21. kolejka ALF w Nowej Wsi

ALF_NowaWiesZapraszamy do zapoznania się z relacją autorstwa Pawła Kłaputa z 21. kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej w Nowej Wsi.

 Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

15.10.2015

Niezniszczalni – Chłopaki z Ośki  8:0  (vo)

KoleJne trzy oczka na koncie ekipy Krzysztofa Szumowskiego. Za „friko”.

 

Bajer – Oldboys Beskid Andrychów  11:5

Nie wiem jakich określeń użyć? Że „nie wchodzi się dwa (tu już trzy) razy do tej samej rzeki”?..że „do trzech razy sztuka”?..że.. sam nie wiem..  W każdym bądź razie ręce opadają , gdy widzi się jak po raz kolejny , jakby nie było doświadczeni zawodnicy, decydują się na taktykę godną japońskich kamikadze czyli granie „w dziadka” z wychodzącym do połowy bramkarzem-rozgrywającym. Fatalny scenariusz z kilku ostatnich spotkań zaczął się powtarzać od 3 minuty, kiedy to po przechwycie z własnej połowy, precyzyjnym lobem, piłkę do pustej bramki („Sebastian Pilarski tkwił w tym czasie na środku boiska) posłał Jan Bogacz. Dwie minuty później było już 2:0 –  szybką kontrę Rafała Fabii sfinalizował golem nowy nabytek Bajeru i chyba najmłodszy futbolista Ligi,, Sebastian „Bryza” Bryzek (ta akcja wywołała irytację kapitana oldbojów, Grześka „Kucyka” Mizery, wyrażoną mocno nieparlamentarnym stwierdzeniem: gramy jak …. wołowe!”). W 6 minucie Beskid miał sporą szansę na bramkę kontaktową, gdy po crossowym podaniu od Leszka Książka,  głową uderzył Paweł Śmiłek ( trafił jednak w bramkarza Andrzeja Sadlika). W 8 minucie mieliśmy – wypisz, wymaluj! – identyczną sytuacje w wykonaniu tego samego duetu  ze szczęśliwszym zakończeniem – Śmiłkowi udało się tym razem wpakować piłkę do siatki. Okres miedzy 8 a 15 minutą był najlepszym wykonaniu starszych panów spod Pańskiej Góry – przeprowadzili kilka fajnych akcji, a najładniejszą, niestety bez efektu bramkowego, była ta  której Książek zagrał  niemal przez całe boisko kapitalnego crossa do „Kucyka”, a kapitan Beskidu, bez przyjęcia, podał piłkę wbiegającemu w pole karne Andrzejowi Góralowi- najstarszy zawodnik na boisku trafił w piłkę idealnie, ale ta już mniej idealnie trafiła w ręce bramkarza.

W 15 minucie niesamowicie aktywny Fabia wyszedł z kontrą i podwyższył wynik na 3:1.

W 18 minucie, będąc na siódmym metrze , sam na sam z Sadlikiem znaleźli sie Góral ze Śmiłkiem, obaj synchronicznie przymierzyli się do oddania „zabójczego” strzału i… ostatecznie – ani jeden, ani drugi – piłki nie kopnęli! Dorównać im postarał się młody Bryzek z Bajeru –  z metra, a może nawet z pół metra, uderzył obok słupka.

W 19 minucie padła druga bramka dla oldbojów, a jej autorem był Józef Ryłko. Andrychowianie niedługo cieszyli się z kontaktowego trafienia. W 20 minucie, w zamieszaniu na linii  „szesnastki”,  do piłki doskoczył Rafał Fabia i płaskim strzałem pokonał Pilarskiego, a na sekundy przed gwizdkiem  do szatni, z kontry – po podaniu Edwarda Masa –  do siatki  na 5:2 trafił Mariusz Żurek.

Druga połowa zaczęła się od potężnego, niemal z połowy boiska, uderzenia Grześka Mizery (do lecącej piłki nogę intuicyjnie przystawił w polu karnym Łukasz Smaza, ale futbolówka, zmieniwszy kierunek poszybowała ciut, ciut nad poprzeczkę) i kuriozalnej bramki Żurka – po niegroźnym uderzeniu mokra, śliska piłka przeleciała Pilarskiemu między rękami (a mówiłem kiedyś: wypożyczyć od gospodarza rękawice!)

Od 28 minucie zaczęło  (stosunkowo dość późno, ale intensywnie) iskrzyć. Najpierw między Ryłką, a Bogaczem, potem między Ryłką, a Fabią, a na koniec miedzy Ryłką, a sędzią, który tydzień temu był dla niego w meczu A-klasowego Leskowca Rzyki z Sosnowianką, najlepszym arbitrem świata (jak widać łaska pańska, a szczególnie piłkarska, na pstrym koniu jeździ).

Tenże Józef Ryłko, między słownymi i fizycznymi utarczkami, znalazł czas na umieszczenie piłki w siatce bajerantów (tym razem było to kopnięcie z czystego, prostego podbicia, nie z”pazura”). W 33 minucie „solarz” Rafał Fabia zdobył kolejną bramkę dla  swojego zespołu, a w odpowiedzi kapitalnym i celnym wolejem, po podaniu Ryłki z połowy boiska, popisał się  Łukasz Smaza.  Zdobyta bramka wyraźnie dodała mi skrzydeł, bo od tego momentu względnie spokojny „Smazik” zaczął wchodzić w trans i energicznie protestować przeciwko wszystkiemu, co nie było po jego myśli.

W 45 minucie andrychowianie znów „ukąsili” – po rzucie wolnym pośrednim Ryłko zdobył piątą bramkę dla Beskidu. Andrychowianie zwietrzyli swoją szansę i  zaatakowali, ale Andrzej Sadlik dokonywał w bramce prawdziwych cudów – bronił praktycznie wszystko co mogło, a niekiedy  m u s i a ł o  wpaść do bramki!

Taktyka „otwartej gry i ryzyka ostatecznego” sprawiła, ze Bajer mógł swobodniej kontrować, a że robił to nadzwyczaj skutecznie na dalsze bramki nie trzeba było długo czekać. Najpierw, po błędzie obrońcy, bramkę zdobył Jan Bogacz., później , Mariusz Żurek widząc pustą bramkę ( Sebastian Pilarski znów podłączał się pod zawodników z pola), posłał piłkę do siatki lobem z własnej połowy boiska, a jeszcze później  – choć wydaje się to wręcz nieprawdopodobne – lobem z jeszcze dalszej odległości(!) i celnym trafieniem przelicytował Mariusza Jan Bogacz.

Koniec wieńczy dzieło – w ostatniej minucie meczu najpracowitszy w szeregach bajerantów Fabia przebiegł z piłką przez całe boisko (na szybkości jak za starych dobrych czasów) i huknął w dolny, lewy róg, nie do obrony.

PS taka mała uwaga: nie wiem czy Sebastian Pilarski był już w pełni dysponowany do grania w polu (kiedyś, z pozycji „ostatniego”, znakomicie dyrygował defensywą Beskidu), ale właśnie ten wariant,  z nim w tyłach, a Leszkiem Książkiem (też przez dłuższy czas awaryjnym bramkarzem) między słupkami wydawałby się zdecydowanie sensowniejszy..

 

Desperado Team – Mistrzowie Osiedla  3:8

Pewien mocno już wyeksploatowany polityk powiedział, ze prawdziwych mężczyzn poznaje się nie jak zaczynają, a jak kończą. Piłkarzy też. Oczywiście troszkę żartuję i mam nadzieję,  że sympatyczni desperados mi tą krotochwilność wybaczą)..:-)

Faktem bowiem bezsprzecznym jest, że w wielu spotkaniach niebiescy fajnie zaczynali, strzelali bramki, prowadzili i to często z mocniejszymi ekipami, by później błyskawicznie „siąść” i  wszystko co ugrane, lekką nogą, roztrwonić. Podobnie było w meczu z Mistrzami Osiedla.

W początkowej fazie spotkanie było wyrównane (oba zespoły przeprowadziły kilka składnych akcji zakończonych na śliskiej murawie, niebezpiecznymi, dolnymi strzałami). W 11 minucie Dariusz Rusek uderzył z dystansu,  piłka na mokrej murawie dostał dodatkowego poślizgu i wpadła do siatki. Na odpowiedź andrychowian trzeba było czekać raptem 60 sekund – Tomek Lach, strzałem „po słupku”, doprowadził do wyrównania. Na kolejne prowadzenie mógł wyprowadzić Desperado Team Rusek, ale idealnego podania od Kamila Forysia nie zdołał wykorzystać.

W miarę upływu czasu przewaga osiedlowców zaczęła wzrastać (groźne uderzenie Pawła Sołtysiaka, przeniesione nad poprzeczką przez Tomka Harężlaka,  niewykorzystana „setka” Kiszczaka i akcja Ludwikowkiego, który po „zakręceniu” całej defensywy niebieskich trafił w bramkarza). W 19 minucie, właśnie ruchliwy Ludwikowski przeprowadził kolejną indywidualną akcję, chytrze zagrał piłkę do Kiszczaka i Mistrzowie Osiedla objęli prowadzenie 2:1.  Do końca pierwszej połowy nie udało im się go utrzymać – w ostatniej akcji Adam Chwierut, po podaniu Rafała Klęczara, umieścił piłkę w bramce rywali doprowadzając do remisu 2:2.

Druga połowa zaczęła się od kilku wyśmienitych okazji zawodników Desperado Team, po których rozgrywającemu Kamilowi Forysiowi ciśnienie wzrosło (jak to dosadniej określił: „krew go zaczęła zalewać”). I pewnie jeszcze bardziej zaczęła go zalewać, gdy w 29 minucie Ludwikowski nie zmarnował swojej wyśmienitej okazji i strzelił na 3:2.

W 32 minucie kapitalną sytuację „ trzech na jednego” (bramkarza) zmarnowali osiedlowcy – Kamil Kiszczak zamiast zachować „zimną krew” i pograć jeszcze piłkę z kolegami „przypalił się”  i egoistycznie kopnął ją wysoko nad poprzeczką. Napastnik mistrzów bardzo szybko zrehabilitował się –  ładnie , na zwód ciałem (markował podanie do skrzydła, a sam zabrał się z piłką) nabrał jednego z obrońców Desperado Team i celnie uderzył do siatki, tuż przy lewym słupku. W 43 minucie  kapitalną bramkę strzałem z woleja, taką  a’la Gerd Mueller (umlautu na klawiaturze nie mam, stąd nazwisko piszę jak piszę.. kto zresztą z młodych pamięta dziś tego znakomitego snajpera Bajernu i reprezentacji NRF?), zdobył, przypominający go również posturą i sposobem poruszania się, Łukasz Ludwikowski. Piękna bramka!

Równie piękną był gol numer 6 – z dystansu w samo „okienko” bramki Harężlaka trafił Mirosław Sołtysiak. Ten sam zawodnik, po rzucie rożnym, uderzeniem z woleja trafił w sam róg i zakończył strzelecki festiwal Mistrzów Osiedla

W 45 minucie trzecią  i zarazem ostatnią bramkę dla niebieskich zaliczył Adam Chwierut.

PS a mnie, oprócz bardzo dobrej postawy w roli „ostatniego” obrońcy, spodobało się „hasło” Tomka Lacha  rzucone w końcówce meczu do kolegów: „musicie wykopać!..to jest strata..logiczne..”

 Z przyjemnością dołączam je do galerii Alfowych złotych myśli…

16.10.2015

 

KCP Team – K3  13:2

Chyba w najczarniejszych snach księgarze nie spodziewali się takiego rozstrzygnięcia, a jednak niektóre senne majaki spełniają się, bo KCP Team było dysponowane jak nigdy.

W 2 minucie meczu ostro uderzył Adrian Majkuciński, Michał Wysogląd piłkę sparował, a Kuba Migdalek, przy próbie „dobitki”, z metra przeniósł ją nad poprzeczką. Nie zrażony tą wpadką ex-snajper witkowickich orłów w 4 minucie pewnie umieścił futbolówkę w siatce rywali. W rewanżu, w polu karnym muzyków,  zamieszał ex-sjnajper włatcuf stadionuf, Wacek Faron, ale jego strzał zmierzający do bramki z linii bramkowej wybił Damian Pałamarczuk. W 6 minucie było już 2:0 -świetną, prostopadłą piłkę od Artura Grządziela, wykorzystał ponownie Migdałek. W 8 minucie szybką kontrę wyprowadzili: Rafał Janosz, Kuba Migdałek i Artur Grządziel (bramka: Grządziel) i  muzycy jakby poczuwszy, że ten sposób prowadzenia gry będzie na przeciwników najskuteczniejszym zaczęli nękać go szybkimi, często „klepanymi” akcjami. Bramki zaczęły  sypać się jak z przysłowiowego ”rogu obfitości”  – znowu po  dynamicznej, zespołowej  akcji Grządziel podwyższył na 4:0, Migdałek, po „zakręceniu” obrońcami w polu karnym na 6:0 i – ponownie- Grządziel, po delikatnym „przedłużeniu” wrzutki Janosza na 7:0. Czarne koszule  dopiero w końcówce pierwszej połowy stworzyły sobie dwie sytuacje – w pierwszej , utracie bramki w ostatniej chwili – tak  trochę w stylu „karate kid” –  zapobiegł powołany w trybie awaryjnym bramkarz muzyków, Marcin Janosz, w drugiej, Jakub Hinz ostrym uderzeniem „pod łatę” zaliczył honorowe trafienie.

Po przewie  obraz gry  zasadniczo nie zmienił się – KCP Team grało dalej szybko, dynamicznie, z pomysłem, polotem i przede wszystkim skutecznie, a bramki zdobywali: Rafał Janosz,  po zagraniu z rzutu rożnego od „Majkiego”, znowu Rafał Janosz po kontrze, Kuba Migdałek po uderzeniu zza „szesnastki”, jeszcze raz Janosz po „dobitce” strzału Migdałka, kapitan Mateusz Piskorek (trochę z pomocą rykoszetu, który zmylił Wysogląda) i na koniec – po dwójkowej kontrze z Grządzielem – Damian Pałamarczuk.

Księgarze  w tej połowie zdołali zdobyć jedna bramkę – jej autorem był dawno nie widziany na New Village Stadium, Włodek Kowalczyk, a są nieszczególną postawą przyprawili kapitana Wysogląda o spory ból głowy.

PS z cyklu Antologia ALFowych Złotych Myśli tym razem zacytuję nad wyraz optymistyczny tekst Wacka Farona, który padł na 20 sekund przed zakończeniem meczu (przy stanie 13:2 dla rywali): „”jeszcze jest trochę czasu!.. można pograć..”

Ultras Kęty – Włatcy Stadionuf  4:4

o dużą stawkę, bo Ultrasi cały czas liczą się w walce o pudło, a „rycerze jesieni” , Władcy Stadionuf (8 wygranych pojedynków w tym 7 z rzędu) walczą o jak najwyższe miejsce w tabeli. Dodatkowy smaczek stanowił fakt, że w dotychczasowej, długiej historii ALF-owych potyczek, kotłom udało się ugrać z kęczanami tylko jeden punkt!

Zaczęło się jak zwykle czyli od prowadzenia ultrasów – w 4 minucie uderzył dołem Wojtek Jura i piłka znalazła drogę do siatki. W 7 minucie był już remis; Mateusz Królicki urwał się „skrzydłem”, podał do Pawła Seratowicza, i choć „Serek” z metra trafił w awaryjnego bramkarza Bartka Bujarka, sprawy nie przyspał Rafał Makowski i pewną dobitką doprowadził do wyrównania. Minutę później podobny kontratak zainicjował prawym skrzydłem ultras Adam Hawro,po krótkim rajdzie wrzucił piłkę na przeciwległą stronę do Wojtka Wilka. Pomocnik żółto-czerwonych „położył” sprytnym zwodem bramkarza Mateusza Gawędę na trawie i spokojnie posłał piłkę do siatki (zaraz po tym wyczynie pomógł swoim kolegom z defensywy i golkiperowi, świetnie blokując dwa groźne uderzenia włatcuf). W 14 minucie Seratowicz potężnym uderzeniem  z dystansu doprowadził do remisu 2:2, a Mateusz „Kicek „ Królicki w minucie 16, równie potężnym uderzeniem i również z dystansu (dodatkowo z „pierwszej piłki”) dał prowadzenie władcom stadionuf. Impet ekipy Legienia zaczął narastać (niewykorzystana, trójkowa kontra, strzał Królickiego po ładnym zwodzie ciałem, obroniony przez Bujarka), zaś w szeregach ultrasów, grających cały czas „gołą” szóstką,  pojawiły się pierwsze symptomy zadyszki (choć na sekundy przed końcem pierwszej połowy, „Bona” próbował jeszcze zaskoczyć kąśliwym strzałem z dalszej odległości kapitan Bogumił Olesiak).

Druga połowa zaczęła się od zupełnie bezsensownej, werbalnej  „awantury” nad wyraz pobudzonego Przemysława Krzywdziaka, za którą tenże Przemysław Krzywdziak   (pseudonim „Krzywy”) otrzymał żółty kartonik i wyleciał z boiska na dwie karne minuty ku  przemyśleniu swej nagannej postawy (co ciekawe krewkiemu ultrasowi za tą „pyskówkę”  dostało się też od kolegów z drużyny).

W 29 minucie na strzał z własnej połowy zdecydował się Artur Legień  i ten dość ryzykowny wyczyn o mały włos nie zakończył się sukcesem – piłka otarła się o górną część poprzeczki. W chwilę później, wracający do gry iskruszony (ale tylko na moment skruszony) Przemysław Krzywdziak zainicjował ofensywną akcję, zagrał piłkę do Hawry i na tablicy mieliśmy kolejny remis 3:3.

Warunki meczowe stawały sie coraz trudniejsze, bo na New Village Stadium rozpętała się prawdziwa ulewa. Ale szkolny błąd jaki popełnili „na spółkę” Krzywdziak z Bujarkiem na pewno nie można zwalić na karb fatalnej pogody. W pozornie niegroźnej sytuacji do górnego dośrodkowania na „szesnastce”  „poszli”  obaj, ale zawahali, nie za bardzo wiedząc, kto ma tą piłkę wybić i stało się! –  w lukę między nimi wskoczył Seratowicz i wpakował ją do siatki, a ponieważ napastnik kotłów nie raczył nawet podziękować za ów „prezent”, po raz wtóry reaktywował się i pobudził Przemysław Krzywdziak  (i jakimś cudem, w takiej to kontrowersyjnej kondycji psychofizycznej, udało mu się  przetrwać bez kolejnej kartki do końca meczu).

W 35 minucie Mateusz Klęczar z Seratowiczem  przeprowadzili kapitalną, „klepaną” akcję, którą „Serek fatalnie zmarnował (to była dwustuprocentówka!)

W 43 minucie w podbramkowej sytuacji Mateusz „Bono” Gawęda wpakował się całym swoim organizmem w Wojtka Wilka i sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Rzut karny na bramkę zamienił Hawro.

Końcówka meczu była niesamowita. . a jej bohaterem był niewątpliwie bramkarz kęczan, Bartek Bujarek. Najpierw, w sytuacji „sam na sam” obronił strzał Seratowicza, następnie, nieco rachityczne, ale oddane  z najbliższej odległości, uderzenie Klęczara, dalej, efektowna robinsonada, potężną „bombę” z dystansu Rafała Makowskiego i na koniec – prawdziwa wisienka na torcie! – po kolejnym, piorunującym uderzeniu z dystansu, tym razem w wykonaniu Szymona Makowskiego zakończonym  ostrym rykoszetem, w tylko jemu wiadomy sposób, już leżąc na trawie, intuicyjnie odbił piłkę wyciągniętą nogą! Niesamowita, cudowna parada!

 

17.10.2015,  zaległy

 

K3 – Ultras Kęty  2:8

 Niebo otwarło się nad zawodnikami, arbitrem Klęczarem, Marcinem „Misiem Matusiakiem i moją skromną osobą – i nie miało litości. Lało jak z cebra! Przez pełne pięćdziesiąt minut..

Już w drugiej minucie meczu wynik otworzyć mógł Mateusz „Żuraw” Musiał, trafił jednak w słupek. W 6 minucie najlepszy aktualnie snajper księgarzy, Wacek Faron, sytuacyjnym strzałem ze „szpica” zdobył bramkę dla swojego zespołu. Przez następne 10 minut żadnej z drużyn nie udało się zdobyć bramki, choć optyczna przewaga była po stronie ultrasów. W 16 minucie została ona w końcu przypieczętowana trafieniem Łukasza Herzyka.

W 20 minucie trójka żółto-czerwonych (Wilk-Hawro-Herzyk) rozklepała defensywę K3 w tak „brutalny” sposób, że „Sowie” ( Herzyk) nie pozostało nic innego jak  tylko delikatnie kopnąć piłkę do pustej bramki. W 20 minucie, którąś tam już  z rzędu, wyśmienitą sytuację („setka”!), zmarnował Adam Hawro (czyżby usztywniła go całkiem realna perspektywa sięgnięcia po króla strzelców?)

W drugiej połowie lało jeszcze mocniej, a bramkę z dystansu, zdobył Mateusz Musiał. W 28 minucie odblokował się – na moment – wreszcie Hawro i po „dobitce” strzału Michała Karkoszki podniósł wynik na 4:1. W 31 minucie czarne koszule miały  szansę na zmniejszenie dystansu, ale po kontrze Jakuba Hinza, świetną okazję zmarnował Faron. Nie zmarnowali za to swojej ultrasi. Hawro pograł z „klepki” z Karkoszką, a całość zamienił na bramkę Wojtek Jura. W chwilę później pokazał się  w kilku strzeleckich epizodach Adam Hawro – niestety objawił się u niego tzw. „syndrom Żurka”  czyli nagła  niemożności zdobycia gola w sytuacjach, które – ze względu na różne klasyfikacje i tabele – tego wymagają.

Ale póki co, Herzyk zmarnował „setkę” , a Żuraw trafił na 6:1.W 38 minucie stojącego między słupkami bramki ultrasów, kapitana  Bogumiła „Olesia” Olesiaka. „zluzował”  Michał Karkoszka i od razu zanotował świetną interwencję, powstrzymując groźną szarżę Wacka Farona.  W 39 minucie po raz drugi w tym meczu odblokował się Hawro i mocnym strzałem zza linii :szesnastki” pokonał Michała Wysogląda. Rozmiary nieuchronnej już porażki zmniejszył Faron, ale ostatnie słowo należało do  Adama Hawry, który – niemal „rzutem na taśmę” – zdobywając w sumie trzy bramki, poczynił spory krok w kierunku zdobycia tytułu króla strzelców.

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl

ORLIK_ALF

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Inne, Społeczne, Sportowe i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czas na wpisanie wyniku operacji minął. Proszę przeładować CAPTCHA za pomocą ikonki (strzałki).

*