ALF. Relacja z 13. kolejki

ORLIK_ALF13 kolejka ALF. Zapraszamy do zapoznania się z „żywą” relacją Pawła Kłaputa!

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

20.08.2015

 

Andrychów FC – Niezniszczalni 10:5

Zaczęło się sensacyjnie. W 28 sekundzie Mateusz Nycz” pociągnął  skrzydłem”, zagrał piłkę do Artura Harata i Niezniszczalni objęli prowadzenie 1:0.W 6 minucie, po indywidualnej akcji Kamila Leśniaka, było już 2:0 i zapachniało już mega sensacją.. ale spokojnie.. minutę później bohater ostatniej akcji, Leśniak, popełnił fatalny błąd – zbyt anemicznie zagrał piłkę do swojego bramkarza i z nieoczekiwanego prezentu skorzystał czujny Jeremiasz Piesko. W 13 minucie Piesko, półgórnym uderzeniem z dystansu, po raz drugi pokonał Furmańskiego i doprowadził do remisu. W 15 minucie sen niezniszczalnych prysnął chyba ostatecznie –„kat” Piesko po raz trzeci, tym razem potężnym uderzeniem z ”szesnastki”, pod poprzeczkę, nie dał szans golkiperowi miejscowych. Bez dwóch zdań był to dzień Jerrego”, a pierwsza połowa tego meczu szczególnie.  Po zaliczeniu klasycznego hat tricka napastnik AFC: trafił w „zewnętrzny słupek”, wygrał twardy pojedynek – bark w barki – z Leśniakiem (a wygrać „takie coś” z byłym hokeistą Unii Oświęcim to nie jest prosta sprawa!) – zagrał do Seweryna Łysonia, który wykończył akcję, następnie sam strzelił na 5:2 (po crossowym podaniu Alana Obozy) i 6:2 (po „klepanej” akcji z tymże samym Obozą). Uff..Sporo tego jak na jednego zawodnika..I nie był to finał jego dokonań..

Druga połowa zaczęła się od  ostrego ostrzału andrychowian – Piesko (ciągle ten Piesko..) trafił w poprzeczkę, Łysoń w słupek i w końcu – do trzech razy sztuka? – Piesko do siatki (7:2).Znakomite, stuprocentowe sytuacje, zmarnowali w chwilę później Marcin Rupik i..Piesko… W przerwie przypomniałem mu, że w ALF jest coś takiego jak alf trick czyli wyższa szkoła snajperskiej jazdy..8 bramek w meczu i nie wiem czy uświadamiając mu to, nie sprawiłem, że dopadł go „syndrom Żurka” (swego czasu napastnik Bajeru , gdy już się zbliżał do upragnionego wyniku, zacinał się i kończył na paskudnej siódemce), bo w drugiej odsłonie trafianie do siatki szło już Jerremu zdecydowanie oporniej).

W 32 minucie grający w ym meczu w polu Siwek zlekceważył Harata i  piłkę stracił – w efekcie sędzia odgwizdał rzut karny za faul na tym ostatnim. Niezniszczalni długo nie mogli zdecydować się , kto ma strzelać, ale w sukurs przyszedł im obserwujący z boku mecz Kamil Foryś z Desperado Team – wmieszał się do dyskusji, wskazał na Damiana Dwornika i było po kłopocie, tym bardziej , że „namaszczony” przez Kamila zawodnik, odpłacił za kredyt zaufania, pewnie umieszczając piłkę w bramce.

Gol z „karnego” podziałał ożywczo na niebiesko-czarnych. Łukasz Bułaś odważnie uderzył z dystansu i trafił (7:4), a Dwornik, w starciu z rywalem popisał się argentyńskim upadkiem (z efektowna fazą lotu),sędziego do siebie jednak tym ekwilibrystycznym wyczynem nie przekonał i rzutu wolnego nie wymusił.

W 39 minucie, po „odsapnięciu”, lider znowu zaatakował i dołożył kolejne „oczka” (Piesko po kontrze, Łysoń, po sprytnym uderzeniu i – ponownie- Łysoń, po ładnym rozklepaniu na „trzy. długie podania). W samej końcówce, „sęp”  Artur Harat przechwycił niecelne podanie rywali, szarpnął, uderzył i zmniejszył rezultat porażki do całkiem „ludzkich „ rozmiarów..

PS „Jerremu”  zabrakło jednego trafienia do alftricka..

 

Bajer – Mistrzowie Osiedla 4:7

Mistrzowie Osiedla do meczu z bajerantami przystąpili mocno podbudowani cennym i odbitym szerokim echem  w alfowym światku, remisem z Ultras Kęty. Na zupełnie innym biegunie byli zawodnicy Edwarda Masa, którzy tydzień temu musieli przełknąć gorzką gorycz klęski w meczu z władcami stadionuf.

Andrychowianie mocno zaatakowali od samego początku spotkania. W 7 minucie Sołtysiak z ”klepki” zgrał piłkę do swojego imiennika, Pawła Matejki i beniaminek objął prowadzenie 1:0.W 9 minucie było już 2:0 – tym razem do siatki trafił Krzysztof Sołtysiak. Bajer mógł w tym okresie strzelić kontaktowego gola, ale po idealnym podaniu od Arka Brońki, Jan Bogacz źle trafił w piłkę. Mistrzowie mając mocne prowadzenie zaczęli mądrze szanować piłkę i grać bezpieczną, bezkontaktową „klepkę” na całej długości i szerokości boiska, zmuszając rywali do nieustannego biegania. Mecz z każdą minutą coraz bardziej nabierał rumieńców, bo Bajer, mimo niekorzystnego rezultatu, wcale nie zamierzał się poddawać (ożywił się duet ex-solarzy: Mariusz Żurek i Rafał Fabia).Niestety , bramki nie udało się im zdobyć, a co gorsze, w 23 minucie, po kontrze, po raz kolejny skarcił ich Krzysztof Sołtysiak.

O tym, że morale bajerantów nie obniżyło się mogło świadczyć dowcipne pytanie Arka Brońki, rzucone w moją stronę, tuż przed rozpoczęciem drugiej odsłony: „..to ile tego jest do odrabiania?”

Bramkę beniaminka w 27 minucie pierwszy odczarował Mariusz Żurek, a zaraz potem, po wyprowadzeniu kontry przez tego samego zawodnika, w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem ładnym technicznym uderzeniem „po rogu” popisał się Jan Bogacz. Odpowiedź osiedlowców była natychmiastowa –  trafienie Pawła Sołtysiaka pozwoliło im znowu odskoczyć na bezpieczny dystans.

Po ostrym strzale Bogacza, bramkarz andrychowian , Kiszczak w charakterystyczny dla niego, głośny, temperamentny i niecenzuralny sposób, próbował zdyscyplinować kolegów, ale temu ostatniemu elementowi  musiałem dać  decydowany odpór (wszak na naszym orliku bawią dzieci z mamusiami!) – zwróciłem mu uwagę i krewki golkiper nieco „ochudnął” (co z tego, skoro na mój przekaz  kompletnie nie zwrócił uwagi bajerant Jan Bogacz , chyba mi na złość (bo Jan raczej nie przeklina) przejął pałeczkę od Kiszczaka i sam zaczął kląć  -szpetnie! – jak szewc.

W 37 minucie było już 5;2. Andrzej „Hesus” Bieszko zagrał piłkę do Andrzeja Mikołajka, a ten wpakował ją do siatki obok bezradnego Andrzeja Sadlika. Andrychowianie poszli za ciosem i w 39 minucie kolejną bramkę zaliczył Matejko. W chwilę później przed znakomitą okazja powiększenia zdobyczy bramkowej stanął Alan Matusiak, ale wdał się w zupełnie niepotrzebną zabawę z Sadlikiem i z bramkarzem Bajeru ją przegrał.

W końcówce rozmiary porażki zmniejszyli: pracowity Żurek(trafił po indywidualnej akcji) i Fabia (po rzucie karnym), ostatnie słowo należało jednak  do Mistrzów Osiedla, dwójkową kontrę Matejko-Mikołajek wykończył skutecznie ten ostatni.

 

Oldboys Beskid Andrychów – K3  1:2

Faworytem tego pojedynku byli be wątpienia andrychowscy oldboje, ale jak jest z tymi faworytami, nieraz mogliśmy się już na New Village Stadium przekonać.

Mecz rozpoczął się od ładnej akcji oldbojów – Janusz Cholewa wrzucił piłkę w pole karne księgarzy, Łukasz Smaza przytomnie zgrał  ja głowa na „piąty metr”, do Zbyszka Polaka. Niestety jego uderzenie – także głowa – minęło słupek o centymetry.

W 4 minucie meczu na New Village Stadium zameldował się nowy nabytek prezesów, Marek Kudłacik (ex- bramkarz Beskidu, Przeciszovii, Iskry Klecza) i było to niewątpliwie poważne wzmocnienie zespołu, od dłuższego czasu borykającego się z obsadą pozycji golkipera, bo Kudłacik okazał się być  w bardzo dobrej formie i fizycznej i sportowej (Leszek Książek wreszcie mógł sobie zagrać tam gdzie najbardziej lubi czyli w defensywie). Póki co jednak, zupełnie nieoczekiwanie prowadzenie objęły czarne koszulę – na sprytny strzał po długim słupku zdecydował się Marcin Złocki i piłka zatrzepotała w siatce.

W 10 minucie z woleja uderzył Łukasz Smaza, ale piłka poszybowała ponad poprzeczką. W 11 minucie spory błąd  w okolicy pola karnego popełnił defensor K3, Przemek Gałuszka, piłkę przechwycił wszędobylski „Smazik”. Ostro potraktowany (faulowany?) przez rywali, przedarł się ku bramce, strzał oddał, Michał Wysogląd  go obronił, ale przy dobitce Janusza Cholewy nie miał już szans. Do dwudziestej minuty oba zespoły „gryzły po równo” – na świetne okazję Polaka i Smazy, księgarze odpowiedzieli nie mniej dobrymi okazjami Wacka Farona i Złockiego.

W końcówce pierwszej połowy przewaga andrychowian zaczęła wzrastać, ale zamknięci w „hokejowym zamku” rywale nie dali sobie strzelić bramki

Biorąc pod uwagę tą właśnie końcówkę i zdecydowanie głębszy, bardziej zmęczony,  oddech księgarzy, wydawało się, że wyjście na prowadzenie prezesów będzie tylko kwestią czasu. A jednak..

W 27 minucie bliski pokonania Kudłacika, ludycznym strzałem ze „szpica” był Tomasz Fender, a w 32 ładne uderzenie Farona, z pełnego obrotu, obronił Marek Kudłacik. W chwilę później Wacek Faron, który w tym meczu mocno zalazł oldbojom za skórę, wyprowadził szybką kontrę, zagrał do Złockiego, ten jednak „pokpił sprawę” –  mając przed sobą tylko bramkarza ‘przekombinował” ze zwodami i okazję zmarnował.

Widmo niespodziewanej utraty punktów sprawiło, ze andrychowianie przyśpieszyli i wzmocnili tempo, a na przedpolu księgarzy , raz po raz, dochodziło do groźnych sytuacji (obronną ręką wychodził z nich Wysoglad, a jak już on nie dawał rady, w sukurs przychodzili mu koledzy. I mimo, że optyczna przewaga była po stronie Beskidu – z rzadka, bo z rzadka – ale bardziej niebezpieczne sytuacje stwarzali sobie zawodnicy K3. W 42 minucie na odważna szarżę ze środka boiska,  zdecydował się Faron , a jego potężne uderzenie obronił, niemal intuicyjnie, podbijając piłkę dłonią i przenosząc ją nad poprzeczką, Kudłacik. Kapitalna Akcja! Kapitalna obrona!

W chwilę później tylko słupek uratował andrychowian od utraty bramki, ale co się odwlecze to nie uciecze.. Bohaterem K3 został Adam Jura, „człowiek od zadań specjalnych”, często pozostający w cieniu bardziej kreatywnych kolegów, za to niezwykle solidny i pracowity, na którego zespół –  jak na Zawiszę – zawsze może liczyć (minutę przed akcją, o której niżej, nawet o tym z kibicami rozmawiałem).

 W 42 minucie Adam, najszybciej z wszystkich piłkarzy, wystartował do crossowego zagrania z autu, przeciął lot piki i organizmem (nie wiem ,którą jego częścią) wepchnął futbolówkę do siatki!

Końcówka była niezwykle dramatyczna, oldboje nie schodzili z połowy – co tam z połowy! z pola karnego! –  księgarzy, egzekwowali „róg za rogiem”, ale  losów spotkania już nie odmienili i zwycięstwo K3 stał się faktem.

Zimny prysznic dla Beskidu? Pewnie tak, ale zniesiony przez starszych Panow spod Pańskiej Góry z wyjątkowym spokojem.

 

21,08.2015

Kojoty – Ultras Kęty  4:4

Derby Kęt, a właściwie Kęt i Kęt Podlesia .Mecz ekip cały czas pozostających o ścisły „czub’ w tabeli ALF i  – do dziś nie zdawałem sobie sprawy – wyzwalający ogromne i niekoniecznie dobre emocje zarówno u jednych jaki u drugich.

W 3 minucie po ciekawej akcji z „klepki” Adam Hawro,  z „główki”,  trafił piłką  w bramkarza stada, Piotrka Wróbla, a w minutę później, kojot Jan Królicki trafił w bramkarza ultrasów Marka Mikę.  W 8 minucie „Jasiu” już się nie pomylił –  jego uderzenie zza „szesnastki’, było na tyle precyzyjne, że bramkarzowi żółto-czerwonych pozostało tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. W 10 minucie ultrasi doprowadzili do wyrównania – Wróbel, strzał jednego z nich sparował, ale do piłki najszybciej doskoczył Wojtek Jura i z metra „wpakował” ją do siatki. Remis 1:1. Od tego momentu mecz zaczął zaostrzać się,  zawodnicy obu zespołów nie szczędzili sobie złośliwych fauli, werbalnych uszczypliwości i wzajemnego..  „nastrzeliwania się” (szczególnie przy autach , z perfidną sugestią do arbitra, że rywal nie odsunął się od piłki na regulaminowa odległość) , co zdawało się im sprawiać satysfakcję niemal równą zdobyciu gola. W 22 minucie meczu błąd w tyłach popełnił Paweł  „Lamba” Puchała, piłkę przechwycił Wojtek Jura i leżąc już na murawie, posłał ją do bramki obok interweniującego Wróbla.

W ostatniej akcji pierwszej odsłony  ultrasi mieli jeszcze jedna szansę na podwyższenie rezultatu, jednak kontra duetu Jura- Dominik Nycz zakończyła się na trafieniu w słupek.

Druga połowa zaczęła się od żółtego kartonika dla Kuby Gawła za ostre wejście w nogi przeciwnika od tyłu ( zszedł z boiska na 2 minuty). Ultrasi  za wszelką cenę chcieli wykorzystać to osłabienie rywali, stąd „nieprzygotowany” i mało przemyślany strzał z dystansu kapitana Olesiaka spotkał się z wyjątkowo agresywną krytyką reszty zespołu.

Swoją szansę miał Michał Karkoszka, a w chwilę później, piłkę zmierzającą do siatki, niefortunnie „wybronił” przebiegający Hawro. Wróbel dwoił się i troił, wychodził zwycięsko z kilku naprawdę sporych opresji; nieszczęście przyszło jednak z innej, zupełnie nieoczekiwanej strony – przy wybiciu z autu golkiper ultrasów, na spółkę z defensorem Piotrkiem Gwoździem sprawili rywalom prezent (niedobre podanie, niedobre przyjęcie piłki) z którego skorzystał Adam Hawro (bramka na 3:1). Ten kuriozalnie stracony gol sprowadziła na głowę obrońcy kojotów lawinę  gromów (reakcja wzbudziła kontrreakcję: sfrustrowany i wkurzony nie na żarty  „Gwoździu” zszedł z boiska i demonstracyjnie ściągnął koszulkę – na szczęście  w mocnym postawieniu zakończenia gry wytrwał raptem 3 minuty). Napięta atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała, gdy zazwyczaj spokojniutki Jan Królicki, bez piłki,  bezpardonowo zaatakował „ciałem” Bogumiła Olesiaka, a Bogumił Olesiak  – nie pozostając dłużny – mu oddał (do tej  „akcji”, zupełnie niepotrzebnie, wmieszał się na trzeciego, Mateusz Majda, ale co zrobić..on uwielbia takie klimaty).  „Bodiczkowa” sytuacja rozkręciła spiralę kolejnych złośliwości, prowokacji i fauli – i trudno się dziwić, że jej ofiarami  stawali się – tak! tak!  „gdzie drwa rąbią tam wióry lecą” – i ci bardziej i ci mniej zadziorni zawodnicy obu ekip (poobijany Daniel Ferreri zwrócił się nawet do mnie z dramatycznym apelem – cytuję: „niech pan napisze w relacji!”  choć „Ferriemu”, zdaje mi się, bardziej chyba chodziło o łagodne podejście arbitra do tematu niż o obolałe kostki..cóż Danielu..teraz już na spokojnie, mogę się do apelu ustosunkować: otóż  „eskalacja konfliktu”, z obu stron, była tak duża (bez licytacji:  kto zaczął? kto bardziej winny?), że gdyby sędzia zaczął gwizdać wszystko  po „aptekarsku”, najprawdopodobniej mecz zakończyłby się przed czasem (pierwszym do odstrzału byłby ..Kuba Gaweł- sam to przyznało meczu), a obie drużyny, przez wykartkowanie, miałyby kłopoty ze skompletowanie składów na kilka następnych spotkań. Zdecydował się – myślę, na salomonowe rozwiązanie, bo wszyscy mieli „za pazurkami” – i karał tylko najbardziej oczywiste przypadki.

W 40 minucie Puchała uderzył mocno z prawej strony, a odbitą przez bramkarza piłkę, głową z metra, wepchnął  do siatki Ferreri. 3:2. Stado złapało kontakt. W 45 minucie ponownie pokazał się Ferreri. Zakręciwszy obrońcami posłał piłkę po „długim słupku” i Mika był szans. Perspektywa utrata cennych punktów „dała kopa” ultrasom. Mocno zaatakowali ( Wróbel, w niemal beznadziejnej sytuacji, wybronił strzał Nycza, Hawro uderzył na „pustą” bramkę, ale Puchała, z linii bramkowej, zdążył  ją wyekspediować w pole). Do trzech razy sztuka. W  46 minucie zza „szesnastki” przymierzył Hawro i co prawda wyprowadził swój zespół na kolejne prowadzenie, ale zwycięstwa mu nie dał.  Chwilę później Królicki egzekwując rzut wolny ze sporego dystansu, zaryzykował, posłał piłkę w kierunku bramki rywali i udało się !Zasłonięty golkiper Mika piłkę przepuścił.

W ostatniej minucie, oba zespoły miały jeszcze po jednym bonusie na zmianę wyniku, ale kojotów, po błędzie obrony, odważną interwencją na..połowie boiska uratował Wróbel, a ultrasów, po strzale Królickiego, słupek.

KCP Team – Włatcy Stadionuf  4:3

Watcom Stadionuf w  dziesięciu spotkaniach z muzykami tylko raz udało się wygrać i tylko  raz zremisować. Więc kompleks pewnie jest, ale po efektownej victorii nad Bajerem, ekipa Legienia ze sporym optymizmem patrzyła na kolejną konfrontację z niewygodnymi rywalami, tym bardziej, że awizowała  bardzo mocny skład ( z powracającym po dwóch latach „gwiazdorem” ALF  i Czarnej Mamby, Iwanem Polakowem oraz moim ulubionym  „orlikowym dzieckiem”, Kubą Makowskim, który to Kuba – nie fukaj! taka jest prawda Kubuś! – powinien już grać w poważnych ligach, bo ma na to „papiery” jak mało kto, a nie w – owszem,  słynnej, bo słynnej – ale bardziej towarzyskiej Amatorskiej Lidze Futbolowej w Nowej Wsi).

 Z kolei w  barwach muzyków zadebiutować miał  Adrian „Majki” Majkuciński (ex-Bajer).

W 4 minucie padła pierwsza bramka meczu – brzeszczanin Marcin Kopta z własnej połowy boiska posłał ostrą, prostopadłą piłkę do Mateusza Królickego, a „Kicek” bez kombinowania „zawinął z kąta” i futbolówka pewnie ugrzęzła w siatce. W 9 minucie przed szansą na wyrównanie stanął Michał Pietrzykowski, jego kąśliwy strzał poszybował jednak minimalnie nad poprzeczką. W chwilę później jeszcze lepszą sytuację miał Artur Legień – kapitan włatcuf zamiast zdecydować się na  najprostsze uderzenie piłki stopą , próbował efektownie  trafić „piętką” – w efekcie bramka nie padła, a na niedoszłego „freestylowca” pospały się gromy. Do 20 minuty oba zespoły stworzyły sobie sporo dobrych sytuacji strzeleckich, ale bramek jak nie było tak nie było..

W 20 minucie Rafał Janosz posłał precyzyjnego crosaa  w kierunku Majkucińskego. Nowy nabytek KCP Team pięknie złożył się w wyskoku i głową ulokował piłkę w siatce. Minutę później „Majki”, wspólnie z Damianem Pałamarczukiem, zainicjowali szybką kontrę, zakończoną celnym uderzeniem tego ostatniego.

Druga połowa zaczęła się od bramki Kuby Migdałka (świetne podanie ze skrzydła Janosza).W 30 minucie pokazał się mniej dotąd  widoczny Palakow – zakręcił obrońcą i posłał piłkę łagodnym lobem nad bramkarzem, ale gola nie zdobył, bo z linii wybił ją któryś z obrońców. W 32 minucie duet: Artur Grządziel-Kuba Migdałek kapitalnie rozklepał defensywę włatcuf (gol Migdałka) i w tym momencie zrobiło się wysokie 4:1 dla KCP Team. Troszkę minut do końca meczu jednak było więc kotły – postawione pod murem – zaatakowały. Dwa razy kapitan Legień próbował zmusić do kapitulacji Wojtka Wiktora, ale nie udało się. Nie trafił Legień, trafił Królicki i to dwa razy (najpierw po udanym przechwycie, a następnie po kontrze Kamila Kasperczyka i jego sprytnym podaniu). Bramki wyraźnie dodały skrzydeł kotłom jakkolwiek surrealistycznie zabrzmiałaby ta metafora.. Piłka po uderzeniu Szymona Makowskiego z wolnego otarła się o poprzeczkę, groźnie uderzył też Kasperczyk.

W samej końcówce oba zespoły miały jeszcze kilka wyśmienitych okazji do zmiany wyniku (Migdałek,Legień, Pietrzykowski, Królicki), ale ich nie wykorzystały.

Tym samym fatalna seria włatcuf w meczach z muzykami, mimo dobrej postawy, nie została przerwana

..

Desperado Team – Chłopaki z Ośki 8:0  (vo)

Niebiescy stawili się pełnym składem, Ośka nie.

Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*