22 kolejka ALF w Nowej Wsi – KCP Team Mistrzem ALF! (ZDJĘCIA)

DSC06274-001Przedstawiamy relację Pawła Kłaputa z 22 kolejki w Nowej Wsi.

21.10.2013 

Bianconerri – Kojoty  7:5 (mecz zaległy)

Początek? Jeden z najlepszych tej jesieni. Oba zespoły rozpoczęły zawody na sporej szybkości, agresywnie, zadziornie, z dużą ochotą i od razu wypracowały sobie kilka świetnych sytuacji bramkowych. W 5 minucie jedną z nich wykorzystał Bartek Witkowski i stado objęło prowadzenie 1:0. W 11minucie, obrońcami  bianconerrich zakręcił Daniel Ferreri i było 2:0. Zebry próbowały się odgryźć kojotom (groźne szarże Mateusza Królickiego), ale bez rezultatu. Gdy na 3:0 wyprowadził swój zespół Kuba Gaweł wydawało się.. Stop! wcale się nie wydawało redaktorze-sprawozdawco!  Znając stado i ciążące nad nim „przekleństwo drugich połów”, ten – w innych okolicznościach – bardzo  konkretny wynik, tu nie gwarantował niczego. Niestety ponure przewidywania sprawdziły się i to nawet wcześniej niż zwykle. W 18 minucie Mariusz Bułaś strzałem  z dystansu pokonał Suchockiego po raz pierwszy, a kontaktowego gola w 25 minucie („do szatni”) zaaplikował kojotom Mateusz Królicki. W drugiej połowie napór zebr nie zelżał ani na jotę, a wręcz przeciwnie, nabrał na sile – Kamil Baścik doprowadził do remisu, Mateusz Nycz wyprowadził na 4:3, a później w najpiękniejszej akcji meczu. Mateusz „Kicek” Królicki, minąwszy niczym  tyczki slalomowe kilku zawodników kojotów, położył bramkarza na trawie i wpakował piłkę do siatki. 5:3. I nie był to jeszcze koniec snajperskich popisów bianconerrich. Szóstą bramkę, po raz wtóry w tym meczu, zdobył Nycz. Kojoty, nie powiem, dzielnie próbowały walczyć z przeznaczeniem.  Witkowski „puścił” Gawła w uliczkę i najlepszy snajper stada trafił po raz czwarty dla swego zespołu. Cóż z tego, skoro w chwilę później poniewierany i faulowany Mateusz Nycz przedarł się przez blok defensywny i znowu zwiększył dystans bramkowy (7:4). W ostatnich minutach kojoty regularnie i gęsto ostrzeliwały bramkę Niemca (Ferreri, Orlicki), ale kończyło się to albo obroną golkipera zebr, albo – jak w przypadku Witkowskiego – trafieniem w spojenie bramki. W 21 minucie..jednak udało się.. Kuba Gaweł po indywidualnej akcji zdobył piątą bramkę. I to był wszystko. Po raz kolejny przeznaczenia kojotom nie udało się oszukać.

Wyróżnili się – w Bianconerri Mateusz Królicki, Mateusz Nycz i Sebastian Niemiec; w stadzie Daniel Ferreri, Arek Orlicki i Mateusz Kurec.

22.10.2013

Beskid Andrychów – Bajer  5:7  (mecz zaległy)

Po pierwszych trzech minutach powinno być 1:1 .Idealne sytuacje zmarnowali: bajerant Adrian Majkuciński (uderzył piłką „z główki”, obok słupka) oraz  oldboj Leszek Książek (zmarnował świetną sytuację po trójkowej kontrze z klepki). Ale to było nic w stosunku do „wyczynu”  Zygmunta „Zygi” Mizery. W 4 minucie Sebastian Pilarski  „urwał się” rywalom prawą flanką i dograł obok wychodzącego bramkarza właśnie do Zygi. Filigranowy rozgrywający Beskidu mając już tylko przed sobą pustą bramkę i nikogo w najbliższym otoczeniu z metra, uderzył obok..Cóż! tak bywa i najlepszemu technikowi (a takim Zyga niewątpliwie był i jest) może zdarzyć się taki niesympatyczny „wypadek przy pracy”. Oba zespoły, niezrażone olbrzymimi problemami z trafieniem w światło bramki, kontynuowały, wymiennie, ostrzał. W końcu udało się. W 16 minucie, po koronkowym rozegraniu, gola zdobył Zbyszek Polak. Minutę później Zygmunt Mizera zrehabilitował się za niewykorzystaną „trzysetkę” i w swoim starym stylu,  wkręciwszy obrońców Bajeru w trawę, precyzyjnym strzałem pokonał Andrzeja Sadlika po raz drugi. Andrychowianie mogli odskoczyć rywalom jeszcze wyżej, gdyby lob Sebastiana „Seby” Pilarskiego z połowy boiska, miast trafić w poprzeczkę, wpadł do siatki. Bajer w końcówce pierwszej odsłony przycisnął, ale między słupkami  świetnie spisywał się Jacek Krzywoszyja – i gdy wydawało się , że Beskid dotrwa do przerwy bez straty bramki sprawy w swoje ręce (nogi) wziął defensor Paweł Gizicki. W 25 minucie, z linii „szesnastki”, z pierwszej piłki, huknął nie do obrony.

Druga odsłona zaczęła się od jedynego w tym meczu  błędu Krzywoszyi. Piłka, po niegroźnej wrzutce, wypadła mu z rąk, a czającemu się tuż obok „Majkiemu” wprost nie wypadało nie skorzystać z takiego prezentu. 2:2. Później mieliśmy kuriozalną bramkę autorstwa Pilarskiego (jego mocne, prostopadłe podanie sprytnie przepuścił Książek i ten manewr kompletnie zaskoczył golkipera bajerantów). Ten dziwaczny gol wyraźnie podniósł ciśnienie bajerantom i dał im pozytywnego „kopa” – w efekcie trafienia: Gizickiego, Bloka, jeszcze raz Bloka z wolnego i zamykające tą imponującą serię – po wyśmienitej akcji na „trzy podania” – Majkucińskiego). Andrychowianie do końca nie rezygnowali – po szybkiej kontrze Zygi Mizery z Andrzejem Góralem, tata Kamila z Czarnej Mamby zdobył czwartą bramkę. Ostatnia minuta meczu była niezwykle dramatyczna. Zyga Mizera bezpośrednio z rogu zdobył gola kontaktowego i czerwono-biali, nie mając już nic do stracenia, poszli całym zespołem do przodu. Za to zostali bezlitośnie skontrowani przez „Majkiego” Majkucińskiego.

Bajer tą wygraną udowodnił, że nadal liczy się w walce o brąz, a oldboje Beskidu? Oldboje z Beskidu wreszcie pokazali się jak za dawnych-niedawnych czasów, kiedy to swą grą i walecznością ściągali na New Village Stadium całkiem spore zastępy kibiców.

Wyróżnili się –  w Bajerze Adrian Majkuciński, Marcin Blok i Paweł Gizicki; w Beskidzie Zygmunt Mizera, Zbyszek Polak i Jacek Krzywoszyja.

22.10.2013

Beskid Andrychów – Bianconerri  9:5  

W końcówce sezonu andrychowianie w coraz wyższej formie i dla nich ten sezon (przy takiej progresji gry) mógłby jeszcze pewnie trwać i trwać.. Na przeciwnym biegunie ekipa Mariusza Bułasia, która dobre mecze przeplata fatalnymi . Nie ukrywam, że powyższy „wstępniak” napisałem w kontekście tego konkretnego pojedynku. Starsi panowie spod Pańskiej Góry nadzwyczaj łatwo poradzili sobie z zespołem bianconerrich prowadząc już do przerwy wysoko 5:1 (dwie bramki Leszka Książka, po jednej: Zbyszka Polaka, Andrzeja Górala (taty Kamila z Czarnej Mamby) i Pawła Śmiłka oraz – w odpowiedzi z przeciwnego obozu- jednym trafieniu Mariusza Bułasia).

W drugiej połowie strzelecki festiwal otworzył Mateusz Nycz z bianconerrich (bramka na 5:2), ale odpowiedź Beskidu była natychmiastowa (gol na 6:2 niesamowicie rozstrzelanego Leszka Książka). Siódma bramka Sebastiana Pilarskiego zredukowała szansę zebr na ugranie czegokolwiek w tym meczu do teoretycznego minimum, tym niemniej bianconerri – i chwała im za to! – nie rezygnowali i jak feniks z popiołu, dostając kolejny ciosy (bramki) odpowiadali swoimi trafieniami (Tomasz Zaręba na 7:3; po ósmym golu Zygi Mizery, Mateusz Nycz na 8:4 i  po dziewiątym Książka, Zaręba na 9:5).Warto zaznaczyć, że te dwa ostatnie trafienia padły, gdy Bianconerri grali w piątkę (wewnętrzne konflikty, które towarzyszyły zebrom niemal od początku rundy jesiennej i które – jak się okazało – były tylko chwilowo „zawieszone” w czasie i przestrzeni objawiły się w końcówce tego meczu z całą jaskrawością – w efekcie z boiskowych obowiązków samowolnie zwolnił się i opuścił murawę Patryk Korczyk, a w chwilę później, chyba na znak solidarności z nim, bramkarz Sebastian Niemiec – i to już jest chyba definitywny koniec zebr, przynajmniej w takim zestawi personalnym).

Wyróżnili się – w Beskidzie Andrychów Leszek Książek, Sebastian Pilarski, Paweł Śmiłek i Andrzej Góral; w Bianconerri Mateusz Królicki, Mateusz Nycz i Tomek Zaręba.

Włatcy Stadionuf – Orzeł  4:4

Dla orłów szalenie ważny mecz. Wygrana przesądzała o miejscu na pudle, remis czy przegrana redukowała szansę do skromnego minimum..Włatcy marzenia o medalu już wcześniej odłożyli na półkę, ale kto myślał, że pozbawieni ożywczej motywacji, przejdą obok meczu, był w błędzie. Zresztą nie od dziś wiadomo, że ekipa Legienia, bez względu na okoliczności (a tu miała szczególnie kiepskie, bo z przyczyn obiektywnych nie mogła skorzystać z usług swoich dwóch bramkarzy: Gawędy i Habdasa; między słupkami stanął kapitan Artur Legień) stara się zawsze wyszarpać jak najlepszy wynik. Tak było i tym razem, choć początek spotkania raczej na to nie wskazywał. W 2 minucie Wacek Faron zmarnował „setkę”, a Zbigniew Mitoraj nie i było 1:0 dla walczaków. W 15minucie na 2:0 podwyższył Kuba Migdałek ( w chwilę później „z główki” trafił w poprzeczkę). Kluczowym momentem dla losów spotkania był okres między 22, a 23 minutą. Wtedy to  Marcin Nowak, który powrócił do grania po dwóch meczach karencji za czerwoną kartkę, ponownie „wszedł do tej samej rzeki” ( a mówi się , by tego pod żadnym pozorem nie robić!) i za  przewinienie niemal identyczne jak trzy tygodnie temu  został usunięty z boiska, a Zbigniew Mitoraj odniósł groźną i bolesną kontuzję stawu skokowego i też musiał zejść (precyzyjniej: musiał zostać zniesiony) z murawy. Kotły wykorzystały sytuację i w ostatniej minucie pierwszej połowy zdobyły bramkę (Wacek Faron).

Druga odsłona nie mogła się zacząć lepiej dla włatcuf; Mariusz Pyka pograł „szybką klepkę” z Krzyśkiem Babiuchem i wpakował piłkę do siatki. 2:2.Rozochocony, nie poprzestał na tym jednym trafieniu – w chwilę później świetnie dograną, prostopadłą piłkę od Kamila Gibasa po raz drugi udało mu się umieścić w bramce rywali. 3:2  i w tym momencie w szeregach walczaków zrobiło się gorąco, naprawdę gorąco, bo  ten rezultat oddalał marzenia o medalach i pudło niebezpiecznie w siną dal; na ich szczęście indywidualna akcja Kuby Migdałka, jakby nie było walczącego o czołową lokatę w klasyfikacji strzelców  ALF, przyniosła wyrównanie 3:3.Przy tym stanie kotły miały kilka znakomitych okazji na zdobycie gola (Babiuch, Pyka, Faron. Gibas) i jak to bywa niewykorzystane sytuacje zemściły się. Marcin Juraszek zwodem pojedynczym wymanewrował jednego z defensorów rywali i z „szesnastki” trafił do bramki, wywołując potężną euforię w śród kolegów.

Obserwujący wraz ze mną spotkanie Sebastian Mysłajek, tuż przed tą bramką uraczył mnie serią „ochów” i „achów” w temacie cudownego  gola piętką niejakiego Zlatana Ibrahimovicia z ostatniego meczu Paris Saint Germain..no i sSebastiani wywołał wilka z lasu. W ostatniej minucie meczu Wacek Faron stojąc na piątym metrze tyłem do bramki otrzymał podanie, a nie mogąc sobie w ogromnym tłoku wypracować  jakiejś sensownej pozycji do obrotu i oddania strzału, uderzył ..piętą. Piłka trafiła w wewnętrzną część słupka, przeturlała się po linii bramkowej, uderzyła w drugi słupek i..wpadła do bramki! 4:4. Remis i chyba koniec snu orłów o podium.

Wynik, który największą radości sprawił Bajerowi!

PS nie do końca wiadomą jest rola jaką odegrał w tym spotkaniu słynny Sylwester Bączek. Bajeranci twierdzą, że już samo jego pojawienie się zwiększało szanse Orła na porażkę o jakieś 20 procent..

Wyróżnili się –  w ekipie Włatcuf Stadionuf Wacek Faron, Mariusz Pyka, Krzysiek Babiuch i Kamil Gibas; w Orle Marcin Juraszek i Przemek Płonka.

K3 – pauzuje

23.10.2013

KCP Team – Ultras Kęty  6:2

Organizator(czyli nie chwaląc się piszący te słowa) miał nosa i mecz, decydujący o mistrzowskim tytule, ustawił na sam finał ligowych zmagań.  Chłopaki z KCP Team i Ultras Kęty  znają się jak przysłowiowe łyse konie – w tym roku stoczyły już cztery pojedynki ( a czekają je jeszcze dwa), więc o jakichś zaskoczeniach w składzie czy w sposobie gry na to decydujące starcie nie mogło być mowy. Muzycy, opromienieni zdobyciem Mistrzostwa w Kęckiej Amatorskiej Lidze Piłki Nożnej na orliku w Kętach (Ultrasi, występujący tam pod nazwa Profi, sięgnęli po wicemistrzostwo) nie ukrywali, że mierzą w dublet czyli także mistrzowską koronę orlika w Nowej Wsi (na tą okazję Wojtek Wiktor, golkiper KCP Team, dokonał nawet zakupu rękawic pewnej markowej firmy, której nazwy z wiadomych powodów nie wymienię).

Pojedynek wywołał duże zainteresowanie wśród widzów (chyba jeszcze nigdy, no może poza derbowymi  klasykami z udziałem KCP Team i nieodżałowanej Niwy, nie stawili się w takiej liczbie, a wśród nich można było zauważyć kilka postaci znanych dobrze w lokalnej piłce). Nim zabrzmiał pierwszy gwizdek sędziego zawodnicy KCP Team umocowali na siatce orlikowego płotu potężny baner, z nieznanych nikomu przyczyn tajemniczo zwinięty niczym żagiel na pirackiej łajbie. Wśród kibiców snuto różne domysły – niektórzy podejrzewali, że jest to być może jakieś bojowe hasło, które pojawi się po pierwszej bramce muzyków, inni, że tekst pokazujący kto rządzi w Nowej Wiosce (być może nawet z wizerunkiem pucharu), który ukaże się w pełnej krasie, w momencie, gdy KCP Team będzie już na 100% pewne sukcesu ( w przedmeczowej konwersacji tata Mateusza „Ryby” Błasiaka, Grzegorz, przed laty znany futbolista, zdradził mi tajemnicę, ja jednak  „pary”  – w opisie przed przerwą – nie  puszczę).

Mecz oba zespoły rozpoczęły ostrożnie, z respektem, a tu – ni stąd, ni z owąd –  pierwsza, dynamiczna akcja ultrasa Maksa Cepigi z piątej minuty zakończyła się bramką i sprawiła, że muzycy – jeżeli mieli jakiś bardziej skomplikowany plan – musieli go porzucić i po prostu  zaatakować (tylko wygrana gwarantowała im sukces). Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 6 minucie z wolnego bardzo nieprzyjemnie uderzył Mateusz Gębołyś, jednak dobitki po dobrej interwencji bramkarzaKamila Pietrasa nie wykorzystał Michał Pietrzykowski. Później był jeszcze słupek Gębołysia i akcja Rafała Janosza, która – wreszcie -przyniosła wyrównującego gola („Janek” wrzucił piłkę w kierunku bramki, a Tomek Bies delikatnie musnął ją czupryną).1:1.W 14 minucie groźnie uderzył Cepiga, ale Wiktor i jego nowe rękawice byli (były) na posterunku. W 15 minucie pięknym lobem z dystansu popisał się Mateusz „Ryba” Błasiak (Pietras efektownie przeniósł piłkę ponad poprzeczką).W tej połowie bramki już nie padły – ultrasi mając korzystny wynik szanowali piłkę i cierpliwie czyhali na swoją szansę, muzycy zaś wyraźnie nie mogli znaleźć „złotego środka” na wymierne (bramkowe) rozmontowanie rywali (nie kleiły się ani prostopadłe, długie wrzutki na Mateusza Gębołysia, ani klasyczne wyjścia kilkoma, szybkimi „klepkami”; zaś, indywidualne,  improwizowane próby przedarcia się przez obronę kęczan były zbyt czytelne i..zbyt nerwowe ). Obserwujący wraz ze mną zawody animator kęckiego orlika, Kamil Żmuda, podsumował pierwszą połowę krótko: „takie piłkarskie szachy..”I trudno się  taką opinią nie zgodzić. Rzadko bowiem zdarza się, by gra o wysoką stawkę szła w parze z pięknem, finezją i fajerwerkami. Rzadko.

W przerwie muzycy rozwinęli baner i oczom wszystkich  zgromadzonych na New Village Stadium ukazał się napis: „Młody J. Dziękujemy za wszystko” – rzecz dotyczyła Marcina Janosza (brata Rafała i do niedawna podstawowego zawodnika KCP Team, którego poważna choroba wyeliminowała ostatecznie z gry w piłkę. Marcin otrzymał zasłużone brawa od wszystkich kibiców, którzy tego wieczoru nawiedzili nowowiejski orlik, a ja korzystając z okazji dodam: dzięki Marcin za te kilka, wspólnie spędzonych w ALF, lat i powrotu do zdrowia życzę!  Trzymaj się!

Druga połowa zaczęła się dla muzyków fatalnie. W 27 minucie z rzutu wolnego  bramkę dla ultrasów zdobył Wojtek Wilk i sytuacja KCP Team stała się nie do pozazdroszczenia. Szczęściem w nieszczęściu było to, że bardzo szybko udało się im ponownie doprowadzić do remisu  – Błasiak przedarł się skrzydłem, zagrał na piąty metr, a tam do piłki najszybciej doskoczył Pietrzykowski, dostawił nogę i umieścił piłkę w siatce. W 29 minucie Tomek Bies z autu zagrał piłkę idealnie na głowę Rafała Janosza i muzycy po raz pierwszy w tym meczu wyszli na prowadzenie. W odpowiedzi Wojtek Wilk zdecydował się na  samotną szarżę zakończoną mocnym uderzeniem, wybronionym przez Wiktora. Dobrą sytuację do zmiany wyniku mieli kęczanie między 38, a 40 minutą, kiedy to grali w przewadze (żółta kartka Pietrzykowskiego), ale jej nie wykorzystali ( uderzenie wprost w bramkarza Karkoszki, potężna „bomba” Bujarka). W 42 minucie padła kolejna bramka dla KCP Team – w identycznych okolicznościach jak przy trzecim golu, tyle, że z zamianą miejsc podmiotów wykonawczych –  tym razem to Janosz z autu wrzucił piłkę idealnie na głowę Tomka. 4:2. To był już naprawdę solidna zaliczka, rozpędzeni muzycy nie zamierzali jednak na niej poprzestać. Co prawda Mateusz Gębołyś karnego, za rękę Bujarka, na bramkę nie zamienił (Kamil Pietras wyczuł intencję strzelca i uderzenie obronił), ale w chwilę później przy następnym karnym mocnemu uderzeniu Błasiaka nie dał rady. W końcówce, mając już pewną wygraną , chłopaki z KCP team przeprowadziły kilka „firmowych”akcji z klepki, ale ostatnia, szósta bramka padła w zupełnie innych okolicznościach – po przechwycie piłki  i „podcince” * Michała Pietrzykowskiego (to było piękne, finezyjne i było fajerwerkiem!). I tak to cudowna podcinka Michała zwieńczyła dzieło, a KCP Team ustrzeliło dublet!

Gratulujęzwycięzcom mistrzostwa!.. Przegranym? ..wicemistrzostwa!

Z wyróżnień – z szacunku dla obu zasłużonych firm – tym razem zrezygnuję.

Uwaga! Już wkrótce ostatnia tego roku konfrontacja obu najlepszych zespołów AF i KALPN  – w Pucharze Obojga Orlików!

KCP Team: Mateusz Błasiak, Michał Pietrzykowski, Wojciech Wiktor, Mateusz Piskorek, Mateusz Gębołyś, Rafał Janosz, Marcin Matusiak, Tomasz Bies, Szymon Kurek, Marcin Janosz.

Ultras Kęty: Kamil Pietras, Przemysław Krzywdziak, Wojciech Wilk, Dominik Nycz, Adam Hawro, Maksymilian Cepiga, Wojciech Jura, Bartłomiej Bujarek, Michał Karkoszka, Mateusz Kraska,Bogumił Olesiak, Grzegorz Kuder.

*https://www.facebook.com/photo.php?v=4956924260703&set=vb.1826900808&type=2&theater

Śródmieście – Bajer  5:9

Po czwartkowym remisie włatcuf stadionuf z orłami los brązowych krążków zależał wyłącznie od nóg i głów (bo futbol, wbrew pozorom, to nie tylko odbijanie piłki od dolnych kończyn) zawodników Bajeru. I ekipa Mas Family w pełni  prezent kotłów wykorzystała. Trudno było się zresztą spodziewać innego rozwiązania, bo ekipa miastowych w końcówce Ligi „robiła już dramatycznie bokami” i dla niej sukcesem samym w sobie było zorganizowanie się i przystąpienie do ostatnich spotkań. Wynik w 2 minucie otworzył Mateusz Gąsiorek, a potem swoje „trzy grosze” dołożyli pozostali muszkieterowie: dwa razy do bramki miastowych trafił Marcin Blok, raz Adrian Majkuciński. Przewaga bajerantów była wyraźna, jednak dwa gole pozyskanego przez Śródmieście w trybie awaryjnym Michała Broczka (?) sprawiły, że 4:2  po pierwszych dwudziestu pięciu minutach brzmiało naprawdę przyzwoicie.

W drugiej odsłonie jakiegoś spektakularnego zwrotu akcji nie zanotowaliśmy. Właściwie nie zanotowaliśmy żadnego zwrotu. Bajer kontrolował mecz i punktował (w rolach głównych ponownie duet: Majkuciński-Blok, ale także Mas Junior), a miastowi, od czasu do czasu, podejmowali ambitne próby zniwelowania wysokiej przewagi. I to się im nawet udało ( ze stanu 2:7 doprowadzili w końcówce do 5:8) .Ostatecznie polegli w przyzwoitych rozmiarach 9:5.

Po meczu euforia bajerantów z wdrapania się na najniższe pudło  podium była tak duża, że zupełnie irracjonalnie próbowali sukces zdyskontować i radować się jeszcze na obiekcie! Na szczęście czujna Pani Gospodyni wybiła im to z podekscytowanych główek i pogoniła całe towarzystwo za bramę świątyni sportu. Zza niej to, a konkretnie z pobliskiego  „zagajnika”, niósł się ponad murawą New Village Stadium biesiadny gwar brązowych medalistów. I niósł się długo..

Szkoda tylko, że w całym tym euforystycznym nastroju bajeranci zupełnie zapomnieli  o tych, bez których sportowej pomocy o trzecim miejscu mogliby co najwyżej pomarzyć..Szkoda, że nie pomyśleli, by do swego radosnego „kółka” – choć na chwilę – zaprosić skromną delegację Włatcuf Stadionuf (kapitana Legienia i sztab szkoleniowy), która raczyła była zawitać na ich mecz.. Szkoda..

Czarna Mamba – Kojoty  2:12

Stado w ostatnim spotkaniu w pełni powetowało sobie te wszystkie nieszczęścia ligowe, które słonia mogłyby zdołować i powalić, a co dopiero takiego zwykłego, rachitycznego kojota. Ale żarty na bok. Już w 1 minucie Kuba Gaweł  strzelił bramkę, co źle wróżyło studentom (golem na 1:1 odpowiedział co prawda Krzysztof Szumowski, ale to był jeden z nielicznych, pozytywnych epizodów w tym meczu, w  wykonaniu Czarnej Mamby). Później na boisku rządził i strzelał bramki tylko jeden zespół – Kojoty, a konkretnie spółka Daniel Ferreri-Arek Orlicki-Kuba Gaweł. Ten ostatni, zorientowawszy się , że jest szansa na ustrzelenie spektakularnego alftricka (8 bramek w jednym spotkaniu) w końcówce meczu dwoił się i troił… i cel w kooperacji  z wyżej wymienionymi kolegami osiągnął. Gratulacje! To był chyba drugi (Wielki Statystyk Artur Legień „jak coś” zweryfikuje) trick w tej edycji rozgrywek.

Wyróżnili się – w  stadzie Kuba Gaweł, Daniel Ferreri, Arek Orlicki ilukasz Romik; w Czarnej Mambie wyróżnień brak.

Podsumowania, tabele, klasyfikacje, statystyki i ciekawostki z 2013 już wkrótce! Zostańcie z nami!

Paweł Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

sezon 2013

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na 22 kolejka ALF w Nowej Wsi – KCP Team Mistrzem ALF! (ZDJĘCIA)

  1. paweł kłaput pisze:

    paradoks.. 🙂

  2. paweł kłaput pisze:

    paradoks?..:-)

  3. Artur pisze:

    co do ALFtricka to nie ma co poprawiać Panie Pawle: zgadza się, to był drugi ALFtrick w tym sezonie- pierwszego zdobył Marcin Blok w I rundzie przeciwko drużynie….Kojoty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*