Prezentujemy 9 odsłonę Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi

ALF - wyniki po piątej kolejcePrezentujemy 9 odsłonę Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi.

 

9 odsłona ALF

 

6.06.

Beskid Andrychów – Orzeł  4:5

Gapiostwo oldbojów, walkower dla Orła i  odrzucona prośba pasów o rozegranie meczu nierozegranego. Ostatni pojedynek w Lidze. Rewanż za walkower. Decydujący o brązowym medalu. Medalu – jak się okazało – „tylko dla orłów” Tak wygląda w skrócie kalejdoskop „interakcji” między tymi formacjami z poprzedniego sezonu. Nie ma co ukrywać, trochę podtekstów przed tą konfrontacją się uzbierało. I na boisku było to widać. Mecz zaczął się idealnie dla walczaków – w trzeciej minucie, po bramkach Kuby Migdałka, prowadzili juz 2:0. Co prawda, w 8 minucie andrychowianie strzelili gola kontaktowego (Zbyszek Polak) i wrócili do gry, ale kapitalne uderzenie z połowy boiska w wykonaniu Edmunda Mieszczaka (po małym rykoszecie piłka uderzyła w wewnętrzny słupek i wpadła do bramki), znowu skomplikował im sytuację. W 17 minucie indywidualną akcję z połowy boiska Sebastiana Pilarskiego sfinalizował powracający powoli do zdrowia i dawnej dyspozycji, Łukasz Lachendro. W 22 minucie widzowie zobaczyli akcję-marzenie Beskidu. Bramkarz Wiesiek Rusinek wyrzucił piłkę ręką za połowę do czającego się na lewej flance Polaka, a ten bez namysłu zgrał ją z powietrza, z pierwszego uderzenia, precyzyjnym krosem w pole karne, na rosłego Sławka Zawadę. Ten, zapewne nie chcąc zepsuć poziomu świetnie zapowiadającej się akcji, jak stał, tak mocno uderzył z woleja i piłka zatrzepotała w siatce walczaków. Powtarzam..akcja-marzenie! Ale akcje, akcjami..bramki, bramkami, a między zawodnikami od pierwszej minuty iskrzyło i cały czas dochodziło nie tylko do twardych zwarć, takich – powiedzmy hmm.. – na granicy prawa, ale też i słownych utarczek i przepychanek (o przekraczającym stany względne poziomie adrenaliny w organizmach zawodników najlepiej świadczyć może to, że nerwy zaczęły puszczać nawet najspokojniejszemu dotąd w  szeregach andrychowian,(temu, który zazwyczaj temperował i studził partnerów) Grześkowi „kucykowi” Mizerze. A puściły mu ( oraz bramkarzowi Rusinkowi, ale temu zawsze puszczają) pod koniec pierwszej połowy, po rzucie karnym przyznanym orłom za faul na Migdałku. W drugiej odsłonie, widzowie mieli nadzieję, że dynamika tych okołoboiskowych wydarzeń ustabilizuje się na względnie przyswajalnym pułapie i że przyjdzie im się koncentrować li tylko na poziomie (skądinąd bardzo dobrym) pojedynku. Gdzie tam! Zawodnicy spod Pańskiej Góry nie zamierzali zmieniać wojowniczej  strategii (po „nieszczęsnym” karnym poszerzyli ją dodatkowo o osobę arbitra), a ponieważ walczaki ( Marcin Nowak, Krzysztof Mitoraj i Janusz Sokół) „pyszczyć” i przystawiać nogi tam gdzie trzeba też potrafią, na murawie dalej trwała bezpardonowa, twarda bitwa. Świetnie odnajdywał się w niej Kuba Migdałek; napastnik Orła miał swój dzień i raz po raz siał spustoszenie na przedpolu andrychowian (przy ostatniej bramce zawiązał trzech obrońców rywala). Z kolei w ekipie Beskidu brylował Zyga Mizera; on też nieźle kręcił rywalami, ale przy strzałach już  tyle fartu co Kuba nie miał. W dramatycznej końcówce golkiper Rusinek tradycyjnie poszedł do przodu, tym razem jednak  ta hokejowa zagrywka nie przyniosła żadnego, konkretnego efektu. I tak to Orzeł, po emocjonującym i szalenie ważnym dla górnych rejonów tabeli meczu, odniósł  cenne zwycięstwo.

Wyróżnienia – w Orle dla Kuby Migdałka, Edmunda Mieszczaka, Mateusza Gołębiewskiego i Marcina Nowaka; w Beskidzie dla Sebastiana Pilarskiego, Zygi Mizery i Zbyszka Polaka.

 

Bajer – Kojoty  13:6

Oba zespoły prze pełne 50 minut, z dużym zaangażowaniem, uprawiały pozbawiony  jakichkolwiek znamion taktycznej dyscypliny, radosny futbol . I dobrze! Na boisku było dużo luzu – każdy zatem mógł  swobodnie, bez „krempacji” i ograniczeń improwizować, kiwać i  strzelać bramki. Improwizowali i kiwali bez „krempacji” niemal wszyscy. Za to bramki  strzelali już głównie Bajeranci, a Marcin Blok szczególnie (tym sposobem pierwszy w tej rundzie alftrick – 8 bramek w jednym meczu! – padł jego łupem! Gratulacje!

PS..a po meczu…. gdy „wygonione” kojoty rozsiadły siew kółeczku na przyorlikowym skwerku, kapitan Adrian Pękala zagaił  dyskusję na temat: jak grać, by  wygrywać? Po nakreśleniu kilku podstawowych tez i kierunków, w  stadzie wywiązała się ożywiona dyskusja (hmm..a swoją drogą, ktoś kiedyś, pół żartem..pół serio, zasugerował mi, by na nowowiejskim orliku postawić wigwam narad, taki, w którym to wszyscy chętni – nie tylko kojoty – mogliby dyskutować o kulisach zwycięstw i porażek, a frustracje, pretensje i żale lokować na szpuli magnetofonu ZK 140T, wzorem słynnego Jarząbka z Misia)

Wyróżnili się – w Bajerze Marcin Blok, Mateusz Gąsiorek, Adrian Majkuciński i Jan Królicki; w Kojotach: Kuba Gaweł i Bartek Witkowski.


Śródmieście – Włatcy Stadionuf  2:5

Zafrasowana mina Artura Legienia, kapitana Włatcuf Stadionuf, mówiła wszystko: „nie jest dobrze..przed tym ważnym meczem nie jest dobrze..”, bo jak miało być dobrze skoro w ich szeregach zabrakło tak skutecznego ostatnio Rafała Ramendy, Tomka Gębołysia czy Przemysława Tomiczka. Mecz – zgodnie z przewidywaniami  i z tym co preferują obie ekipy – był  twardy, zacięty, a przez to wyrównany. Dość powiedzieć, że pierwsza bramka padła dopiero w 20 minucie, a jej autorem był Marcin „Gumiś” Gumulak (paradoksalnie gol ten padł w okresie największego oblężenia i ostrzału bramki włatcuf przez miastowych). Co się odwlecze to nie uciecze – na dwie minuty przed gwizdkiem na przerwę, Śródmieściu, za sprawą Pawła Mołka, udało się zasłużenie doprowadzić do remisu.  W drugiej odsłonie  obraz gry nie zmienił się. Futboliści obu ekip w dalszym ciągu raczyli nas twardą , „wyspiarską” wymianą ciosów, skromnie okraszaną bramkami (28 minuta, Faron na 2:1, 38 minuta Dawid Wróbel, na 2:2). I gdy w okolicach 42 minuty wydawało się, że mecz zakończy się remisem,  naraz, niespodziewanie nastąpiło „szalone osiem minut”  kotłów z Faronem i – przede wszystkim – Gumulakiem w roli głównej („Gumiś” strzelił w końcówce dwie bramki: szczególnie ładna była ta na 5:2, przy której idealnie, „na klej”, zgasił trudną piłkę, obrócił się i przyłożył nie do obrony).

Wyróżnienia –  w ekipie Włatcuf Stadionuf  dla Marcina”Gumisia” Gumulaka i Wacka Farona; w Śródmieściu dla Pawła Mołka.

II połowa meczu Śródmieście – Włatcy Stadionuf na video:

[youtube_sc url=”http://www.youtube.com/watch?v=N4o5ZHRHNPM&feature=youtu.be”]

 7.06.

KCP Team – FC Sąsiedzi  11:2

O mały włos, a mecz by się nie odbył, a to za sprawą sąsiadów, którzy na New Village Stadium stawili się w  „imponującej” liczbie czterech chłopa. W ostatniej chwili przed blamażem i walkowerem uratował ich.. kapitan KCP Team, Mateusz Ryba Błasiak. Sobie tylko znanym sposobem  udało mu się zwerbować dla rywala dwóch grajków ze szkolnego parkingu (jeden niestety poległ na początku meczu, drugi chyba sąsiedztwu swą postawa zaimponował, bo  kapitan Krzysztof Szumowski, od razu po zawodach „podpisał” z nim angaż). Wynik spotkania otworzył w drugiej minucie niezawodny Mateusz Gębołyś, a potem już się posypało.. Pod nieobecność kontuzjowanego Rafała „Janka” Janosza i pauzującego za czerwoną kartkę Michała Pietrzykowskiego, okazję do większego pogrania i pokazania się otrzymali  zawodnicy, którzy na boisku przebywają zazwyczaj krócej (Marcin „Misiu” Matusiak, Szymon Kurek) i trzeba od razu dodać, że tą szansę wykorzystali (Matusiak po rajdzie przez pół boiska i mocnym kopnięciu z „szesnastki” strzelił swoim byłym partnerom bramkę nr2, Kurek też wpisał się na listę strzelców bramką nr4).

PS. Początkowo notowałem bramki, minuty  i okoliczności w których one padały (ostatni wpis na ściągawce: „4:0 dobitka..Kurek”).. potem przestałem, bo wszystko to stało się takie strasznie przewidywalne i monotematyczne…

Wyróżnienia – w KCP Team dla Mateusza Gębołysia (alftricka nieoficjalnie zaliczył, ale oficjalnie – wspaniałomyślnie i w duchu fair play – z niego zrezygnował) oraz Mateusza Piskorka i Mateusza Matusiaka; w FCS  dla pracowitego Krzysztofa Szumowskiego oraz – za ambicję i hart ducha –dla walczącego nie tylko  z rywalem, ale i z własnym, niewyleczonym urazem, Kamila Leśniaka.

Ultras Kęty – Bianconerri  7:6

Gdy w 20 minucie meczu ultrasi  wpakowali do siatki osłabionych Bianconerri (bez Mariusza Bułasia i Sebastiana Niemca) czwartą bramkę tylko niepoprawny optymista mógłby pomyśleć, że tu się jeszcze może zdarzyć coś ciekawego.. A jednak..

 Stop! Po kolei. W pierwszej połowie kęczanie grali spokojnie, bez pośpiechu, skutecznie punktując rywali – do koloru! do wyboru! – a to po szybkiej kontrze z głębi pola ( Bartek Bujarek), a to po dwójkowych kombinacjach (Wojtek Wilk- Adam Hawro), a to po uderzeniu z dystansu (piękny gol Bogumiła Olesiaka). Zebry odpowiedziały tylko jednym trafieniem – Mateusza Królickiego. Druga odsłona zaczęła się niemal identycznie jak pierwsza – po wymianie  z pierwszej piłki duetu Wilk-Hawro ten ostatni po raz piąty umieścił piłkę w siatce awaryjnego bramkarza zebr, Radka Bartusia. I od tego momentu rozpoczęła się cudowna metamorfoza bianconerrich. Co prawda pierwsza groźna akcja, w wykonaniu Kamila Baścika, który urwał się obrońcom i minąwszy golkipera okrutnie przestrzelił, nie przyniosła jeszcze zdobyczy bramkowej, ale następne –  za sprawą Mateusza Zaręby – już tak. Bianconerri strzelili dwa, ważne gole, złapali kontakt i ultrasi, dotąd pogrążeni w relaksacyjnym błogostanie, po raz pierwszy w tym meczu, tak na poważnie, zaczęli się denerwować. Na ich szczęście gorączka czwartkowego wieczoru nie trwała długo; szóstą bramkę strzelił Wojciech Jura, a zaraz po nim siódmą (a swoją trzecią) dołożył – tak zdawałoby się na „dobicie” zebr – Adam Hawro. I tu właśnie pytanie: czy rzeczywiście tak na „dobicie”? Bo oto..w 45 minucie, na niesamowity rajd z połowy boiska zdecydował się Mateusz Królicki (w końcówce spotkania ten zawodnik wchodził w obronę rywali  jak „w masło”),w brazylijskim stylu „obrócił” dwóch defensorów kęczan i z zimną krwią posłał piłkę obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza.  I to nie był koniec emocji. W 47 minucie, po koronkowej akcji, bianconerri zdobyli szóstego gola (M. Zaręba) i po raz drugi w tym meczu mistrzowie ALF zaczęli się denerwować. W tych nerwach upłynęło im ostatnie kilkadziesiąt dłuuuugich sekund – zremisowanych, a przez to zwycięskich..

Wyróżnienia – w Ultras Kęty dla Adama Hawry, Wojtka Wilka i Bartka Bujarka; w Bianconerri dla Mateusza Królickiego, Mateusza Zaręby i Kamila Baścika.

K3 – Czarna Mamba

Księgarze chcieli oglądać triumf w Mołdawii. Studenci, biesiadować. Zatem za obopólnym porozumieniem mecz przełożono. Niestety w ferworze negocjacji zapomniano kompletnie o Pawle „Benku” Adamusie, który w okolicach 21.00 pojawił się na New Village Stadium – samotnie, w pełnym, piłkarskim rynsztunku. Wyraźnie rozczarowany  ustaleniami zawrócił i obrał kierunek na.. Mołdawię.

Wyróżnienia – w Czarnej Mambie dla Pawła „Benka” Adamusa  (za to, że zawsze można na nim polegać  „jak na Zawiszy”).

Uwaga!  W najbliższy piątek o godz. 19.00 na New Village Stadium spotkają się niepokonane dotąd w Lidze zespoły: Ultras Kęty i KCP Team!  Wszystkich kibiców zapraszam na tą szlagierową konfrontację!

 

Paweł

Szczegółowe tabele, i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*