiem Młodej Ekstraklasy Podbeskidzia Bielsko-Biala oraz III-ligowego LKS Czaniec). Zanosiło się zatem nie tylko na ciekawą konfrontację dwóch zespołów ALF, ale też i dwóch, zawodniczych indywidualności.

Początek meczu wyrównany. Oba zespoły grają ostrożnie, raz za czas próbując „kąsać” (główka Rafała Janosza, strzały Daniela Ferreriego i Mateusza Gębołysia). W 12 minucie na boisku melduje się Tomek Dubiel i od razu, tak na wejście, w polu karnym dochodzi do jego bezpośredniej, fizycznej konfrontacji z Danielem Ferreri, zakończonej faulem debiutującego kojota na debiutującym muzyku (podyktowaną przez arbitra „jedenastkę” pewnie wykorzystuje Mateusz Gębołyś). W 13 minucie popularny „Bajcar” pokazuje się po raz drugi. Z lewej flanki, z pierwszej piłki, bez specjalnego zastanawiania się, ale też i z antycypacyjnym (wiem..trudne słowo!) pomyślunkiem, uderza cudownego „rogala” po długim słupku – i jest 2:0. A to nie koniec popisu. W 15 minucie uwalnia się spod opieki obrońców i znów umieszcza piłkę w siatce. W 16 minucie przypomina się Daniel Ferreri (dotąd bardziej widoczny w tyłach) – jego mocne uderzenie ląduje na słupku. W 17 minucie sędzia dyktuje rzut karny dla kojotów. Sygnalizowany i zbyt słaby strzał Ferreriego broni Janosz. Po okresie wyraźnej dominacji KCP Team następuje okres, w którym do głosu zaczynają dochodzić kojoty – długo jednak bez wymiernego efektu, bo w bramce muzyków wyśmienicie spisuje się zastępujący Wiktora, rekonwalescent Marcin Janosz (do niedawna zresztą ich etatowy defensor). Przełamanie następuje w 18 minucie. Po uderzeniu z dystansu Adriana Pękali lot piłki delikatnie zmienia Mateusz Majda i to starcza, by piłka znalazła się w bramce. 3:1 i od razu nowy duch wstępuje w różowych – idąc za ciosem Majda trafia w słupek, a Ferreri do siatki. Jest 3:2. I jest kontakt. Przed przerwą do remisu szansę ma jeszcze doprowadzić Mateusz Majda, jednak piłka po jego strzale odbija się od wewnętrznej części poprzeczki i wychodzi w pole (kojoty wyją ze złości).

W drugiej połowie muzycy opanowują sytuację. Gębołyś, co prawda, zaraz po wznowieniu, nie wykorzystuje stuprocentowej sytuacji, jednak szybko rehabilituje się, rozmontowując na dwa podania z Bajcarem defensywę przeciwnika (hat trick Tomka). Kojoty mają jeszcze jedną, wyśmienitą szansę na zmianę losów pojedynku – po faulu Mateusza „Ryby” Błasiaka (żółta kartka) sędzia dyktuje rzut karny. Niestety, po raz drugi w tym spotkaniu nie udaje im się go wykorzystać (Kuba Gaweł uderza w słupek, piłka odbija się od niego, trafia w bramkarza i wychodzi w boczny sektor boiska).Życie i niewykorzystane szanse nie znoszą próżni. Próżnię wypełnia Rafał Janosz wpychając pikę do siatki kojotów (bramka nr5), potem do siatki trafia Mateusz Gębołyś, po dwójkowej, klasycznej kontrze w stylu „starego” KCP Team z Tomkiem Biesem (bramka nr6), następnie Tomek Bies, uwolniwszy się spod opieki obrońców, strzałem z prawego skrzydła, zdobywa bramkę nr7. Po najładniejszej, indywidualnej akcji meczu w wykonaniu Tomasza Dubiela (popisowe, dwukrotne ogranie obrońców na efektowne „kółeczko” – prawdziwy majstersztyk! – wzbudzający niesamowity aplauz kibiców) pada dla KCP Team bramka nr8. Dziewiątą i zarazem ostatnią strzela Szymon Kurek. Bez dwóch zdań, muzycy (w jakiejkolwiek konstelacji by nie występowali), są w formie. A co do gwiazd o których dziś było tu tak sporo?

Cóż.. Kiedyś powiedziałem, że: „ wszystkie drogi prowadzą na..ALF-a””.. i co? Nie miałem racji?

Wyróżnili się – w KCP Team: Tomek Dubiel, Mateusz Gębołyś, Marcin Janosz: w Kojotach Daniel Ferreri, Kuba Gaweł i Mateusz Majda.

Bajer – K3 2:2

Na paradoks zakrawa fakt, że gdy większość zespołów ALF w pocie czoła, mozolnie kombinuje ze składami, szuka zawodników, kusi ich, podbiera konkurencji, filmuje, robi analizy, tworzy statystyki, strategie i plany, Bajer – jakby nie było, trzecia siła po rundzie wiosennej – gwiżdże na te wszystkie hocki-klocki i ma je gdzieś, a swoje działania logistyczne sprowadza wyłącznie do zebrania się na zasadzie spontanicznego, „pospolitego ruszenia” i wypełnienia protokołu (zdobycze cywilizacyjne typu: telefon, sms czy mail traktuje raczej okazjonalnie iw kategoriach zła koniecznego). A jednak bajerantom – mimo takiego stanu permanentnej prowizorki i nieustannego improwizowania – udaje się trwać i mieć się zupełnie dobrze. Udało się i tym razem, chociaż, o mały włos, a mecz skończyłby się walkowerem dla K3, bo na New Village Stadium zawiodła idea „pospolitego ruszenia” (w wyznaczonym terminie stawiło się raptem trzech zawodników Bajeru; na całe szczęście, dość szybko doszlusował do nich czwarty, a potem piąty i szósty – z szóstym był problem, bo doszlusowywał wolno i dostojnie). Nie muszę dodawać, że w tym czasie na orlikowym trawniku intensywnie rozgrzewało się i przebierało nerwowo nóżkami, paląc się do gry, d w u n a s t u gniewnych księgarzy.

Summa summarum, mecz w bólach, bo w bólach, ale doszedł do skutku I zaczął się od nudy. Zawodnicy K3 (może zmęczeni intensywną rozgrzewką?) nie forsowali tempa, a to rywalowi, grającemu bez rezerwowych, było jak najbardziej na rękę. Dopiero w 9 minucie coś drgnęło. Adrian Majkuciński soczystym strzałem sprawdził formę bramkarza Michała Wysogląda, a w chwilę później to samo zrobił Kamil Mas Junior, z tym, że skuteczniej, bo piłka wpadła do bramki. 1:0 dla Bajeru!! W 18 minucie dwójkowa kontra Kowalczyk-Szczczepańczyk skończyła się anemicznym strzałem tego ostatniego (to rozwiązanie wyraźnie poirytowało Włodzia, który spodziewał się jeszcze jednego dogrania). Dwie minuty później weteran K3 wyprowadził z własnego pola kolejną kontrę, tym razem w „asyście” Tomasza Kojdra i zakończył ją wyrównującą bramką „asystenta”. Pod koniec pierwszej połowy Bajerowi przyszło walczyć przez dwie minuty w osłabieniu, a to za sprawą lekkomyślnego zachowanie Marcina Bloka (żołta kartka za krnąbrne zachowanie wobec sędziego). Bajeranci trudny moment przetrwali i gdy wydawało się, że najgorsze już za nimi i że pierwsza odsłona skończy się sprawiedliwym remisem, bramkarz Andrzej Sadlik – ni w pięć ni w dziesięć – wdał się na polu karnym w zupełnie bezsensowną „kiwaczkę” z Włodkiem Kowalczykiem i futbolówkę stracił. A wraz z nią Bajer stracił drugą bramkę. W drugiej połowie, teoretycznie patrząc, księgarzom miało się ze zmęczonym rywalem grać łatwiej i spokojniej. Tymczasem – nic z tych rzeczy! bo futbol jest nieprzewidywalny! – to Bajer przejał inicjatywę i zaczął poważnie zagrażać bramce K3 (strzał Bloka w poprzeczkę, groźna kontra Pawła Gizickiego, po której przed szansą stanął ponownie Blok, ale się nieco w finale akcji pogubił). W 32 minucie meczu na zaskakujący strzał z prawej flanki boiska zdecydował się Adrian Majkuciński i to wystarczyło, by doprowadzić do remisu 2:2. W końcówce spotkania, oba zespoły miały jeszcze swoje szanse na zmianę wyniku (księgarze większe), ale ich nie wykorzystały stąd remisowy wynik nie uległ zmianie.

Wyróżnili się – w K3 Jakub Hinz, Włodek Kowalczyk i Przemysław Gałuszka; w Bajerze Adrian Majkuciński, Paweł Gizicki i Edward „Senior” Mas.

Czarna Mamba – Bianconerri 3:7

Takiej ilości materiału ludzkiego w grze inni tylko mogą pozazdrościć. Bianconerrim udało się zmobilizować znakomitą większość swojej kadry, Czarna Mamba nie pozostała w tyle (w składzie – wreszcie nawiązującym do starej, „latynoskiej” Mamby – pojawiły się jej filary: Szymon Połata, Kamil Góra i Paweł „Benek” Adamus). Mecz dla studentów zaczął się obiecująco, bo w 2 minucie Kamil Góral uderzył w słupek, ale później nie było już tak optymistycznie. W 6 minucie, powracającego do gry po ponad rocznej rekonwalescencji Patryk Korczyk, zagrał piłkę piętą do ligowego debiutanta Dawida „Grubego” Wojdaszki, a debiutant – bez żadnych debiutanckich kompleksów – huknął jak z armaty w słupek (poprawka czujnego Mariusza Bułasia znalazła już drogę do siatki). Cztery minuty później Patryk Korczyk sam sfinalizował indywidualną akcję i na tablicy mieliśmy 2:0 dla bianconerrich. W 20 minucie znów dał o sobie znać Wojdaszka – „Gruby” przyjął pięknie trudna piłkę na klatkę (klatę, bo „Gruby” ma klatę, nie klatkę) i strzelił piekielnie mocno, ale obok słupka. W końcówce pierwszych dwudziestu pięciu minut pokazał się Wojtek Zacny. Nowy nabytek Mamby uderzył z dystansu, bramkarz Sebastian Niemiec strzał obronił, ale wobec dobitki Sebastiana Mysłajka był bezradny. Warto jeszcze odnotować strzał – z niemal połowy boiska – w wykonaniu Włodka Gasidły; zmierzającą w „okienko” piłkę na róg sparował golkiper Czarnej Mamby.

Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia Bianconerrich. Czujący chyba spory głód grania Korczyk zaryzykował (kto nie ryzykuje , ten nie ma!) – z ostrego kąta strzelił mocno i precyzyjnie i to wystarczyło by piłka ugrzęzła w siatce (trzeci gol Patryka!), a w chwilę później największa zebra wśród zebr czyli kapitan Bułaś podwyższył rezultat na 4:1. Bianconerri, mimo wysokiego prowadzenia, nie zamierzali zwalniać; piątego gola zdobył Dawid Wojdaszka, a szóstego, Bartek Makowski kolejny debiutant (wspólnie z Wojdaszką z ex-juniorskiego zaciągu Niwy). Rozmiary porażki na moment zmniejszył Wojtek Zacny (też ex-junior Niwy i boiskowy kolega wyżej wymienionych, teraz jednak po przeciwnej stronie barykady). Autorami dwóch, ostatnich bramek w tym meczu byli: Dawid Wąsik (Bianconerri) oraz Szymon Kornecki (Czarna Mamba). I tak to mecz „wielkich nadziei” (zarówno Bianconerri jak i Czarna Mamba liczyły na zgarnięcie pełnej puli punktów) skończył się niespodziewanie wysokim i zasłużonym zwycięstwem zebr.

Wyróżnili się – w Bianconerri Patryk Korczyk, Dawid Wojdaszka, Bartek Makowski i Mariusz Bułaś; w Czarnej Mambie Kamil Góral.

Autor: Paweł Kłaput / foto: Rafał Legień

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*