7. kolejka Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi

ORLIK_ALFZapraszamy do lektury relacji Pawła Kłaputa z 7. kolejki ALF w Nowej Wsi.

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

12.05.2016

Ultras Kęty – Niezniszczalni  8:0 (vo)

Plama na złotej puszczy.. Niezniszczalni, którzy dotychczas byli wzorem w temacie : przegrywać, a być niepokonanym (niezniszczalnym) pękli  i legendę zniszczyli..

Stawili się w czwórkę. Kapitan Szumowski już ma – a będzie miał jeszcze większy! -ból głowy. Szczerze współczuję.

K3 – Football Academy Andrychów  6:4

Początek meczu chaotyczny. Tradycyjnie też pierwszą bramkę zdobyli akademicy – Daniel Wieczorek zakręcił obrońcą na prawym skrzydle, wrzucił piłkę na „piaty metr” , a tam dopadł ją szybki Jakub Sokołowski i nie dał szans Michałowi Wysoglądowi (swoją drogą , gdyby Wielki Statystyk, Artur  Legień, stworzył kategorię: mistrzowie pierwszego kwadransa, FAA byłoby na samym „czubie”).  W chwile później ten że sam Sokołowski, w asyście rywala Marcina Złockiego, popisał się nietypowym „rajdem”  żonglując piłkę głową). Tym razem bez wymiernego efektu.

W pierwszym kwadransie andrychowianie mogli uciec  księgarzom na kilka „oczek”, ale najpierw piłka, po kontrze Łysoń- Wieczorek, minimalnie minęła słupek, następnie po rajdzie Sokołowskiego w którym ten, mając już  przed sobą tylko golkipera zdecydował się na podanie (niecelne) „poszła się paść”  za boisko na koniec po uwalniającym wybiciu piłki z własnej „szesnastki” przez Seweryna Łysonia i wypadnięciu jej z rąk,  bramkarza K3,  wylądowała na.. poprzeczce. Niewykorzystane sytuacje oczywiście zemściły się. W 10 minucie z dystansu uderzył Wacek Faron i doprowadził do wyrównania.

W kolejnym fragmencie obie ekipy miały kilka okazji na zmianę rezultatu (nie miał dnia przy dogrywaniu ostatnich, otwierających drogę do bramki Sokołowski, z kolei księgarz  Marcin Sporysz strzelił z dystansu, jednak piłka po odbiciu się od któregoś z obrońców i słupka, wyszła na aut bramkowy).

W 18 minucie na boisku zameldował się nowy nabytek akademików  niewysoki, mocno zbudowany, z efektownym tatuażem na nodze, Michał Pająk. Nie obyło się bez logistycznych perturbacji, bo zawodnik, pewnie w debiutanckim ferworze,  zapomniał wdziać właściwej koszulki i przez kilkanaście sekund, ze względu na „umaszczenie” bliskie czarnym koszulom,  „robił za V kolumnę” w szeregach K3.

W tej samej minucie błąd komunikacyjny  defensorów FAA i bramkarza Kamila Babińskiego wykorzystał Faron – lobem z „główki” posłał piłkę do siatki.

Jakiś bystrzak może się zastanawiał , dlaczego tyle czasu, ciut..ciut wyżej poświęciłem debiutantowi (nawet jak ma fajny tatuaż),  teraz więc wyjaśniam. W 24 minucie Pająk, po akcji Łysonia, strzelił wyrównującą bramkę, a  w pierwszej minucie drugiej odsłony „kropnął” z lewej flanki tak mocno i celnie, że  Wysogląd znowu musiał wyciągać piłkę z siatki. To się nazywa debiut!

W 29 minucie Dawid Drobisz, wyróżniający się gracz FAA, świetnie wystartował do  crossowego podania, dopadł piłkę, ale techniczny lob przeszedł nad poprzeczkę.

W tej samej jeszcze minucie księgarz Szymon Juras  obsłużył dobrym podaniem Jakuba Hinza, napastnik czarnych koszul (szczęśliwy tata pewnie był jeszcze myślami przy  pociesze) oddał  strzał przewidywalny i za słaby.

W 31 minucie Łysoń znowu zagrał crossa do Sokołowskiego, a napastnik akademików, niemal identycznie jak kilka minut wcześniej Drobisz,  posłał piłkę lobem nad poprzeczką.

W 33 minucie Szymon Juras „ powoził się” z piłką po szesnastce i oddał strzał , który być może bramkarza FAA obroniłby, ale na jego linii znalazł się Faron – napastnik księgarzy „piętką” zmienił kierunek i zaliczył kolejnego gola.

Czwartą bramkę Wacek zdobył finalizując  akcję Sporysza (na „piątym metrze” dostawił tylko nogę do wrzuconej piłki).

Beniaminkowi udało się doprowadzić do wyrównania za sprawą Pilarczyka, ale po nim –  też zgodnie z pewną tradycją – „powietrze” zaczęło  wyraźnie z niego uchodzić, akademicy stanęli, a świetnie dysponowany tego wieczoru, Wacek Faron jeszcze dwa razy znalazł sposób na pokonanie bramkarza rywali.

Ps do alftricka zabrakło mu tylko dwóch oczek..

Desperado Team – Oldboys Beskid Andrychów  5:6

Oldboje Beskidu  przystąpili do meczu bez Grzegorza Mizery, Leszka Książka oraz będącego ostatnio w znakomitej dyspozycji, bramkarza Marka Kudłacika  (między słupkami zastąpił już dobrze znany z ALF-owych zmagań, Grzegorz Żydek).  Desperado zagrali w najmocniejszym zestawie z wytrzaśniętym „znikąd” (?) napastnikiem Łukaszem Hałatem.

Początek spotkania w wykonaniu obu zespołów nerwowy. Pierwszą bramkę w 5 minucie, niesygnalizowanym strzałem ze „szpica” zdobył Łukasz Smaza (od razu wyrównać mógł Kamil Foryś, ale po jego uderzeniu z dystansu, piłka trafiła w słupek).

W 8 minucie gola dla niebieskich zdobył Łukasz Hałat (uderzenie nie było najsilniejsze, ale zasłonięty Żydek, spóźnił się z interwencją).Minutę później było już 2:1 dla andrychowian – Józef Ryłko wykonywał z połowy boiska rzut wolny, uderzył z przeciętna mocą, ale „bezpańska” piłkę, chytrze przepuścił między nogami napastnik Krzysztof Kopytko, czym kompletnie zmylił Tomka Hareżlaka. Do kolejnego wyrównania doprowadził szybki i zadziorny Hałat  (zawodnik Desperado Team  dawał się cały czas mocno we znaki defensorom Beskidu)

W 20 minucie oldboje wyprowadzili kontrę 3 na 1, ale „Smazik” fatalnie zagrał ostatnią piłkę do jednego z partnerów i okazja na odskoczenie umknęła bezpowrotnie. W rewanżu , do sporego wysiłku, zmusili Żydka napastnicy niebieskich, ale w dwóch, bardzo trudnych sytuacjach, bramkarz Beskidu zachował się wyśmienicie. Końcówka pierwszej odsłony była szczególnie emocjonująca – w 22 minucie piłka po uderzeniu Smazy i rykoszecie wpadła do bramki , później , po jednym ze starć zaiskrzyło między „Smazikiem”, a Karolem Wójcikiem (tylko podziwiać filigranowego andrychowianina, bo choć walczak z niego niekiepski to przystawić się do budzącego  już samym wyglądem respekt, obrońcy niebieskich, to był nie lada wyczyn! zresztą po obustronnych  „zygnięciach” andrychowianin próbował się z rywalem ułożyć, ale  rywal– ni huhu – pozostał na te gesty  zimny jak głaz, co  poirytowany „Smazik” skwitował: „nie przeprosisz źle.. przeprosisz.. też źle”) i na koniec Hałat , po akcji Pawła Niedzieli, zdobył trzeciego gola (klasyczny hat trick).

Druga połowa zaczęła się od akcji Smazy , po której Kopytko trafił w słupek (oldboje, bez „rozgrywającego” bramkarza Kudlacika, zastosowali inny,  mniej finezyjny wariant: długie, prostopadłe podania  albo crossy na aktywnych – właśnie – Smazę i Kopytkę).

W 31 minucie czwórkową(!)  akcję wykończył Łukasz „Fadromka” Lachendro  i było 4:3 dla czerwono-białych. Później, przez kilka minut mieliśmy sporo twardej walki (mocne pojedynki – bark w bark, noga w nogę, klata w klatę – Kamila Forysia z  Józkiem Ryłko czy Sebastianem Pilarskim), ale bez żadnych zdobyczy bramkowych (niewykorzystane sytuacje Smazy, Lachendry i Górki).

W 40 minucie błąd popełnił Ryłko i Andrzej Żebro skorzystał z prezentu strzelając czwartą bramkę dla swego zespołu. Andrychowianie błyskawicznie odpowiedzieli golem Smazy  (Kopytko zgrał piłkę głową, a Łukasz uderzył z woleja, nie do obrony).

Na dwie minuty przed końcem spotkania Żebro odwdzięczył się za wcześniejsze ,podanie, otwierające drogę do bramki,  asystentowi Niedzieli i teraz to on piłkę podał, a Niedziela umieścił j ą w siatce.

Desperados Team zwietrzyli realną szansę na ugranie punktów (Hałat szarpał lewym skrzydłem, w środku szarpała reszta niebieskich, a kapitan Harężlak mobilizował całokształt  enigmatycznym hasłem : „Każdy gościa teraz!”), ale nie udało się. W ostatniej minucie kapitalną akcję na „trzy klepki” przez połowę boiska przeprowadzili: Pilarski, Kopytko i Górka (celnym strzałem wykończył ją ten ostatni).

13 .05.2016

Włatcy Stadionuf –  Andrychów FC

Do  AFC powrócił snajper wyborowy Kamil „Koza” Kozłowski, ale rozpoczął od..intensywnej rozgrzewki w roli rezerwowego.

od samego początku toczyło się w szybkim, żywym tempie, ale ułańskiej fantazji tam nie uświadczyłeś  – oba zespoły uprawiały wyrachowany, czujny futbol z pełnym zabezpieczeniem tyłów (groźne sytuacje strzeleckie udało się  w tym okresie stworzyć tylko Pawłowi Seratowiczowi, Michałowi Wróblewskiemu i Grzegorzowi Cholewce). W1 2 minucie na boisku zameldował się Kozłowski i już w jednej z pierwszych akcji, przysporzył sporo problemów  Mateuszowi Gawędzie (uderzona przez niego piłka wylądowała ostatecznie na słupku)

W 18 minucie z dystansu uderzył Michał Kubacka i mistrz ALF objął prowadzenie.

Minutę później niebezpiecznie strzelił  Kozłowski, „Bono” nie dał się  zaskoczyć. Próbowali jeszcze „ugryźć „ z dystansu Cholewka i Stuglik , ale też bez powodzenia.

Druga połowa przebiegała w podobnym klimacie jak pierwsza czyli dalej mieliśmy sporo szybkiej, żywej i twardej – takiej na „pograniczu prawa” -gry. Z każdą minutą zresztą coraz twardszej.

W 31 minucie po uderzeniu Przemysława Stuglika, golkiper kotłów nie zdołał utrzymać piłki w rękach, doskoczył do niej Kozłowski i ..było już 2:0 dla Andrychów FC. Nie minęła minuta, a mogło być już 3:0 – wykorzystując potężną niefrasobliwość linii obronnej rywali (jakby się naraz pod ziemię zapadli!)  Cholewka „urwał się”  samotnie z połowy boiska , ale w sytuacji sam na sam z „Bono” (chyba dopadła go  sprinterska zadyszka) oddał strzał, który bramkarzowi włatcuf krzywdy nijak nie mógł zrobić.

Temperatura na murawie zaczęła się podnosić  – zaiskrzyło i to mocno, między Kubacką, a Seratowiczem oraz Jakubem Fabią , a za faul na Michale Wróblewskim, któryś z zawodników AFC ( nie zanotowałem, który)  złapał żółty kartonik.

Iskrzyć zaczęło też wśród samych włatcuf.  bo przegrywając 0:2,  piłka, niektórzy z ich graczy, zamiast  pchać się z piłką w pole karne jasnoniebieskich, wycofywali ją , zupełnie bez sensu,  do tyłu (irytowało to szczególnie Rafała Makowskiego).

Tak czy inaczej włatcy stadionuf, za sprawą braci Makowskich: Rafała i Szymona (wcielili się w role „ciągnących lokomotywę”), zaczęli przyciskać –  po rzucie rożnym, z linii bramkowej , piłkę wybił  Adam Zwieńczak,  niebezpieczny strzał „Młodszego Kreta” obronił Grzegorz Bryzek, a uderzenie dołem Seratowicza przeszło na centymetry obok słupka. Andrychowianie odpowiedzieli kontrą duetu: Kubacka – Kozłowski zakończoną strzałem  nad poprzeczkę.

W 44 minucie  groźnej kontuzji uległ Jeremiasz „Jerry” Piesko, a w 45 minucie arbiter zawodów,  za faul bramkarza Mateusza Gawędy na Michale Kubacce, podyktował rzut karny , który czerwono-czarnych, a już ich kapitana, Artura Legienia szczególnie,  doprowadził  do stanu wrzenia i reakcji wykraczających nawet poza  – jakże „liberalny”  – ALF-owy  savoir  vivre

 „Wapno” na bramkę zamienił sam poszkodowany. I w tym momencie było po meczu.

PS   bramkarz AFC , Grzegorz Bryzek, w trzecim z kolei meczu zachował czyste konto. Niecodzienny wyczyn. Gratulacje!

Pozostałe mecze odbędą się w innym terminie.

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl oraz na stronie ALF na Facebooku.

ORLIK_ALF

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 odpowiedź na 7. kolejka Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi

  1. Novak pisze:

    Z portalu „śledczego”, dociekliwego i opiniotwórczego staliście się portalem sportowym piszącym o pierdołach podobnie jak Info Kęty. Czyżby Klęczar was postraszył, lub wam coś zaoferował jak kilku radnym, że tak szybko wymiękliście, a w mieście coraz więcej kręcenia lodów, prywaty i zamykania ust oponentom. Patrz skandaliczne zachowania Nycza na sesjach i blokowanie możliwości zabrania głosów mieszkańcom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*