ALF po 17 kolejce

LOGO ALF17 kolejka ALF w Nowej Wsi autorstwa Pawła Kłaputa. Zapraszamy!

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

19.09.2013 r.

Orzeł – Kojoty  8:5

Pierwsza bramka padła w 11 minucie. Dla orłów zdobył ją..Sokół. Janusz Sokół ( jego uderzenie z dystansu kompletnie zaskoczyło golkipera stada).W chwilę później był już remis – gola dla kojotów, z kontry, po ładnym położeniu na trawniku bramkarza Kamila Forysia, strzelił Kuba Gaweł. W 16 minucie ponownie pokazał się Gaweł; w dziecinny sposób odebrał piłkę Nowakowi,  a że Nowak – walczak nad walczaki – nie lubi tracić piłki, a w taki sposób to już w ogóle, doszło do błyskawicznej i brutalnej próby naprawienia błędu, sprowadzającej się do „przycięcia” umykającego rywala po „achillesach”. Na tyle skutecznym, że za ten wyczyn Marcin  ujrzał żółty kartonik, a kojoty zyskały  rzut wolny z okolicy szesnastki, zamieniony przez Janka Królickiego na bramkę. W 21 minucie Kuba Gaweł, bezsprzecznie najbardziej wyróżniająca się  postać pierwszej odsłony meczu, wymanewrował obronę, minął bramkarza, ale  odrzucony nieco do boku  zagrał piłkę na „piątkę” do Królickiego. Na szczęście dla orłów nieprecyzyjnie. I tak zamiast mocnego 3:1 w chwilę później zrobiło się ..2:2, bo przebudził się zupełnie niewidoczny Kuba Migdałek; snajper orłów urwał się rywalom i pewnie wpakował piłkę do siatki. W ostatniej akcji pierwszej połowy Gaweł po raz kolejny pokazał kto (przynajmniej do tego momentu) rządzi na boisku i po raz drugi pokonał Forysia. Do przerwy zatem mieliśmy 3:2 dla kojotów.

Druga odsłona zaczęła się od potężnego uderzenia  Przemka Płonki w poprzeczkę oraz podania tegoż samego zawodnika z autu do Marcina Nowaka, po którym to zagraniu Marcin, strzałem z pierwszej piłki, zdobył wyrównującą bramkę. I to był zwiastuny radykalnej „pieriestrojki” w szeregach walczaków . W 27 minucie piękną akcję na „6 klepek” (!) popisał się duet Nowak-Migdałek, ostatnie uderzenie przeszło jednak obok słupka. W 28, Janusz Sokół zagrał na „szesnasty metr” do Nowaka, a Nowak kropnął z pierwszej piłki i było 4:3. Przewaga walczaków zaczęła gwałtownie wzrastać, akcje nabrały tempa, tylko precyzja kończących akcje zagrań pozostawiała dalej sporo do życzenia (irytowało to szczególnie Marcina Nowaka, który dwoił się i troił, by „ukąsić” rywala). Wspomniałem wcześniej, że gra Kuby Migdałka była bezbarwna (Wielki Statystyk Legień zwrócił uwagę, że kryzys rozpoczął się już  w poprzednim meczu, w którym Kuba nie strzelił bramki, a przecież zawsze strzelał!) – no to jak wcześniej była bezbarwna, tak w końcówce, w ostatnich dwudziestu..piętnastu minutach była jego grą. Jego „zabawą w kata”. Na cztery (a w sumie pięć) bramki Kuby , kojoty odpowiedziały jeszcze  dwoma trafieniami (Gawła i Królickiego). Tym samym mecz między skrzydlatymi, a czworonożnym zakończył się pewnym zwycięstwem tych pierwszych  w stosunku 8:5.

Wyróżnili się – w Orle Marcin Nowak, Jakub Migdałek, Janusz Sokół i Kamil Matusiak, w Kojotach Kuba Gaweł, Jan Królicki oraz Adrian Pękala.

 

K3 – Bianconerri  4:1

Na mecz z czarnymi koszulami stawili się i „bułasiowcy” i „secesjoniści”. W sumie pełna dwunastka. Czyżby zatem zwiastowało to koniec kadrowego kryzysu ? A może to tylko taktyczne „zawieszenie broni”? Nie wiem, czas pokaże. Na pewno jednak tak potrzebnej zebrom konsolidacji nie będzie sprzyjał końcowy wynik tej potyczki, bo – zdradzę od razu – Bianconerri mecz przegrali i to wyraźnie.

Początek zawodów nie zwiastował ich porażki.  W 2 minucie Mariusz Bułaś zamieszał na skrzydle, wrzucił piłkę na „piąty metr”, ale zagranie zmarnował Mateusz Zaręba. W chwilę później z prawej flanki uderzył na bramkę Piotrek Rymarczyk. Do mocno bitej piłki wystartował Bartek Makowski i dopadł ją tuż przed linią bramkową, niestety próbując uderzyć z pierwszej piłki, spudłował. Nie chciały strzelić zebry, strzelili księgarze. W 3 minucie spotkania, Maciek „Kudłaty” Szczepańczyk zdecydował się na strzał z dystansu (do odważnych świat należy!); piłka na śliskiej murawie skozłowała przed interweniującym Sebastianem Niemcem i wpadła do siatki. Bianconerri od razu spróbowali  odrobić stratę (strzały Zaręby, Bułasia), ale Michał Wysogląd, golkiper księgarzy, nie dał się zaskoczyć ani razu.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Zebry ambitnie dążyły do zmiany rezultatu (słupek po uderzeniu Makowskiego, „szarpanie” Nycza), księgarze zaś czekali na kontrę. I doczekali się. Powracający po groźnym urazie kręgosłupa Włodziu Kowalczyk pociągnął prawym skrzydłem, zakręcił Makowskim (co wcale nie jest takie proste!), podał do Marcina Góralczyka.. i z 1:0 zrobiło się 2:0. Zaraz po tej akcji Bianconerri mieli wyśmienitą okazję do strzelenia bramki kontaktowej – Mateusz Nycz zgrał piłkę z klepki do Mateusza Zaręby, a ten huknął bez namysłu..pech!..piłka uderzyła w wewnętrzną część poprzeczki i wyszła w pole. Na kolejną ripostę czarnych koszul nie trzeba było długo czekać. Trzeciego gola, głową po fantastycznym „szczupaku”, zdobył Maciek Szczepańczyk. I było już 3:0.   Do protokołu strzeleckiego w 38 minucie mógł się wpisać Tomasz  Kojder, ale popularny „Łidżet” nie wykorzystał .. „300-procentowej” okazji (najpierw uderzył w słupek, a dobitkę – uwaga: z pół metra! – przeniósł nad poprzeczką).

I na tym momencie relację kończę, ponieważ sytuacja zmusiła mnie do zajęcia się organizacją pomocy medycznej dla zebry Mateusza Zaręby, której to kopyto, bez udziału osób drugich, uległo fatalnej kontuzji.

PS w końcówce bramki strzelili jeszcze: Szczepańczyk dla K3 i – honorową – Bułaś dla Bianconerrich.

Wyróżnili się – w K3 Mateusz Szczepańczyk. Piotr Mąsior i i Michał Wysogląd, w Bianconerri Mateusz Nycz i Mariusz Bułaś.

Włatcy Stadionuf – pauzują

20.09.2013

Bajer – KCP Team  4:11

Miałem nadzieję, że bajeranci przystawią się liderowi. I przystawili się – do 20 minuty. Zaczęło się standardowo dla ekipy Masów: szybko straconymi  (w pierwszych czterech minutach!) bramkami po uderzeniach Mateusza Gębołysia, Mateusza Piskorka,  Rafała Janosza i pogonią za fatalnym wynikiem.  Do pogoni hasło dał Adrian Majkuciński –  po raz pierwszy, gdy w 9 minucie uderzył mocno z woleja, ale minimalnie chybił, po raz drugi, gdy na linii szesnastki, położywszy zwodem na murawie jednego z obrońców KCP Team, z zimną krwią posłał piłkę obok Wojtka Wiktora. 3:1. Pogoń bajerantów trwała dalej – potężne uderzenie z rzutu wolnego trafiło jeszcze w boczną siatkę, ale to następne techniczne, autorstwa Pawła Gizickiego już nie. 3:2 i zrobiło się ciekawie. A mogło być jeszcze ciekawiej , gdyby „setkę” po zagraniu od „Majkiego” (znowu zakręcił obrońcami na skrzydle) wykorzystał Kamil Mas Junior. Kamil, w chwile później spróbował się zrehabilitować, jednak jego strzał świetnie wybronił Wiktor. Krótki okres dominacji Bajeru zakończył się na „akcji”  Rafała Janosza; rozgrywający muzyków w zamieszaniu  omal nie zaliczył bramki meczu (uderzona przez niego „piętką” piłka o centymetry minęła.. własny słupek). W 23 minucie, po klasycznej kontrze, Mateusz Gębołyś zawinął i uderzył,  Andrzej Sadlik strzał obronił, przy dobitce Mateusza Piskorka był już jednak bezradny. W ostatniej akcji pierwszej połowy swoje „dwa grosze” (a raczej „grosza”) dołożył Tomek Bies i KCP Team schodziło do szatni z solidną zaliczką.

W 29 minucie bajeranci mogli mieć jeszcze cień nadziei na zmianę – Jarosław Kuder strzelił trzeciego gola i przewaga muzyków stopniała do dwóch oczek (na krótko, bo minutę później, widoczny w tym meczu jak nigdy wcześniej Piskorek, leżąc na ziemi (!), wcisnął futbolówkę do siatki i przywrócił poprzedni dystans).

W 32minucie padła jedna z najbardziej kuriozalnych bramek w historii ALF! Majkuciński, w okolicach środka boiska, zwodem wyszedł z opresji, ale widząc nadbiegającego Marcina „Misia” Matusiaka zdecydował się  – czy ja wiem.. podać do któregoś z kolegów?.. uderzyć na bramkę czy na uwolnienie? (bo to piekielnie mocne było)..Nic! koniec końcem nastrzelił  „Misia”, bo „Misiu bohatersko, całym swoim potężnym organizmem  stanął na linii zagrania, a odbita od niego piłka poszybowała z połowy boiska i ku zaskoczeniu wszystkich łącznie z bramkarzem Sadlikiem opadła w samym rogu bramki! 7:3  Czwartą i ostatnią zarazem bramkę dla Bajeru zdobył Mateusz Gąsiorek. W końcówce na boisku istniał już tylko jeden zespół  – KCP Team. Po indywidualnej akcji ósmą bramkę strzelił Piskorek, a dziewiątą, dziesiątą i jedenastą Mateusz Gębołyś (a mogło być jeszcze wyżej gdyby wcześniej  karnego wykorzystał Wojtek Wiktor).

W KCP Team wyróżnili się Mateusz Piskorek, Mateusz Gębołyś i Tomek Bies, w Bajerze Adrian Majkuciński i Mateusz Gąsiorek.

 

Ultras Kęty – Beskid Andrychów  5:3

Wszystkie dotychczasowe mecze utrasów z andrychowianami należały do tych widowisk  w których jest wszystko  co kibic lubi: i dobra piłka..i walka.. i emocje..i iskrzenie! Nie inaczej było i tym razem choć powyższe akcenty rozłożyły się w niezbyt fartownych proporcjach!

Mecz zaczął się od soczystego uderzenia Bartka Bujarka, obronionego przez bramkarza Beskidu i efektownej  „siateczki”, założonej jednemu z ultrasów  przez Zygmunta Mizerę (mecz bez „siateczki” to dla Zygi mecz niespełniony). W 11 minucie ładną – i co najważniejsze skuteczną! – kontrę ze swojej połowy wyprowadzili: Janusz Cholewa i Łukasz Lachendro (gol Łukasza). Odpowiedź mistrzów ALF była natychmiastowa – dwie minuty po bramce Beskidu potężną „bombą” z dystansu popisał się (ponownie) Bujarek i i było 1:1, a w następnej czyli w 14, ten sam zawodnik uprzedził bramkarza i wrzuconą  w pole karne piłkę, technicznym rogalem posłał obok bramkarza. 2:1 dla Ultras Kęty. Kilkanaście sekund po tej akcji, ustawiony w defensywie Paweł Śmiłek, ze swojego narożnika boiska wyekspediował niesamowicie precyzyjnego krosa (przez całe  boisko!) do Janusza Cholewy, ale napastnik andrychowian spadającej mu na „nos” piłki nie opanował. W 20 minucie Łukasz Lachendro dograł prostopadłą piłkę do Cholewy, ten „skleił” ją z obrotem i idealnie uderzył przy słupku. Pełna rehabilitacja za poprzedni niefart i remis 2:2.  W końcówce pierwszej połowy  czerwono-biali zaczęli przeważać (niebezpieczne strzelali Mizera i Śmiłek), ale to ultrasi, a konkretnie Michał Karkoszka, zdobyli w ostatniej sekundzie bramkę (3:2).

W drugiej połowie oba zespoły przy tym otwartym wyniku w twardej,męskiej. ale fair walce próbowały wbić piłkę do siatki rywali – niestety.. te starania przyćmił całkowicie koszulkowym cieniem, banalny i błahy z pozoru incydent. A zaczęło się wszystko..od obrońcy Bajeru Pawła Gizickiego, z którym wspólnie oglądaliśmy mecz. W pewnym momencie pan Paweł rzucił słowa, które na  New Village Stadium są przekleństwem: „..jakiś spokojny ten mecz..nic się nie dzieje..” na co ja odpowiedziałem mu: „niech Pan, Panie Pawle nie kracze..już tu było kilka takich meczów, o których mówiliśmy, że toczą się spokojnie i leniwie, w sielskiej atmosferze, ale wystarczyła jedna iskra, jedna sekunda i wszystko się zmieniało, wszystko wybuchało!” No i Pan Paweł Gizicki, obrońca Bajeru, wykrakał. Leszek Książek z Beskidu wskoczył z ławki z  „owiewką” w dłoni, zamiast na grzbiecie. Sędzia mecz przerwał (słusznie! bo to samo musiał zrobić w pierwszej połowie, kiedy to w szeregach kęczan pojawił się gość w białej koszulce, co wzbudziło gwałtowny protest andrychowian). Wróć! sędzia mecz przerwał wywołując kompletnie nieadekwatny do znaczenia sytuacji  – bo ani z tego nie było straconej, ani zdobytej bramki , ani „nawet” urwanej nogi – wybuch agresji andrychowian. W sytuacji niekontrolowanego wzrostu adrenaliny arbiter podjął ostatecznie jak najbardziej rozsądne i sensowne rozwiązanie: zarządził rzut sędziowski. Ale dla krewkiego pomocnika Beskidu, Zygmunta Mizery to nie miało już znaczenia. Podobnie jak to, że żółty kartonik za obrazę arbitra, zastąpiony został czerwonym za dalszą obrazę  oraz, że musi opuścić boisko (zresztą nie tylko na ten mecz).

Wróćmy jednak do gry. W 40 minucie, cały czas szukający swojej szansy, Maks Cepiga otrzymał świetne podanie od Wojtka Wilka i  strzelił nie do obrony. 4:2. Trzy minuty później andrychowianie złapali jeszcze raz – ostatni raz –  kontakt. Z karnego bramkę na 4:3 zdobył Leszek Książek, ale  na niewiele to się zdało – najskuteczniejszy zawodnik tego pojedynku, kęczanin Bartek Bujarek zadał decydujący cios i ustalił ostateczny wynik meczu na 5:3.

Wyróżnili się – w Ultras Kęty Bartek Bujarek, Wojtek Wilk i Maks Cepiga, w Beskidzie Andrychów Sebastian Pilarski oraz Paweł Śmiłek.

PS Fatalne zachowanie n i e k t ó r y c h zawodników Beskidu nie skończyło się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego, ponieważ jednak nie byłem bezpośrednim świadkiem wydarzeń więc nic o nich nie napiszę (ale zapamiętam..). Dodać jednak muszę, że byli też i tacy zawodnicy Beskidu, którzy dziękując zwyczajowo za rozegrane zawody – tak sami od siebie, na spokojnie, zachowując zdroworozsądkowe podejście – stwierdzali, że to wszystko to co się stało w następstwie „koszulkowego incydentu” było zupełnie niepotrzebne i przerośnięte..

I tu mój apel! Do tych wszystkich (z Beskidu Andrychów i nie tylko  z Beskidu), którzy zbyt impulsywnie i emocjonalnie podchodzą do ALF-a: Panowie Koledzy! Wyluzujmy.. ochudnijmy..wypuśćmy powietrze.. Nie idźmy tą drogą!..wszak to tylko Amatorska Liga Futbolowa w Nowej Wsi..tylko piłkarska z a b a w a ..twarda-męska- ostra! Ale tylko z a b a w a!

Czarna Mamba – Śródmieście  2:3

Mecz dwóch drużyn, które (przynajmniej na razie) tej rundy nie mogą zaliczyć do udanych, zaczął się po myśli Śródmieścia – w 2 minucie Łukasz Kruk po uderzeniu z pierwszej piłki zdobył pierwszą bramkę. W 11 minucie, po przechwycie, ten sam zawodnik podwyższył na 2:0.W 15 minucie błąd techniczny popełnił bramkarz Śródmieścia i sprezentował Czarnej Mambie rzut wolny z linii „szesnastki”. Prezent wykorzystał Wojtek Zacny i było 2:1. W dalszej części pierwszej odsłony bramek już nie uświadczyliśmy, mieliśmy za to nieustannie do czynienia z radosnym, nieobciążonym żadnymi rygorami taktycznej dyscypliny, futbolem, który  najpełniej objawiał się w radosnych pohukiwaniach, hasającego sobie po całym boisku w sposób nieskrępowany, Pawła „Benka”  Adamusa.

Wynik 1:2 w żaden sposób nie satysfakcjonował studentów, zatem w drugiej połowie – nie było wyjścia! – musiała nadejść oczekiwana zamiana miejsc – zastępujący etatowego bramkarza Szymona Połatę, Kamil Leśniak wskoczył do ataku, a między słupkami stanął Szymon Korecki ( z bramkarskim fachem też obeznany). W 35 minucie Szymona ostrej próbie poddał Dawid Wróbel (jego strzał obronił, ale nie chwycił tylko sparował.. w poprzeczkę). W chwilę później  wypuszczoną z kolei przez golkipera miastowych piłkę próbował posłać nad nim technicznym lobem Sebastian Mysłajek; futbolówka nad bramkarzem przeleciała ale opadła na trawę po zewnętrznej stronie słupka. W 47 minucie udało się. Kamil Leśniak ładnym zwodem uwolnił się spod opieki obrońców, strzelił ostro i doprowadził do remisu 2:2. I gdy wydawało się, że ten, chyba w sumie sprawiedliwy wynik, utrzyma się do końca, w 49 minucie, bezsprzeczny bohater miastowych, Łukasz Kruk ( przez długi czas grał z rozbitym nosem, bez żadnej tam maski plastikowej, jedynie z wacikiem w ręce, a mimo tego głowę dalej wsadzał tam, gdzie niejeden nogę bałby się wsadzić!) uderzył z dystansu i zdobył zwycięską bramkę.

Sukces  Śródmieścia był tym większy, że został osiągnięty bez udziału całej frakcji bielsko-bialskiej, która na ten mecz nie mogła z przyczyn obiektywnych dotrzeć.

Wyróżnili się – w Śródmieściu Łukasz Kruk, a w Czarnej Mambie Szymon Kornecki.

Animator Paweł Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*