Relacja z 15. kolejki ALF w Nowej Wsi (ZDJĘCIA)

DSC03937Relacja z 15. kolejki ALF w Nowej Wsi autorstwa Pawła Kłaputa. Zapraszamy!

Orlik Nowa wieś, New Village Stadium

4.09.2013

KCP Team – Orzeł  6:4

Bardzo ważne spotkanie dwóch zespołów z czołowej trójki. Zaczęło się pod dyktando muzyków –  w 3 minucie Michał Pietrzykowski zmienia kierunek piłki uderzonej przez Mateusza Gębołysia i jest 1:0.W chwilę później, po indywidualnym, kontrującym wyjściu Mateusza Piskorka i jego uderzeniu, odbitą przez bramkarza Kamila Forysia piłkę „dobija” głową Gębołyś i jest już 2:0! Fatalny początek nie deprymuje zawodników Orła. W 6 minucie przeprowadzają oni pierwszą, bardzo groźną akcję (niestety ostatnia „klepka” na głowę  Kuby Migdała jest ciut..ciut za wysoka).Później następuje cała seria znakomitych sytuacji (Nowak, Migdałek, Płonka), ale to KCP Team ma tą najlepszą, niewykorzystaną przez Gębołysia (Mateusz mija zwodem bramkarza, trafia jednak w boczną siatkę). „13”.. (13 minuta) okazuje się feralna dla obrońcy muzyków, Marcina „Misia” Matusiaka, który po ostrej centrze w wykonaniu Nowaka, pakuje piłkę do własnej bramki. Końcówka pierwszej połowy toczona jest pod wyraźne dyktando walczaków (dwoją się i troją Nowak z Migdałkiem, niebezpieczny ostrzał przeprowadza Zbyszek Mitoraj). Ale bramki jak nie było, tak nie ma i do przerwy na New Village Stadium mamy skromne, ale jednak, prowadzenie KCP Team 2:1.

Co się nie udało w końcówce pierwszej odsłony, udaje się na początku drugiej. Zaraz po wznowieniu Migdałek zakręca obrońcami rywala i doprowadza do remisu 2:2. Odpowiedź KCP Team jest natychmiastowa; Gębołyś, po przekątnej, kapitalnie zagrywa do Rafała „Janka” Janosza, a ten…” zapomniany przez Boga” i – przede wszystkim przez defensorów  Orła –  bez najmniejszych problemów głową zdobywa gola. Na dwie bramki muzykom udaje się odskoczyć  po „bombie” z dystansu Matusiaka (powoli t a k i e bramki stają się znakiem rozpoznawczym „Misia”..no może z wyjątkiem tej z 13 minuty..:- ) Przy stanie 4:2 dochodzi do pierwszego i jedynego w tym meczu „przegrzania” w szeregach muzyków –  pewnie bym nawet nie zwrócił na to uwagi, gdyby nie bardzo efektowna, rzekłby hamletowska, wizualizacja –  a zaczęło się od tego, że zmarnowaną przez siebie „setkę” kapitan Mateusz „Ryba”Błasiak obciążył..nie kogo innego jak swego imiennika Mateusza Gębołysia, który mu piłkę zgrywał, czym tegoż Gębołysia wkurzył nie na żarty (snajper KCP Team demonstracyjnie zszedł z boiska, nasunął kaptur na głowę i pomaszerował w kierunku bramy wyjściowej; na szczęście błyskawiczna i dyplomatyczna  interwencja „Ryby” Błasiaka okazała się na tyle skuteczna , że po chwili najskuteczniejszy snajper KCP Team zawrócił, ściągnął kaptur i znowu zaczął hulać po murawie New Village Stadium). W 35 minucie fantastycznym uderzenie z woleja popisuje się walczak Marcin Nowak i Orzeł łapie kontakt, a wraz z nim łapie dodatkową energię („ożywiony” Migdałek wyprowadza z połowy boiska akcję, zagrywa piłkę po przekątnej do Przemka Płonki, a ten bez zastanowienia, precyzyjnym, technicznym strzałem  umieszcza ją w bramce Wojtka Wiktora). Remis 4:4! Czyżby powtórka z Ultrasów? Jednak nie.. Dwa, fatalne błędy obrońców i  dobrze do tego momentu spisującego się golkipera Forysia  wykorzystuje „Przyczajony- Tygrys-Ukryty-Smok” czyli – już bez efektownych przydomków – Michał Pietrzykowski i z cennego remisu robi się pewne prowadzenie KCP Team 6:4.  W końcówce, po rzucie karnym za faul Mitoraja na Gębołysiu, gola zdobył bramkarz Wojtek Wiktor i ostatecznie ustalił wynik meczu na 7:4.

W tym emocjonującym  i toczonym w szybkim tempie meczu wszyscy zawodnicy zasłużyli  na wyróżnienie, ale że wśród równych są równiejsi, a wśród zasłużonych ..bardziej zasłużeni, pozwolę sobie takowych w obu zespołach wskazać – I tak w KCP Team są to: Michał Pietrzykowski, Mateusz Gębołyś i Rafał Janosz, w Orle – Marcin Nowak, Kuba Migdałek i Przemek Płonka.

5.09.2013

K3 – Śródmieście  4:3

Być może nie była to rekordowo szybka, ale na pewno bardzo szybko zdobyta bramka. W 24 sekundzie Łukasz Kruk, strzałem w „długi róg”, umieścił piłkę w siatce. W 10 minucie Łukasz próbował powtórzyć wyczyn, ale tym razem bramkarza K3. Michał Wysogląd, nie dał się zaskoczyć. W 17 minucie Patryk Grocholski efektowną „główką” doprowadził do remisu. Na miastowych ta bramka zadziałała jak zimny prysznic. Zaatakowali, ale Wysogląd, w dwóch znakomitych sytuacjach nie dał się zaskoczyć (w samej końcówce swoją szansę miał jeszcze Kruk – po jego uderzeniu głową, piłka przeszła minimalnie obok słupka).

Druga połowa zaczęła się znakomicie dla księgarzy – Tomek Kojder, po szybkiej kontrze, posłał piłkę do siatki obok rozpaczliwie interweniującego (kolejny wyświechtany zwrot!) Wieśka Wrzeszcza, a w następnej akcji „kropnął”  potężnie, ale obok słupka.  W 28 minucie meczu przypomniał się ruchliwy rozgrywający miastowych, Mateusz Wojtas (i było 2:2), a w 35, „weteran” księgarzy, Piotrek Mąsior (po jego  mocnym strzale „czarne koszule” wyszły na prowadzenie 3:2). I nie był to koniec emocji w tym niezwykle wyrównanym pojedynku. Do kolejnego remisu doprowadził  Michał Szymke i gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, długie podanie zgłębi własnego pola przejął  (czy raczej przyjął „podeszwą”) na linii „szesnastki” Jakub Hinz, obrócił się i bezlitośnie, z zimną krwią posłał piłkę w sam róg bramki Śródmieścia.

Beskid Andrychów – Czarna Mamba  6:1

Początek meczu wyrównany z kilkoma, niezłymi sytuacjami bramkowymi obu zespołów. W 14 minucie, pierwszy, „niezłą sytuację bramkową” – w 14 minucie –  na bramkę zamienia Józef Ryłko. Nieobecny od dłuższego czasu na New Village Stadium, rosły defensor oldbojów Beskidu (w zamierzchłej przeszłości zawodnik ekstraklasy w barwach Zagłębia Sosnowiec i GKS Jastrzębie) „miesza” na lewej flance i płaskim, dolnym strzałem z dystansu pokonuje Szymona Połatę.  Prowadząc 1:0, andrychowianie (którzy w dalszym ciągu występują bez Zygi Mizery i..dwóch, stałych  piątek) grając bardzo rozsądnie szanują piłę, rozgrywają ją na swojej połowie, trochę tak na zasadzie – powiększonego w czasie i przestrzeni – „dziadka” i jak tylko nadarza się okazja kontrują i ..punktują(Sebastian Pilarski przejmuje piłkę na swojej połowie, rusza dynamicznie skrzydłem i dogrywa do Leszka Książka, a ten ze stoickim spokojem ( wiem..wiem..kolejny, wyeksploatowany do bólu piłkarski zwrot) finalizuje akcję golem.

W drugiej połowie obraz gry specjalnie nie zmienia się, chociaż chyba w jeszcze większym stopniu widać piłkarską wyższość „mądrości zbiorowej” andrychowian nad działaniem indywidualnym Czarnej Mamby (studenci wikłali się w indywidualne pojedynki, samotne szarże, na dodatek nie kończone strzałami, andrychowianie zaś dalej konsekwentnie pogrywali dokładną piłką, wciągali rywala  z premedytacją na swoją połowę i..kontrowali). W 28 minucie Ryłko, po kolejnym przechwycie, zagrywa długą piłkę do Leszka Książka, a ten, w sposób wręcz..książkowy ( w końcu nazwisko zobowiązuje!), nabiera rywala na zamach i posyła futbolówkę do siatki. Mamy 3:0, a na 4:0 podwyższa strzałem z dystansu Sebastian Pilarski. W 39 minucie meczu, na moment, wątłą nadzieję w szeregach Czarnej Mamby wzbudza Krzysztof Szumowski. Po wrzutce z autu pięknym wolejem zdobywa bramkę. Jak się okazuje, tylko honorową. Tak na marginesie; jest to chyba pierwszy lub co najwyżej drugi strzał oddany przez studentów na bramkę andrychowian!). W końcówce Mamba ma jeszcze kilka okazji do zmiany kiepskiego rezultatu, ale ani Amadeuszowi Pasiece, ani Arturowi Gasidle, ani Sebastianowi Mysłajkowi nie udaje się wykorzystać swoich szans. Wykorzystują je za to rywale –  w 42 minucie rozgrywający świetne zawody Książek „kręci gośćmi” w polu karnym, obraca się i zawija w długi róg, a w 47 minucie, po uderzeniu z wolnego tegoż samego Książka Leszka w słupek, do odbitej w pole piłki dochodzi Józef Ryłko i strzałem z dystansu, z pierwszego klepniecia, ustala wynik meczu na 6:1

Wyróżnienia – w Beskidzie Andrychów dla  Leszka Książka, Józefa Ryłki  i Sebastiana Pilarskiego, w Czarnej Mambie dla Mariusza Naglika.

6. 09.2013

Włatcy Stadionuf – Kojoty  4:3

Nie zgodziłby się z opinią włatcuf zamieszczoną na ich portalu, że mecz rozpoczął się pod ich dyktando. Na żywo, zanotowałem bowiem na kartce: „..początek wyrównany z lekką przewagą kojotów”, bo akurat bramkarz włatcuf, Mateusz Gawęda na nudę w pierwszych minutach nie mógł narzekać (sprawdzali go ostro Janek Królicki i Mateusz Majda). Z pierwszych pojedynków  Mateusz wyszedł zwycięska, ale po rozegranej wzorcowo na kilka „klepek” akcji Bartka Witkowskiego z Mateuszem „Kaloszem” Kurcem, piłkę z siatki musiał już wyciągać (strzelcem, żeby nie było, że przeoczyłem –  Kalosz!).  Stracona bramka oraz przybyły z odsieczą brzeszczański zaciąg (Kasperczyk-Gumulak) podziałały na włatcuf mobilizująco; zespół dotąd cofnięty, przesunął front „wojennych” działań do przodu i zaatakował, ale jak mówi prastere, słowiańskie powiedzenie : „kij ma dwa końce”.. Gające mądrze i konsekwentnie w defensywie stado „przeczytało” ten manewr i z kontr próbowało zdobywać kolejne bramki (w jednej z takich sytuacji kapitan kotłów, Artur Legień musiał uciec się do zagrania ręką, za co złapał „żółtko”, a w innej, Królicki, stoczywszy twardy pojedynek biegowy, bark w bark z obrońcą, kopnął piłkę obok słupka).

Druga połowa nie mogła się lepiej zacząć dla stada. W 31 minucie, wykorzystując nieporozumienie przeciwnika, strzałem z woleja, bramkę zdobył Kuba Gaweł, a w sześćdziesiąt sekund później, kolejną dołożył Mateusz Majda ( i to był jak najbardziej właściwy moment do zademonstrowania eksplozji niezadowolenia przez kapitana Legienia, która objawia się zazwyczaj efektownym ciskaniem plastikowych butelek po mineralnej w płot – dla zainteresowanych: te ciśnięcia o których teraz piszę były i efektowne i precyzyjne). Widmo kompletnie nieplanowanej porażki zaczynało na poważnie zaglądać w oczy faworyzowanym  władcom (niewykorzystana „dwusetka” Rafała Makowskiego tylko  pogłębiła frustrację). Na całe szczęści komuś z nich wreszcie udało się wyjść z tego „zaklętego kręgu”  i dać sygnał, że dopóki piłka w grze, dopóty wszystko jest możliwe. W 35 minucie Wacek Faron uderzył po długim słupku i piłka zatrzepotała w siatce. W 40 obudził  się najlepszy strzelec kotłów Marcin „Gumiś” Gumulak  – w swoim charakterystycznym stylu, takim  na „Gerda M.”, doszedł do wrzuconego z głębi pola podania i  – po uderzeniu z kozła – posłał piłkę do siatki rywala (golkiper stada, Mark Suchocki był w tej sytuacji bez szans).3:2 oznaczało kontakt  i pójście włatcuf – va banque – do przodu. Desperacka zagrywka opłaciła się. 3 minuty przed końcem meczu „wyplutą” przez bramkarza stada piłkę  do bramki  wpycha Rafał Makowski i jest remis! Kątem oka widziałem jak kapitan Legień wznosił jakąś błagalną modlitwę do nieba i niebo – ale jaja! –  wysłuchało go.           W ostatniej minucie meczu za rękę Mateusza Kurca w polu karnym sędzia podyktował rzut karny, który na zwycięską bramkę zamienił Kasperczyk. Krajobraz po bitwie?  Euforia wśród kotłów (ciekawe czy po zawodach „walnęli coś w kocioł”?), wściekłość wśród kojotów, czemu specjalnie się nie dziwię – bo ileż razy można grać dobrze i przegrywać? Ileż razy można trwonić pokaźny kapitał? I  ileż razy można tracić wszystko w ostatnich minutach? No ileż?!?

Co ciekawe, najwięcej spokoju i zdrowego dystansu, do nerwowo rozpatrywanej kwestii karnego,  zachował „sprawca nieszczęścia” Mateusz „Kalosz” Kurec. Brawo!

Bajer – Bianconerri  5:4

 Jak powiem, że bajeranci znowu zbierali się na ostatnią chwile, że Edward Mas Senior, z mojej zresztą inspiracji, musiał uganiać się po opłotkach za nowym nabytkiem, Wojtkiem Hadałą (ex D-Formacja, Soła Łęki i Orzeł Witkowice), który raczył był się pojawić na orliku, zapytać czy go „Bloku wpisał na listę” i na sekundy przed meczem tajemniczo zniknąć, że Paweł Gizicki wtoczył się jak zwykle ostatni..nic nowego nie powiem. Zatem nie mówię. Ale jak powiem, że w pewnym momencie Edward Mas, Senior na dodatek, skorzystał ze zdobyczy cywilizacji  i zaczął wydzwaniać z „komóry” (koniec świata!)  za kolegami, to już nie mogę wytrzymać i piszę, bo wiadomo to kiedy i czy w ogóle jeszcze trafi się taka sytuacja?

W szeregach Bajeru  – ożywczy, wzmacniający trend –  oprócz wspomnianego Hadały, debiutuje też wieloletni kapitan kęckiego teamu Kenty, Robert Szłapa, a swoje drugie spotkanie zalicza weteran Soły Kobiernice, Arek Brońka). Niestety tradycyjne  „zaginionym w akcji” jest bramkarz awaryjny, Andrzej Sadlik, tak więc debiut Roberta Szłapy na New Village Stadium zaczął się dość oryginalnie od..pozycji golkipera!

Początek meczu to efektowny blitzkrieg Bianconerrich – po dwóch, prostych błędach obrony bramki zdobywają Mariusz Bułaś i Kamil Baścik. Przy takim rezultacie na NVS pojawia się Sadlik  i to pozwala Robertowi Szłapie wskoczyć do gry w polu. Bajer od razu zaczyna  grać agresywniej( groźnie uderza nogą, ale nad poprzeczką Adrian „Majki” Majkuciński , jeszcze groźniej,  głową, Edward Mas). Co z tego, skoro w 14 minucie kolejny, bolesny cios zadaje Patryk Korczyk. 3:0 dla zebr po kwadransie gry? Hmm.. w tym momencie całkiem poważnie zaczyna pachnieć nokautem, ale do Bajeru dołącza ostatnie podstawowe ogniwo czyli Marcin Blok i  coś wreszcie zaczyna się dziać. W 18 minucie w niepotrzebną ( a która jest potrzebna?) zabawę wdaje się Dawid Bianconerrich, Dawid „Gruby” Wojdaszka; piłkę przechwytuje Majkuciński i zagrywa na piąty metr do Mateusza Gąsiorka, a Gąsiorek? cóż.. Gąsiorek ma dwa wyjścia: wyjście A – zakręcić kółeczko, położyć  bramkarza i uszczęśliwić podaniem któregoś ze swoich partnerów, wariant B- wbić piłkę do bramki. Ku zdumieniu obserwatorów rozgrywający Bajeru bez wahania wybiera wariant B i brutalnie dopełnia formalności. W chwilę później pada druga bramka..i właśnie ..tu następują rozbieżności protokołu sędziowskiego z moimi zapiskami, proszę zatem wybaczyć – strzelca tej bramki nie wyciągnę z kapelusza. W chwilę później odnotowuję piękną estetycznie akcję Bajeru, po której  gol wprawdzie nie pada, ale klepana wymiana „Majkiego” z Marcinem Blokiem, zakończona poprzeczką, wpada mi w oko jak najbardziej. Ale co tam estetyczna akcja Majkucińskiego i Bloka! W 32 minucie Mateusz Gąsiorek uderza potężnie z dystansu (powtórzę: z d y s t a n s u ! to jest dopiero hit!!!) i doprowadza do remisu 3:3. Napór bajerantów i obstrzał bramki Sebastiana Niemca  (Szłapa, Gąsiorek, Hadała) przynosi w 37 minucie kolejny, wymierny efekt – Adrian Majkuciński, stojąc tyłem do bramki, pięknym wolejem z półprzewrotki „wyciąga” swój  zespół na jednobramkowe prowadzenie 4:3. W chwilę później „Majki” technicznie zagrywa do Pawła Gizickiego i to pozwala „wesołemu kosiarzowi” bajerantów wpisać się na listę strzelców.

W końcówce, po  błędzie Edwarda Masa Seniora (zbyt czytelne podanie do bramkarza) sytuację wykorzystuje Patryk Korczyk i zmniejsza rozmiary porażki. Mogłyby być one jeszcze niższe, gdyby strzał Mateusza „Kicka” Królickiego, miast trafić w słupek, trafił do siatki.

I pomyśleć, że tak pięknie dla zebr się to wszystko zaczęło…

Wyróżnienia – w Bajerze dla Mateusza Gąsiorka, Adriana Majkucińskiego, Marcina Bloka i Wojciecha Hadały; w Bianconerri dla Patryka Korczyka i Mateusza Królickiego.

Paweł Kłaput / foto: Rafał Legień

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*